Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Antoni Pawlicki: "Moją pasją jest aktorstwo, wszystko inne mnie nie interesuje" [Rozmowa MM]

REDAKCJA portalu
REDAKCJA portalu
kadr z filmu "Katyń"
Wcielał się w role kibica Górnika Zabrze, "cichociemnego" czy "komisarza Alexa". Grał m.in. u Wajdy i Fabickiego. Przeczytajcie, co nam powiedział.

Antoni Pawlicki urodził się 22 października 1983 roku w Warszawie. Już na trzecim roku studiów w warszawskiej Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza zagrał główną rolę w filmie "Z odzysku" Sławomira Fabickiego. Dziś Pawlicki ma na koncie blisko 30 ról filmowych (m.in. "Katyń", "Jutro idziemy do kina", "Big Love" i "Papusza").

Dużą popularność przyniosły mu role w polskich serialach. W "Czasie honoru" wcielił się w Janka Markiewicza, żołnierza walki zbrojnej, tzw. cichociemnego. Z aktorem rozmawialiśmy na planie serialu "Komisarz Alex", w którym od 2013 roku gra postać Michała Orlicza, Pawlicki zastąpił w tej roli Jakuba Wesołowskiego.

„Komisarz Alex” to pierwszy serial w historii Telewizji Polskiej, w którym zmieniono aktora grającego główną postać. Obawiał się pan tego, jak fani produkcji na to zareagują?

Oczywiście. Widzowie przyzwyczaili się do komisarza Bromskiego. Pocieszało mnie to, że mimo wszystko głównym bohaterem serialu jest pies (śmiech). A ponieważ ja od zawsze zwierzaki lubiłem, wiedziałem, że jakoś się z Rockym dogadam. I tak też się stało, zmiana przebiegła pozytywnie, a oglądalność serialu nie spadła. Wszyscy na planie jesteśmy profesjonalistami, więc szybko znaleźliśmy sobie miejsce w nowej grupie i pociąg ruszył dalej.

Gra pan w filmach artystycznych ("Z odzysku", "Drzazgi", "Papusza"), ale największą popularność przyniosły panu role w popularnych serialach, jak "Czas honoru" czy "Komisarz Alex".

Filmy, które pan wymienił, dotykają zagadnień głębszych, trudniejszych. W związku z tym te postaci są bardziej złożone, trudniej jest je ulepić i przygotować. Chociaż z drugiej strony jest to bardziej fascynujące. Natomiast repertuar serialowy z założenia skierowany jest do szerszej grupy widzów, w związku z czym jest mniej wymagający. To samo dotyczy „Czasu honoru”, który jednak jest dość ambitnym serialem. Bohaterowie od samego początku są postawieni w trudnej sytuacji: śmierć, zabijanie, wojna. Krótko mówiąc, tam jest co grać.


Cezik: picie nie jest prozaiczne, to poważna sprawa [Rozmowa MM]


Trudniej jest zagrać wielowymiarową postać w jednym filmie czy mniej skomplikowaną, ale za to kilkadziesiąt razy w serialu?

Trudne pytanie, bo jedno i drugie może być i trudne i łatwe. „Komisarz Alex” jest serialem familijnym, gdzie wyzwania, przed jakimi postawieni są bohaterowie, są nieco płytsze, tak, aby było to zrozumiałe dla dzieci, dla szerszej grupy widzów. Dla mnie nie jest to tak bardzo pasjonujące, jak granie w filmie fabularnym. Niemniej serial też stawia pewne wyzwania. Trzeba zbudować komediowość, charakter postaci, utrzymać to i w dodatku nie skostnieć w tej relacji – cały czas szukać nowych pomysłów. To też jest bardzo wymagające i cenne doświadczenie.

Nie kusiło pana nigdy żeby zostać celebrytą?

Moją pasją jest aktorstwo, a wszystko inne mnie nie interesuje i jest dodatkiem do tego zawodu. A to, że muszę być w mediach i na przykład rozmawiać z panem (śmiech) jest właśnie efektem ubocznym realizowania mojej pasji. Zmierzam do tego żeby grać, a nie być sławnym czy robić karierę.

Czyta pan **w internecie **komentarze o sobie?

Nie bardzo.

A ważne są dla pana opinie, odczucia widzów?

To, co robimy jest bardzo względne i jednym się może podobać, a innym nie. Mam wrażenie, że zbyt duże skupienie na tym, co ludzie myślą na temat moich ról, mogłoby być niszczące. Z drugiej strony wiadomo, że to, co robimy, robimy dla publiczności, a nie dla siebie. Od paru lat komunikuję się z ludźmi na facebooku. Zgłosiła się do mnie dziewczyna, która chciała poprowadzić mój fanpage. Strona zdobyła już ponad 50 tysięcy lajków. Taką przyjąłem formę mojego kontaktu z widzami. Organizowaliśmy spotkanie, tam można zdobyć mój autograf, wymienić się uwagami.


Odpisuje pan na maile od fanów?

Tak. Można napisać wiadomość, którą prędzej czy później przeczytam. Tak więc można się ze mną skomunikować.

I dużo jest opinii krytycznych?

Ostatnio wziąłem udział w nowej kampanii reklamowej jeansów Levi’s. Dowiedziałem się, że w internecie jest to mocno krytykowane, że pojawił się tzw. hejt. I na moim fanpejdżu poruszyliśmy ten wątek na zasadzie: co o tym sądzicie. Wywiązała się dyskusja, czy to dobrze, że aktorzy biorą udział w reklamach, czy ja dobrze zrobiłem. I byłem zadowolony, że odbyło się to w właśnie w ten sposób, bo trzeba też zauważać takie głosy.

Przez rok przygotowywał się pan do roli Jerzego Ficowskiego w „Papuszy” nie nosząc wygodnych ubrań, dresów. Zrezygnował pan też z jazdy na motorze. Jakie inne wyrzeczenia się z tym wiązały?

To były drobne rzeczy, które obrazowały to, jaką metamorfozę musiałem przejść podczas grania tej postaci. Chodziło o to, żeby podryfować w zupełnie inną stronę swojej osobowości, zrezygnować z pewnych nawyków, przyzwyczajeń, a wzbudzić w sobie zainteresowanie innymi niż zwykle rzeczami. I to była fenomenalna przygoda, udać się w podróż śladami Ficowskiego, spróbować dotknąć jego świata, zainteresowań, wrażliwości. Możliwość takiej żeglugi jest kwintesencją aktorstwa. To, że możemy szukać w sobie przestrzeni, jakich zwykle nie mamy albo których wcześniej nie mieliśmy okazji dotknąć.


Czy to była najtrudniejsza rola w pana karierze?

Na pewno najdłuższa, bo film robiliśmy aż czternaście miesięcy. Zdjęcia miały trwać krócej, ale pojawiły się problemy produkcyjne. Mimo to, przez cały czas Joanna i Krzysztof Krauze nie chcieli żebyśmy stracili kontakt ze scenariuszem.

Do innych ról też przygotowywał się pan w nietypowy sposób?

Kiedy w „Drzazgach” grałem kibica Górnika Zabrze to pojechałem do Zabrza, byłem na meczu, piłem wódkę z kibicami i poznałem to środowisko. Co ciekawe, byli oni mocno skonfliktowani z Cyganami, moja postać biła się z nimi. A parę lat później grałem Ficowskiego i z Cyganami się zaprzyjaźniłem. Natomiast grając „Komisarza Aleksa” spotkałem policjantów, którzy są na służbie. Byłem z nimi w pracy, poznałem domy, ich stres, presję, jakiej są poddawani. I mimo że jest to serial familijny i takie przygotowanie nie było mi potrzebne, to teraz zupełnie inaczej patrzę na ludzi w mundurze właśnie dzięki temu, że mogłem ich poznać.

Czy takie przygotowanie do roli zapewniają producenci serialu?

Nie. Producenci tego nie zapewniają i nie płacą za to żadnych pieniędzy. Jest to zwyczajowo po stronie inwencji twórczej aktora. Jeśli aktor sobie życzy to się wczuwa, jeśli nie chce albo nie potrzebuje, to się nie wczuwa.

W „Papuszy” spełnił pan jedno ze swoich marzeń: zagrać artystę. Jakie inne pragnienia chciałby pan jeszcze zrealizować?

Teraz chciałbym zagrać rycerza.


Może w kolejnej polskiej superprodukcji.

Może, choć nie słyszałem aby się jakaś szykowała. A może powinna. To marzenie wzięło się z tego, że ostatnio oglądałem „Grę o Tron” i bardzo mi się podobał ten serial.

Jedną z pańskich pasji są podróże. Był pan w Gruzji, na Syberii, pływał po Atlantyku…

Rejs po Atlantyku nie doszedł do skutku i na razie nie dojdzie. Planuję inną morską wyprawę.

Jakie zatem ma plan plany podróżnicze w najbliższym czasie?

Dwie rzeczy. W lutym dołączam na jeden etap rejsu dookoła świata śladami Władysława Wagnera. Projekt rusza w listopadzie i będzie trwał dwa lata z udziałem 1500 osób. Ja dołączam na etap karaibski: z Brytyjskich Wysp Dziewiczych na Jamajkę. Będę płynął drewnianą łodzią z 1945 roku. Potem zamierzam jeszcze chwilę zostać na Jamajce i pozwiedzać.

A drugi projekt?

Z moim kolegą Radkiem Polakiem poznaliśmy Pawła Huka, człowieka, który postanowił założyć w Afryce sierocińce działające niezależnie od organizacji charytatywnych, które w jakimś sensie marnotrawią otrzymane pieniądze i uzależniają ludzi od siebie. Jako że z Radkiem jesteśmy pasjonatami motocykli, chcielibyśmy zorganizować na wzór zachodni charytatywną wyprawę do Kenii - 15 tysięcy kilometrów w jedną stronę. Wyjazd miałby za zadanie zbudować społeczność wokół tego wydarzenia, wzbudzić zainteresowanie i pozyskać sponsora, który pomógłby w sfinansowaniu budowy tych sierocińców. Planujemy to na grudzień 2015 roku.

W takim razie życzę powodzenia w realizacji tych planów i dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Adam Tubilewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto