Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bartek Pieszka obronił historię Śląskiego Jazz Clubu na "piątkę" [Wywiad]

Łukasz Malina
Łukasz Malina
Zaledwie 24-letni, ale znany już szerokiej publiczności wibrafonista jazzowy i kompozytor, Bartek Pieszka, opuścił mury katowickiej Akademii Muzycznej. Tematem jego pracy magisterskiej była historia ŚJC, którego założycielem był... jego dziadek.

O Bartku nie można powiedzieć, że będzie mistrzem w swojej dziedzinie. Zdaniem wielu jazzowych autorytetów, już jest. Zachwytu nad jego talentem nie kryli Jan Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, czy Jerzy Milian... Bartek podchodzi do tego jednak z pokorą i po prostu gra.

Gdy staje nad wibrafonem, lśniące sztabki instrumentu zdają się niecierpliwić, kiedy uderzone wprawnym ruchem jedną z czterech pałek, wybrzmią swą melodię.

W muzyce Bartka Pieszki jest sporo ekspresji. Wyraźnie słychać, że młodym muzykiem targają silne emocje, ale ujście dla nich znajduje jedynie w komponowanej przez siebie muzyce.

Po roku przerwy, utalentowany wibrafonista wrócił do Akademii Muzycznej, by obronić swoją pracę magisterską i zagrać fenomenalny koncert w murach Instytutu Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach.

- Zdobyłem 25 punktów na 25 możliwych i bardzo się z tego cieszę - kwituje swoje osiągnięcie Bartek. Podczas poniedziałkowego koncertu w sali teatralnej nr 7 pojawili się przyjaciele Bartka, rodzice, brat i dziewczyna. Nie zabrakło także Jerzego Miliana, który w skupieniu wysłuchał popisu swojego potencjalnego następcy.

Sprawdź stronę Bartka Pieszki w serwisie MySpace.com

Jako temat swojej pracy dyplomowej, Bartek wybrał historię Śląskiego Jazz Clubu. - Przed ostatnim koncertem wręczył mi jej egzemplarz. Przeczytałem pracę z wielką uwagą. Sądzę, że bardzo dobrze się stało, że to właśnie on podjął się tego trudnego, czaso i pracochłonnego zadania. Nam się to, jak dotychczas nie udało. Pewne próby były czynione przed obchodami 50-lecia ŚJC. Wtedy też Bartek dowiedział się, że jego dziadek, nieżyjący od dawna, pianista jazzowy Eugeniusz Rebol w 1956 roku był jednym z założycieli naszego stowarzyszenia. Chyba nie ma drugiej rodziny tak bardzo związanej ze Śląskim Jazz Clubem, jak rodzina Pieszków - uważa

Mirek Rakowski

, prezes ŚJC.

Czytaj także: Koniec sezonu w Śląskim Jazz Clubie - blog Mirka Rakowskiego

Zapraszamy do lektury wywiadu z Bartkiem, którego udzielił nam dzień po swojej pomyślnej obronie.


Łukasz Malina: Powiedz, skąd w młodym człowieku bierze się chęć nauki gry na instrumencie, a później jeszcze wybór określonej drogi muzycznej - w Twoim przypadku jazzowej? Przeznaczenie, czy raczej namaszczenie z pokolenia na pokolenie? Wiem, że pochodzisz z bardzo umuzykalnionej rodziny.

Bartek Pieszka: - Nie umiem odpowiedzieć skąd taka chęć się bierze, mogę jedynie powiedzieć, że u mnie taka chęć się po prostu pojawiła. Wybór drogi muzycznej, wydaje mi się, często jest uzależniony od przypadku. Ja jako dziecko uczące się jeszcze w pierwszym stopniu szkoły muzycznej na wiolonczeli zobaczyłem swojego obecnego profesora pana Bernarda Maselego podczas koncertu, zauroczyłem się wówczas jego grą i instrumentem na którym grał, a był nim wibrafon. Tak rozpoczęła się moja przygoda z jazzem i zarazem z wibrafonem. Wspomniałeś o rodzinnych tradycjach muzycznych, owszem, były spore i do tego jazzowe, jednak trochę zapomniane. Dowiedziałem się o nich w momencie w którym sam się zainteresowałem jazzem.

Czym wibrafon różni się od innych instrumentów - np. od pianina? To chyba trudne trafiać pałkami w różne sztabki, tak by uzyskiwać pożądane dźwięki. Czy wszyscy wibrafoniści grają aż czterema pałkami?

- Każdy instrument jest inny. Każdy cechują jakieś trudności. Trudno jest określić jednowymiarowo na którym się gra prościej, a na którym trudniej. Nie od razu można trafiać pałkami w odpowiednie sztabki, chociaż wydaje mi się, że nie jest to aż tak trudne jak mogłoby się wydawać. Nie wszyscy wibrafoniści grają czterema pałkami. Spora część wibrafonistów, zwłaszcza starszego pokolenia gra dwoma (przykładowo Milt Jackson), część gra i dwoma i czterema (Mike Mainieri), ale są i tacy którzy grają aż sześcioma (Karol Szymanowski). Najczęściej jednak można spotkać obecnie wibrafonistów grających właśnie czterema pałkami.

Skąd pomysł, by pracę magisterską poświęcić historii Śląskiego Jazz Clubu? Co w niej wyjątkowego, że zdecydowałeś się na taką tematykę? Jak zareagowali na to recenzenci Twojej pracy i promotor?

- Wybór tematu pracy był dla mnie z pewnych względów oczywisty. Śląski Jazz Club to od najmłodszych lat miejsce bardzo mi bliskie. To właśnie tutaj miałem pierwszy kontakt z muzykami jazzowymi oraz z publicznością, przed którą jako młody chłopak miałem możliwość występowania podczas jam sessions.

Powiązania ze Śląskim Jazz Clubem mam także rodzinne. Jednym z członków-założycieli był mój dziadek Eugeniusz Rebol, a mój brat Wojciech Pieszka działa w obecnym zarządzie stowarzyszenia. Gliwice to moje rodzinne miasto, które chyba „od zawsze” tętniło jazzem, a Śląski Jazz Club to bez wątpienia serce śląskiego ruchu jazzowego. Temat ten został bardzo entuzjastycznie przyjęty zarówno przez recenzenta pracy dra hab. Wojciecha Niedzielę, który również jest związany ze śląskim środowiskiem jazzowym jak i przez mojego promotora dra hab. Bernarda Maselego.

Odnośnie promotora, to bardzo znany muzyk jazzowy, który podobnie jak Jerzy Milian mocno wspiera Twój talent? Jak się do tego odnosisz? Przecież dopiero co skończyłeś studia... I kim dla Ciebie jest Jerzy Milian? Czy masz swojego mistrza?

- Zarówno Jerzy Milian jak i Bernard Maseli są bardzo życzliwymi mi ludźmi. Bardzo wspierają to co robię, i jest to dla mnie niesamowite wyróżnienie. Obaj są już ikonami polskiego wibrafonu i zajmują szczególne miejsce w historii polskiego jazzu. Możliwość uczenia się u tak wspaniałych muzyków to dla mnie wielki zaszczyt. Wielu wibrafonistów jest dla mnie inspiracją i bardzo cenię ich dorobek artystyczny, z kolei ze względu na specyfikę nurtu muzycznego jaki obrałem, swoich mistrzów upatruję głównie wśród pianistów takich jak Keith Jarrett czy Esbjörn Svensson.

Masz na swoim koncie wiele nagród. Powiedz, która jest dla Ciebie najcenniejszą?

- Oczywiście wszystkie nagrody są dla mnie bardzo ważne, jednak chyba najcenniejszą nagrodą dla mnie jest Indywidualna Nagroda Specjalna za kompozycje na XXXI Międzynarodowym Konkursie Młodych Zespołów Jazzowych Jazz Juniors 2007 w Krakowie. Zawsze miałem spore opory przed prezentowaniem swoich kompozycji, gdyż nie miałem śmiałości w ujawnianiu swojej twórczości. To, że moje utwory zostały zauważone było dla mnie bardzo ważne.

W Twoich autorskich kompozycjach, można odnaleźć sporą dawkę ekspresji. Skąd w Tobie tyle emocji? Czy łatwo jest napisać muzykę jazzową? Czy nie jest tak, że w tym nurcie wszystko, co było do napisania, zostało już napisane?

- Wydaje mi się, że mam coś do przekazania w muzyce. Często są to rzeczy czysto abstrakcyjne, stąd trudno mi sformułować co chcę przekazać. Jednak kładę duży nacisk na kontakt ze słuchaczem, chciałbym wzbudzić w nim jakieś emocje. Czy łatwo pisać muzykę jazzową… myślę, że trudno (śmiech). Są tacy, którym przychodzi to dużo prościej, ale ja do nich nie należę. A czy zostało już wszystko napisane… z całą pewnością nie. Muzyka niesie ze sobą takie bogactwo barw i brzmień, że wyczerpanie tych zasobów zdaje się być niemożliwe. Już kilkadziesiąt lat temu Joachim Ernst Berendt w swojej książce pt. „Wszystko o Jazzie” napisał; „ilekroć w historii jazzu zmieniały się style, zawsze znajdowali się ludzie, którzy mówili o zmierzchu muzyki jazzowej - tak jakby z zasady zmierzch jakiegoś stylu mógł świadczyć o zmierzchu samej muzyki. Takich ludzi nie brak i dziś, ale rozwój już tyle razy przeszedł mimo nich, że można sobie oszczędzić walki z biadaniami na temat ‘śmierci jazzu’”.

I na koniec - wiem, że przez rok miałeś przerwę od studiów i broniłeś się z rocznym poślizgiem. Po Twoim koncercie usłyszałem z ust prof. Schmidta, że "ten rok przerwy dobrze Ci zrobił" - jak interpretujesz te słowa?

- Rok przerwy wyniknął z przyczyn zdrowotnych, ale myślę, że dał mi czas na uporządkowanie całego ogromu informacji, które zdobyłem na studiach. Myślę, że  pozyskany w ten sposób czas pozwolił mi na lepsze wykorzystanie ostatniego roku.


MM Silesia poleca:


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto