Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cmentarz Hutniczy w Gliwicach: Odnowili nagrobek Baildona, Szkota, który został Ślązakiem

Marlena Polok-Kin
.
. fot. Wojciech Baran
Na gliwicki Cmentarz Hutniczy przy ulicy Robotniczej powrócił piękny, żeliwny nagrobek słynnego inżyniera i konstruktora, który zrewolucjonizował śląskie hutnictwo żelaza i cynku, Johna Baildona.

Tak, to ten człowiek od Królewskiej Huty w Chorzowie, Królewskiej Odlewni Żelaza w Gliwicach (dziś GZUT), właściciel huty, która potem nosiła jego imię, i wielu innych kotwic śląskiego przemysłu hutniczego. A ponieważ wrócił po cichu, Małgorzata Malanowicz, prezeska Stowarzyszenia "Gliwickie Metamorfozy", postanowiła przypomnieć tę niezwykłą postać i wypromować niezwykłe miejsce, jakim jest Cmentarz Hutniczy przy Robotniczej. Już w tę niedzielę.
Na przeniesienie nagrobnego pomnika Baildona na cmentarz przedstawiciel wojewódzkiego konserwatora zabytków w Katowicach zezwolił w lipcu. Dotąd nagrobek wybitnego inżyniera stał na terenie Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych - miejsca, którego wielka kariera i sława związana jest z jego osobą. Co ciekawe - historia spięła się w tym miejscu jak klamrą. To także GZUT wygrał bowiem przetarg na renowację nagrobka Baildona.

- Uspokajaliśmy zaniepokojonego członka rodziny Bail-donów, Filipa, z którym jesteśmy w kontakcie, że nagrobek nie niszczał w Gliwicach, ale rdza go już żarła, bo wykonany jest z żeliwa - tłumaczy Małgorzata Malanowicz. - Niestety, nie uda mu się przyjechać do Gliwic w niedzielę, ale bardzo chce odwiedzić grób słynnego przodka. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że przynajmniej dziś rodzina Baildonów czuje się Anglikami, są wyznania metodystycznego.
Małgorzata Malanowicz i członkowie stowarzyszenia na każdym etapie prac starali się dokumentować prace konserwatorskie. - Niestety, gdy nagrobek wracał na Cmentarz Hutniczy na początku sierpnia, nie miałam informacji, że to już się dzieje, więc nie mamy żadnych zdjęć z tego wydarzenia - żałuje.

Do tej pory monument był zdeponowany w GZUT. Głównie dlatego, że obawiano się o jego bezpieczeństwo. Z drugiej jednak strony, za murami zakładu przemysłowego był dostępny tylko okazjonalnie. Teraz może go podziwiać każdy, przychodząc na nekropolię. Członkowie stowarzyszenia byli proszeni przez władze miejskie o konsultacje w tej sprawie i konsekwentnie wskazywali - nagrobek, jak sama nazwa wskazuje, powinien stanąć na grobie Baildona.

Konserwację nagrobka sfinansował samorząd Gliwic. Wraz z przeniesieniem kosztowało to 54 tys. 129 zł. Prace przy pomniku zostały zakończone i komisyjnie odebrane w obecności przedstawicieli Wojewódzkiego Urzędu Ochro-ny Zabytków. I choć z formalnego punktu widzenia sprawa jest zakończona, "Metamorfozy" nie chciały na tym poprzestać - ale skorzystać z okazji i zaprosić wszystkich na wycieczkę w industrialną przeszłość miasta i regionu. Małgorzata Malanowicz chce umieścić na postumencie taśmę z pleksi ze srebrnymi literami z fragmentem psalmu, który w przeszłości był wyryty na nagrobku i odczytał go gliwicki pasjonat historii, Jacek Schmidt, na starych rycinach. Jest to polskie tłumaczenie niemieckiego napisu, który był tam pierwotnie. - Niech to będzie taka niespodzianka dla tych, którzy odwiedzą grób Baildona - mówi.

W niedzielę Szkoła Podstawowa nr 36, która ubiega się o nadanie imienia Baildona, oraz Stowarzyszenie "Gliwickie Metamorfozy" zapraszają na uroczystości związane z "powrotem nagrobka Johna Baildona" na Cmentarz Hutniczy. - Rozpoczynamy o godz. 12 spotkaniem na cmentarzu - zapowiada Małgorzata Malano-wicz. - Mam nadzieję, że będzie nam sprzyjała aura. Później, w szkole, mieszczącej się tuż przy nekropolii, będzie można zobaczyć montaż literacko-muzyczny, przygotowany przez uczniów, oraz wystawę poświęconą Johnowi Baildonowi - dodaje. - Zaś 14 września odbędzie się bieg patrolowy szkół "Śladami Johna Baildona".

Aż trudno uwierzyć, że ten genialny konstruktor żył i pracował w końcówce XVIII i w pierwszej połowie XIX wieku. Przerastał czasy, w których żył. Miał 21 lat, kiedy przyjechał na Śląsk, by objąć stanowisko doradcy technicznego przy budowie Królewskiej Odlewni Żelaza w Gliwicach. Ściągnął go na Śląsk Fryderyk von Reden, dyrektor Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu. Z zadania zaprojektowania i nadzorowania budowy wielkiego pieca hutniczego opalanego koksem, pierwszego w Europie (poza Anglią), wywiązał się znakomicie. Pod kierownictwem Redena, wraz z Janem Weddingiem nadzorowali budowę Królewskiej Huty Żelaza w dzisiejszym Chorzowie, która stała się największym i najnowocześniejszym zakładem metalurgicznym w Europie. Brał udział przy kon-strukcji i odlewie najstarszego na kontynencie europejskim wiszącego mostu żelaznego nad Strzegomką w Łażanach na Dolnym Śląsku. Łuki nośne mostu odlano w zakładach hutniczych Mała Panew w Ozimku i ustawione w 1796. W 1799 według pomysłu von Redena, Baildon i Wedding opracowali projekty techniczne i kosztorysy nowej huty, która otrzymała nazwę Królewska Huta (niem. Königshütte) i stała się najnowocześniejszą hutą ówczesnej Europy. Z Redenem zaprojektował Kanał Kłodnicki i Główną Kluczową Sztolnię Dziedziczną w Zabrzu. W 1804 z własnych pieniędzy wybudował hutę cynku na Wełnowcu. Zabytkowa hala nowatorskich na jego czasy pieców muflowych została zburzona w 2005 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto