Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adamek wygrał na punkty z Grantem

Robert Małolepszy
Fot. Polska Dziennik Zachodni
Mogłem dać z siebie więcej. Walka była trudna, nawet bardzo, najważniejsze, że wygrałem - mówił po sobotnim zwycięstwie nad Michaelem Gran-tem Tomasz Adamek.

W sobotę w Prudential Center w Newark wypunktował byłego pogromcę Andrzeja Gołoty w stosunku 117:111, 118:111, 118:110, co jednak nie oddaje przebiegu walki. Grant był wolniejszy, bił rzadziej, często faulował, ale jak już bił, to polskim kibicom ciśnienie podnosiło się do maksymalnego poziomu. Nawet trener Adamka Roger Bloodworth przyznał po walce, że praktycznie do końca pojedynku istniało realne zagrożenie ze strony Granta, że bał się nokautu swego pięściarza.

Jak groźny był 38-letni bokser, jak duża była w tym pojedynku dysproporcja w sile uderzenia, pokazała szósta runda, a w zasadzie jej koniec. 20 kilogramów cięższy (118,4 kg) i 13 cm wyższy (201 cm) Grant skontrował Tomka krótkim prawym prostym, po którym nasz pięściarz o mało co nie wylądował na deskach. Przed nokdaunem uratował go gong. Do narożnika "Góral" szedł na bardzo miękkich nogach. Minuta przerwy wystarczyła mu jednak, by doszedł do siebie.

- Za każdym razem, kiedy próbowałem pociągnąć za spust, ta mała mysz gdzieś się wymykała. Adamek naprawdę potrafi się ruszać - mówił już po walce Grant, tłumacząc się, dlaczego nie zdołał znokautować Polaka, a wyraźnie na to się nastawił. Potrafił jednak obiektywnie przyznać, że walkę przegrał, choć punktacja była za wysoka. Komplementował też naszego pięściarza za serce do walki i mocną szczękę.

- Adamek to prawdziwy twardziel. Kilka razy naprawdę mnie zaskoczył tym lewym sierpowym. Uważam, że jest już gotów na walkę o mistrzostwo świata. Ba, powinien się wręcz śpieszyć. Bo całą swoją taktykę opiera na szybkości poruszania się w ringu. A w tej wadze potrzebna jest jeszcze moc, której wyraźnie mu brakuje - oceniał Grant.

Czy miał rację?

- Ja tam na miejscu Tomka nie pchałbym się jeszcze do walki o mistrzostwo. Siły rzeczywiście mu jeszcze brakuje. Trafiał mocno Granta, a mimo to rywal niespecjalnie się tym przejmował. Na braci Kliczków na dziś Tomek nie jest jeszcze gotów - uważa srebrny medalista olimpijski w boksie Paweł Skrzecz, który wspólnie z Fiodorem Ła-pinem przygotowuje Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka do walki o pas mistrza świata WBC w kategorii cruiser (25 września na warszawskim Torwarze).

- Według mnie Adamek zdał egzamin z walki z pięściarzem o potężnych gabarytach. Oczywiście bracia Kliczkowie są w stanie wywrzeć na Polaku dużo większa presję. Czy Tomek byłby w stanie wygrać z Władymirem? Nie przesądzam tego, ale też nie odbieram mu szans. Kliczko może mieć gorszy dzień i coś może się zdarzyć. W wadze ciężkiej nie ma rzeczy niemożliwych - stwierdził trener Granta Eddie Mustafa Muhammed.

- Z punktu widzenia prowadzenia bokserskiego biznesu Tomek zrobił kolejny milowy krok w swej karierze. Chyba trochę zapominamy, jak wielkim wyzwaniem była dla niego ta walka, jak ogromna różnica wagi i wzrostu dzieliła obu pięściarzy. Tomek jednak poradził sobie. Znów pokazał, że nie ma dla niego pięściarzy nie do przeskoczenia. Wygrał. Prędzej czy później dojdzie do pozycji obowiązkowego challengera. A wtedy będzie mógł przystąpić do starcia z braćmi Kliczkami, czy Dawidem Haye na swoich warunkach. A przecież o to w tym biznesie chodzi - ocenia Krzysztof Zbarski, promotor Alberta Sosnowskiego, który niedawno walczył z Witalijem Kliczką o pas WBC.

I to jest chyba najcelniejsza ocena tego, co wydarzyło się w sobotę w Prudential Center. Możemy zastanawiać się, czy to już jest ta forma (raczej nie), czy cios Tomka nie jest za słaby (na razie jest), co by się stało, gdyby w szóstej rundzie nie uratował go gong (pewnie przegrałby przed czasem). Ale najważniejsza jest wygrana, której nikt nie może zakwestionować.

Tomasz Adamek sprostał "Wielkiemu wyzwaniu", jak reklamowano pojedynek z Grantem. Zrobił kolejny krok do walki o pas mistrza świata wagi ciężkiej. A że tym razem styl nie był taki, jakbyśmy sobie wymarzyli? Za miesiąc nikt już o tym nie będzie pamiętał.

Z Tomaszem Adamkiem, rozmawia Robert Małolepszy

Skoro Grant potrafił sprawić, że twarz Adamka wyglądała jak po przejściu przez maszynkę do mielenia mięsa, co zrobiliby z nią Kliczkowie? - pisze po pańskiej walce z Michelem Grantem Joe Santoliquito z magazynu "The Ring", uznawanego za "biblię zawodowego boksu". Co pan powie na to?
Odpowiem, że rzeczywiście mam na twarzy kilka rozcięć, byłem po walce w szpitalu, ale to nie są rany, które mam po ciosach Granta. On walczył nieczysto. Co chwilę nadziewałem się na jego łokieć. %07Z tego wzięły się więc te 7rozcięcia.

Są poważne?
Na szczęście nie. Są raczej powierzchowne. Nie powinno więc być z nimi problemów w kolejnych pojedynkach. Szybko się zagoją.

Jest pan z siebie zadowolony. Bezpośrednio po walce stwierdził pan, że mógł zrobić więcej?
Nie dało się, bo Grant był bardzo niewygodny. Nie dał mi poboksować. Ciągle mnie łapał, ściągał.

W szóstej rundzie...
Jeden, jedyny raz w tej walce poczułem mocny cios. Ale to jest boks. On też miał ręce.

Zaskoczył pana czymś Michael Grant?
Nie. Wiedziałem, że będzie bardzo ciężko. Roger cały czas mi to przypominał, on zna dobrze Granta.

Jest już pan gotów na walkę z którymś z braci Kliczko?
Na razie nie ma mowy o takim pojedynku, bo obaj walczą jesienią. Najwcześniej mogłoby dojść do takiego starcia w marcu.

I...
Jeśli pojawi się poważna propozycja, przyjmę ją.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto