Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję - parafrazuje słowa słynnej aktorki Ireny Kwiatkowskiej Małgorzata Stolarczyk, jedna z kobiet pracujących na kopalni. Brud, pył w powietrzu, czy potworny hałas im nie jest straszny.
Panie same garną się do roboty. We wszystkich kopalniach JSW pracuje 23 tysiące osób, w tym - o czym mało kto wie - 2077 kobiet. Odwiedziliśmy te pracujące w zakładzie przeróbczym na kopalni Borynia-Zofiówka.
Bo taka jest tradycja
Na pytanie, dlaczego zdecydowały się na tak ciężką pracę, mówią jednym głosem: w ich rodzinach to tradycja. Wśród wszystkich pań, które udało nam się poznać na kopalni, każda ma w rodzinie przynajmniej jednego obecnego lub byłego górnika.
- Na kopalni pracował mój pradziadek, dziadek i mąż - wylicza nam Małgorzata Głyk, która na kopalni pracuje od 1987 roku. Obecnie jest dyspozytorką na "Zofiówce".
- Zanim dostałam pracę przed komputerem, w ciepłym pokoiku, tak jak większość zaczynałam od sprzątania, zamiatania i załadunku kamienia - dodaje pani Małgorzata. Teraz pracuje w komfortowych warunkach, ale na brak obowiązków narzekać nie może. W ciągu zaledwie 10-minutowej rozmowy z nami odebrała kilkanaście telefonów z trzech różnych aparatów, dzwoniących na przemian.
Pierwszy dzień najgorszy
Panie na początku swojej kariery wcale nie były takie odważne.
- Pierwszy dzień? Z wrażenia nawet go nie pamiętam. A potem starałam się jak mogłam, żeby nie podpaść. W końcu to była moja wymarzona praca - mówi Małgorzata Stolarczyk, która od 3 lat obsługuje sterownię zakładu kamienia. - Patrzę na ten węgiel i patrzę , i powiem szczerze, że daje mi to satysfakcję. Zawsze interesowały mnie maszyny i górnictwo i kiedy tylko pojawiła się możliwość zatrudnienia, zgłosiłam się do pracy - wspomina pani Małgorzata, która jak sama twierdzi, żadnej pracy się nie boi. Potwierdza to fakt, że już samo dotarcie do jej stanowiska pracy wymaga wielkiej odwagi. Trzeba się zmierzyć z kilkunastoma zakręconymi i niezwykle stromymi schodkami.
Wszyscy jesteśmy równi
Jeśli ktoś chce pracować na kopalni, musi być gotowy na wszystko. - U nas nie ma podziału na lepszych i gorszych. Każdy jest pracownikiem i jest zatrudniony na tych samych zasadach. Nie ma migania się od obowiązków - mówi Róża Baranowska, która pracuje przy obsłudze maszyn. - Na hali się ciągle kurzy, dymi, woda kapie, więc jak trzeba chwycić za miotłę i łopatę, to się nie zastanawiam, tylko zasuwam - dodaje pani Róża, która na kopalni pracuje 35 lat. - Choć tyle czasu spędziłam w tym huku, słuch mam lepszy niż niejeden pracownik biurowy - żartuje pani Róża.
Prawdziwe Ślązaczki
Jak się okazuje, w kopalnianym środowisku najlepiej czują się jastrzębianki i żorzanki. Dlaczego? - Mamy czarną krew i rozumiemy górnictwo - mówi Mirosława Kaczor. - Jestem dumna z tego, że pracuję właśnie tutaj. Uznaję to za dowód swojej śląskości. Cieszę się, że mój syn poszedł do szkoły górniczej - dodaje pani Mirosława, która na "Zofiówce" pracuje od 1982 roku. - Nigdy nie miałam chwili zwątpienia. Bywają słabsze dni, ale nie zmieniłabym tej pracy - kwituje.
Szacunek im się należy
I choć w pracy traktowane są na równi z mężczyznami, ich koledzy chylą przed nimi czoła.
- W górnictwie pracują naprawdę twarde kobiety. Niejedno widziały i niejedno robiły. Nie boją się łopaty, ani brudu. Co jak co, ale szacunek im się naprawdę należy - mówi Marian Mokrosz, kierownik zakładu przeróbczego w kopalni Borynia-Zofiówka.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?