Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Filmy, bez których nie można zrozumieć naszego regionu

Teresa Semik
„Młyn i Krzyż”, najnowszy film Lecha Majewskiego, urzeka wspaniałymi zdjęciami, kręconymi m.in. na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej
„Młyn i Krzyż”, najnowszy film Lecha Majewskiego, urzeka wspaniałymi zdjęciami, kręconymi m.in. na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej FOT. WWW.THEMILLANDTHECROSS.COM
„Sól ziemi czarnej” Kazimierza Kutza na długie lata utrwaliła stereotyp śląskości z dymiącymi hałdami, domami z czerwonej cegły, biedaszybami i smrodem kominów fabrycznych. Mamy za to poetyckie wizje Lecha Majewskiego, uwiecznione w „Angelusie” czy w „Młynie i Krzyżu”

Chciałem „Solą ziemi czarnej” przyczynić się do powstania artystycznej mitologii Śląska, która nobilituje kulturalnie ten region – mówi Kazimierz Kutz o swoim filmie z 1970 roku, niezaprzeczalnie wyjątkowym. Od niego rozpoczyna się rozwój tak zwanego kina śląskiego.

Gdyby Kutz kręcił współczesny film o Śląsku, to byłby o nowym dramacie tego regionu – odtrąceniu.

– Na pewno powstałby smutny film, bo musiałby ukazywać ogrom zniszczeń

i biedy. Musiałbym przywołać spustoszenie w pejzażu śląskim i te poprzemysłowe ugory – mówił reżyser Kutz dla naszej gazety kilka lat temu. Nie powstał taki obraz, ale też reżyser sam przyznaje, że tworzone przez niego kino jest już historią.

Mamy za to poetyckie wizje Lecha Majewskiego z młodszego pokolenia reżyserów, dotykających śląskich klimatów. Obydwaj wielcy i utytułowani, obydwaj dzierżą palmę pierwszeństwa w swoich kategoriach. Kutz w śląskiej tematyce kina historycznego, Majewski – kina artystycznego, inspirowanego malarstwem. Za najbardziej ważne obrazy o regionie uważam zarówno „Sól ziemi czarnej”, jak i „Angelusa”.

Kino od swojego zarania kształtuje świadomość oraz tożsamość. „Sól ziemi czarnej” na długie lata utrwaliła stereotyp śląskości z dymiącymi hałdami, domami z czerwonej cegły, biedaszybami

i smrodem kominów fabrycznych. Utrwaliła stereotyp śląskiej kobiety z trzema „K” – Kirche, Kuche, Kinder, czyli kościół, kuchnia, dzieci. Ślązak, według Kutza, jest górnikiem, powstańcem albo zaprzańcem.

Wizjoner kina, Lech Majewski pokazuje inny Śląsk – magiczny, zabawny i pięknie plastyczny. „Angelus”, z 2001 roku, opowiada o górniku malarzu, Teofilu Ociepce, a furgające anioły wprowadzają widza w świat baśni, alchemii, ludowych wierzeń. Majewski jest do dziś najbardziej znanym za granicą śląskim reżyserem filmowym. Realizował także spektakle multimedialne i teatralne, happeningi i opery w Anglii, USA, Brazylii, Niemczech. Niebywałym zamierzeniem artystycznym jest jego „Młyn i Krzyż”. Majewski sięgnął tym razem do pracy Petera Bruegla, a sceny do filmu kręcił m.in. na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, chorzowskim Skansenie.

– W żadnym regionie Polski, oprócz Górnego Śląska, nie powstała odrębna poetyka filmowa – uważa prof. Tadeusz Miczka z Uniwersytetu Śląskiego. Środowisko filmowców, także amatorów, czerpiące inspiracje z kultury i historii regionu jest wyjątkowo liczne. Tutaj powstały kolejne filmy Kutza: „Na straży swej stać będę” i „Zawrócony”. Janusz Kidawa nakręcił obraz „Anna i Wampir” – o milicjantach tropiących seryjnego mordercę w Zagłębiu oraz „Pejzaż horyzontalny” – o ludziach przybywających z całej Polski na wielką budowę. Za twórcę nowej formuły śląskiej komedii krytycy uznali Jana Kidawę-Błońskiego, reżysera „Trzech stóp nad ziemią”, „Pamiętnika znalezionego w garbie”.

Znakiem firmowym kina regionalnego jest również dorobek Wytwórni Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. „Bolek i Lolek” czy „Reksio” powędrowali stąd daleko w świat.

Z Amatorskim Klubem Filmowym „Śląsk” związani byli w latach 50. i 60. tacy ludzie kina, jak: Sławomir Idziak, Antoni Halor, Jerzy Sztwiertnia, Zygmunt Duś, a nawet przyszły reżyser teatralny Konrad Swinarski. Wiele lat później kuźnią filmowych talentów stał się utworzony z końcem lat 70. Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. Ta katowicka szkoła wypuściła takich absolwentów jak Waldemar Krzystek, Magdalena i Piotr Łazarkiewiczowie, Magdalena Piekorz, Michał Rosa, Maciej Pieprzyca, Krzysztof Lang.

Ogromny wkład do polskiego kina wniosła Barbara Ptak z Katowic, która zaprojektowała kostiumy do ponad 80 filmów i seriali telewizyjnych, także o tematyce śląskiej. Z największymi filmowcami współpracuje kompozytor Wojciech Kilar, który skomponował muzykę do ponad 160 filmów. Adam Sikora z Mikołowa jest dziś najbardziej wziętym operatorem („Młyn i Krzyż”, „Angelus”, „Wojaczek”, „Boża podszewka”, „Dama Kameliowa”, „Gdy tańczyła Isadora”).

W wielu filmach zagrały śląskie pejzaże. Najczęściej chyba osiedle górnicze i sąsiadująca z nim kopalnia „Wieczorek” w Katowicach-Nikiszowcu (m.in. „Sól ziemi czarnej”, „Angelus”). Bytomska dzielnica Bobrek wykorzystana została w filmie Dagmary Drzazgi („Bobrek dance”) oraz Majewskiego („Angelus”). Wnętrza Teatru w Cieszynie wykorzystane zostały w „Ziemi obiecanej” Andrzeja Wajdy, a w Ogrodzieńcu rozgrywała się akcja jego „Zemsty” Fredry. Filip Bajon „Magnata” wprowadził do pałacu w Pszczynie, a Wojciech Has wysłał Zbigniewa Cybulskiego („Rękopis znaleziony w Saragossie”) na zamek w Olsztynie koło Częstochowy.

Filmowcy zachwycają się plenerami z Pałacem Kawalera w Świerklańcu i drzewostanem starego parku. Ekipa Filipa Bajona, realizująca „Przedwiośnie”, pojawiła się tam w dniu, w którym gościła w Kawalerze wycieczka z Niemiec. Wcześnie rano goście hotelowi wyjechali do Krakowa, a filmowcy w tym czasie przystroili pałac w sztandary rewolucjonistów rosyjskich. Kiedy Niemcy zobaczyli przy wejściu bolszewików, byli przekonani, że w Polsce dokonał się pucz i żołnierze właśnie na nich czekają. Poważnie myśleli o ucieczce.

Z kronikarskiego obowiązku należy przypomnieć, że liczba kin w nowej rzeczywistości zmalała kilkakrotnie, a liczba widzów aż ośmiokrotnie.

Dziesięć filmów, bez których nie można zrozumieć naszego regionu

1 „Sól ziemi czarnej”, reżyseria Kazimierz Kutz. Nostalgiczna i barwna opowieść o pierwszym, zakończonym klęską powstaniu śląskim 1920 roku. Zawiera wszystko – tragizm tamtych czasów i elementy na wskroś komediowe, zaprawione śląskim humorem. Nikt przed Kutzem nie nobilitował tak górnośląskiej kultury, pokazanej na tle historycznych wydarzeń. Reżyser Krzysztof Zanussi skomentował: „Po tym filmie każdy chciał być Ślązakiem”.

1. (ex aequo) „Angelus”, reżyseria Lech Majewski. Komedia metafizyczna o tym, „jak promień z Saturna miał dupnąć w Ziemię”. Piękna i malownicza bajka o Śląsku – górnikach okultystach zapatrzonych w sztukę i proroctwo, które miało się spełnić nad Śląskiem. Region namalowany na nowo. Literat Tadeusz Kijonka powiedział: – Podziwiam Majewskiego za jego poetyckie wizje i konsekwencję, z jaką robi kino artystyczne.

3. „Blisko, coraz bliżej”, reżyseria Zbigniew Chmielewski. Jeden z najlepszych polskich seriali. Saga rodzinna obejmująca losy śląskie w latach 1863 – 1945. Wiernie oddaje przemiany na Śląsku. Ród Pasterników żyje w miejscu, gdzie stykają się granice trzech mocarstw. Wielkie wydarzenia polityczne wciskają się bez pytania do ich domów, a mimo to próbują ocalić własną kulturę i siebie samych. Kino zaangażowane.

4. „Paciorki jednego różańca”, reżyseria Kazimierz Kutz. Krajobraz Górnego Śląska odchodzi w zapomnienie i ten film dokumentuje te niepodważalne przemiany. Dla jednych przeprowadzka ze starych biedadomów do bloków jest zwycięstwem. Dla emerytowanego górnika – życiową klęską, bo wyrywa go z korzeniami z dawnej wspólnoty. Ostatnia część śląskiego tryptyku Kutza (po „Soli ziemi czarnej” i „Perle w koronie”).

5. „Magnat”, reżyseria Filip Bajon. Saga rodu arystokratów niemieckich na kresach zachodnich, zrealizowana na podstawie dziejów książąt pszczyńskich von Pless. Ważne są tutaj wzajemne relacje polsko-niemieckie, a także los jednostki uwikłanej w doniosłe wydarzenia dziejowe z pierwszej połowy XX wieku. Mamy i zdradę,

i miłość. Czyny wzniosłe i podłe. Bajon wyreżyserował również serial telewizyjny o magnatach pt. „Biała wizytówka”.

6. „Grzeszny żywot Franciszka Buły”, reżyseria Janusz Kidawa. Zabawna ballada w gwarze śląskiej dowodzi, że śląszczyzna ma się dobrze i może być zrozumiała dla wszystkich. Znakomity humor, dobra gra aktorska naturszczyków znanych ze scen estradowych i wszystkie śląskie problemy lat 30. w jednym. Kidawa przyznał, że w zbudowaniu otoczki obyczajowej pomogła mu nowela „Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny” Janoscha.

7. „Śmierć jak kromka chleba”, reżyseria Kazimierz Kutz. Ważny film ze względu na najnowszą historię Polski. Nawiązuje do wielkich haseł Solidarności i wielkich ideałów, w rzeczywistości opowiada o zwykłych górnikach, którzy naprawdę uwierzyli w swoją siłę i chcieli zmieniać Polskę. Scenariusz wiernie oddaje atmosferę wydarzeń w kopalni Wujek w pierwszych dniach stanu wojennego. Realizm jednych zraża, dla innych jest atutem.

8. „Ptaki ptakom”, reżyseria Paweł Komorowski. Wstrząsający film wojenny z pierwszych dni września, nakręcony na fali legend o bohaterskiej obronie Katowic, której się podjęli harcerze i powstańcy. Choć najnowsze badania historyków nie potwierdzają ich heroizmu w takim wymiarze, jak głosiły mity, nie umniejszają chwały. Kawał rzetelnego kina warty refleksji nad historią Śląska, ciągle jeszcze nie do końca zbadaną.

9. „Skazany na bluesa”, reżyseria Jan Kidawa-Błoński. Ktoś kiedyś wymyślił, że Śląsk kocha bluesa, bo to muzyka ludzi ciężkiej pracy. Ale Ryśka Riedla słuchali fani z całej Polski, koczowali na jego grobie, choć ćpał, krzywdził rodzinę i zespół. Jak tu nie zmierzyć się z taką legendą? W realizacji legenda wymknęła się reżyserowi spod kontroli, ale znakomita jest gra aktorska pary głównych bohaterów. Oddany klimat wielkich bezdusznych blokowisk.

10. „Święta wojna”, reżyseria Marek Bielecki, Dariusz Goczał. Gdyby Ślązacy mogli zabić Bercika, zrobiliby to bez zmrużenia oka, tak go nienawidzą. Bercik żyje, bo lubią go oglądać telewidzowie w innych częściach kraju. Gdyby było inaczej, Warszawa zamordowałaby go dawno. Dzięki Bercikowi gwara śląska została spopularyzowana poza Śląskiem. Serial odniesie większy sukces, jeśli Ślązacy zaczną się śmiać także z siebie, nie tylko z goroli. TES

Z reżyserem Lechem Majewskim rozmawia Teresa Semik

Czy Śląsk kocha swoich twórców?
Nie za bardzo i nie potrafię wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Niewątpliwie jest lepiej niż było, ale to wciąż przypomina walkę z wiatrakami.

Mamy Instytucję Filmową „Silesia-Film”, powołaną do promowania i upowszechniania X Muzy. To za mało?
W ubiegłym roku „Silesia-Film” obiecała mi pieniądze na mój nowy projekt, ale nie dała ani grosza. W ogóle nie wiem, o co w tej instytucji chodzi i komu chce służyć.

Zastanawia się pan czasem, dlaczego Śląsk nie potrafi zagospodarować ogromnego potencjału tkwiącego w twórcach kina, którzy tu żyją, tworzą lub choćby tutaj kończą szkoły?
Myślę, że przyczyna tkwi w zbyt łatwym godzeniu się na to, co powie Warszawa. To zniewolenie przeorało naszą świadomość do tego stopnia, że gdy ograniczano działalność katowickiego ośrodka telewizyjnego, nikt nawet nie kiwnął palcem w jego obronie.

Wszystko, co dobre, nie może powstać na prowincji. Tak myśli Warszawa.
Ale takie myślenie jest absurdalne i nie wolno mu się poddawać. Dlaczego w regionie nie można stworzyć czegoś nowego, dobrego dla ludzi kina właśnie po to, żeby oni stąd nie wyjeżdżali?

Jak zatrzymać ten exodus do innych ośrodków? Ma pan jakiś pomysł?
Mogłaby powstać na Śląsku wytwórnia współpracująca z filmowcami i dysponująca sprzętem gotowym do odpłatnego wynajęcia? Można skorzystać z wypracowanych form w innych krajach. Ekipa, która filmuje w regionie, musi zatrudnić miejscowe siły. Wtedy pieniądze zostaną na Śląsku, a z nimi ludzie kina. Jednocześnie wytwórnia poprzez system opłat promuje rodzimych twórców.

Ma pan wciąż poczucie dumy, że pochodzi ze Śląska?
Oczywiście, że mam. To jest region najbliższy memu sercu. Pejzaż śląski ukształtował mnie i wypełnił wewnętrzną przestrzeń. Śląsk to moje dzieciństwo, młodość – jest moją inspiracją.

Gdyby pan kręcił współczesny film o Śląsku, jakich tematów by dotykał?
Wolę odkrywać współczesność niekoniecznie w sposób bezpośredni. Jeśli nawet kręcę film z przeszłości, to on, w mniejszym czy większym stopniu, zawsze dotyka czasów nam obecnych.

Lech Majewski – reżyser filmowy i teatralny, pisarz, poeta, malarz, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz łódzkiej Filmówki. Zadebiutował jako kompozytor pisząc z Józefem Skrzekiem muzykę do opery „Pokój Saren”, którą wystawił w Operze Śląskiej. Międzynarodowy Instytut Teatru wybrał ją do grona dwunastu najlepszych oper współczesnych lat 90. W Katowicach zrealizował akcję plastyczną „Tramwaj”, przeniesioną do Dusseldorfu. Na Śląsku kręcił „Wojaczka” opowiadając historię kontrowersyjnego poety, a Międzynarodowa Federacja Klubów Filmowych uznała ten obraz za Najlepszy Niezależny Film Europejski roku 2000. Potem był „Angelus” i ostatnio „Młyn i Krzyż”. W Łodzi przygotował polską prapremierę „Króla Ubu” Pendereckiego, a w Warszawie „Carmen”. W świecie nakręcił „Więźnia z Rio”, „Lot świerkowej gęsi”, „Basqiat”. The Museum of Modern Art w Nowym Jorku zorganizowało w 2006 roku indywidualną retrospektywę jego twórczości.TES

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto