Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Barka na Jeziorze Żywieckim przecieka. Ratunkiem przed klęską ekologiczną są jednak zapory

Łukasz Klimaniec
Łukasz Klimaniec
Na powierzchni wody tuż obok barki, która w poniedziałek zatonęła na Jeziorze Żywieckim, pojawiły się widoczne plamy wydostającego się z niej paliwa. - Poważniejszego zagrożenia jednak nie ma - uspokaja bryg. Józef Pietraszko z żywieckiej straży pożarnej. Cały czas trwa akcja usypywania wału, który odgrodzi barkę od pozostałej części jeziora.

Wał pozwoli opanować sytuację. Na nim znajdą się pompy, którymi strażacy będą mogli wypompowywać wodę z zalanego "pływaka" barki. Prace trwają bez przerwy.

Nasyp musi mieć około 50 metrów długości. Jego wykonanie nie jest proste, bo woda w tym miejscu ma około 5-6 metrów głębokości. A wał musi być jeszcze wyższy, bo ma przynajmniej o metr przewyższać lustro jeziora.

We wtorek płetwonurkowie uszczelnili zbiorniki barki, ale nie zapobiegło to wydostawaniu się paliwa do jeziora.

Barka do odmulania dna jeziora osiadła na dnie akwenu w jego stosunkowo płytkiej części w poniedziałek rano. Stało się to po tym, jak woda zaczęła się dostawać do jednego ze zbiorników (tzw. pływaków, dzięki którym utrzymuje się ona na wodzie). Pod wodą znalazły się burta i rufa barki. O groźbie wycieku paliwa wiedziano od poniedziałku, ale do wczoraj sytuacja była opanowana. Wcześniej strażacy, by zapobiec ewentualnemu rozlaniu się wycieku paliwa, postawili na wodzie trzy zapory sorpcyjne.

Paweł Nabielec, zastępca dyrektora ds. Zarządu Zlewni Soły i Skawy, który podlega Regionalnemu Zarządowi Gospodarki Wodnej w Krakowie zapewnia, że nie ma niebezpieczeństwa związanego z wyciekiem paliwa.

- Moim zdaniem nieprawdą jest, że barka zatonęła na Jeziorze Żywieckim. Po pierwsze pod wodą znalazła się tylko jej część, a po drugie, doszło do t ego nie na jeziorze, tylko w jednym z jego kanałów. Kanał jest odcinany groblą, a sama barka już teraz jest odcięta od jeziora. Nie ma żadnego zagrożenia dla środowiska - mówi Nabielec. Chwali też strażaków za prowadzenie akcji ratowniczej. - Dobrze to wymyślili. Gdy usypią groblę, wypompują znajdującą się za nią wodę i będzie można dotrzeć do barki - przyznaje.

Wydostaniem jednostki pływającej zajmie się już właściciel żwirowni, do której należy barka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto