Anna Gocel, związana rodzinnie z handlem przy ul. św. Barbary wylicza koszty: 900 zł miesięcznie na ubezpieczenia, 500 zł za dzierżawę miejsca. Tymczasem handel idzie tylko kilka miesięcy w roku - od połowy maja do końca września. Reszta roku to martwy okres, a klientów i tak ubywa.
- Kiedyś handlowało się przed wejściem do klasztoru, potem tam, gdzie jest parking przy ul. 7 Kamienic - wspomina jedna z handlarek związana z tym handlem od pokoleń.
Tutaj handlować nie wolno
Teren przed klasztorem jest własnością paulinów. Straż klasztorna i strażnicy miejscy pilnują, żeby nikt, kto nie ma zezwolenia klasztoru, nie handlował w tym miejscu. Przy 7 Kamienic jest parking, który miasto oddało klasztorowi na cele kultu religijnego.
Teraz pielgrzymi przywożeni są do sanktuarium autokarami na parkingi przy domu pielgrzyma i przy 7 Kamienic. I idą prosto na Jasną Górę. A tam sprzedawane są pamiątki i dewocjonalia w klasztornych halach Claromontana.
Kupcy ze św. Barbary w 2002 roku zapłacili 250 tys. zł za wybrukowanie chodnika i postawienie 130 drewnianych kramów. Dostali wtedy od miasta dzierżawę na 15 lat. Stowarzyszenie płaci rocznie 55 tys. zł. Kicz już nie jest w cenie
Na ul. św. Barbary dominują dewocjonalia, zwykle w kiczowatym guście. Są obrazy Matki Boskiej, nie tylko Madonny Częstochowskiej. Najdroższe są te ze świecącymi lampkami (po 250 zł). Sporo jest portretów papieża Jana Pawła II w różnych pozach, a także w kompozycji z zegarem i Jasną Górą w tle. Nie ma portretów papieża Benedykta XVI. Chętnie kupowane są kompozycje kolorowych zdjęć świętych, papieża i Maryi przyklejone do deseczek. Są zakopiańskie laski i oscypki. Chętnie kupowane są kolorowe, plastikowe butelki na wodę święconą w kształcie Matki Bożej z Dzieciątkiem w koronach, po 7 zł i Złote Róże Papieskie za 10 zł.
Nowością są aniołki z imieniem. Można sobie wybrać swojego. Nowość to także przywieszki na drzwi, w kształcie drogowego znakuj stop z napisami w stylu "Tu rządzi Irek", "Strefa Magdy". Można wybierać w różańcach, medalikach. Plastikowa makieta klasztoru może być złota, srebrna, biała. Dla kierowców są świecące w ciemnościach breloczki z wizerunkiem patrona automobilistów św. Krzysztofem. Problem w tym, że nawet nowości w tym roku słabo się sprzedają.
W sklepach też narzekają
Na mniejszą sprzedaż narzekają nie tylko właściciele straganów, ale i sprzedawcy z Claromontana, sklepu, który znajduje się tuż przy wejściu do jasnogórskiego klasztoru. Co ciekawe, za mniejsze obroty obwiniają handlujących w budkach przy ul. św. Barbary.
- Kolorowe peruki, okulary, tabliczki z imionami sprzedawane zwykle na odpustach i festynach zyskały popularność na Jasnej Górze. Powoli przechodzi to w targowisko chińszczyzny. Sprzedają tanio, więc mają ruch. Ale sprzedają głównie zabawki, które nie mają nic wspólnego z tradycją i pamiątkami dla pielgrzymów - mówi kobieta sprzedająca w sklepie Claramontana.
Dobre wyroby są droższe
Chińskie dewocjonalia są najczęściej reprodukcjami włoskich produktów, które są wysyłane jako wzorce do Azji. Ale są wykonywane z gorszych materiałów, a masowa produkcja sprawia, że są one tandetne i po prostu brzydkie. Jeszcze gorzej wyglądają figurki i różańce zaprojektowane przez samych Chińczyków.
- Najlepszym przykładem jest różaniec. Automatycznie można wykonać go tylko z plastiku. My wykonujemy różne wzory z lepszych produktów, dlatego są droższe - tłumaczy Marek Gzel, producent dewocjonaliów z Częstochowy.
- Patrząc na samą sprzedaż, faktycznie z roku na rok spada. Ale uważam, że podejście Polaków do religii i życia się zmienia. Zauważam, że chętniej kupujemy produkty dobrej jakości. To szansa dla nas, bo to my mamy produkty wykonane najlepiej i najstaranniej - dodaje Gzel.
Wsp. Martyna Świerzy
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?