Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Gostyński: Odry nikt tutaj nie chce

Arkadiusz Biernat
Grzegorz Gostyński: Odry Wodzisław nikt tuttaj nie chce
Grzegorz Gostyński: Odry Wodzisław nikt tuttaj nie chce Arkadiusz Biernat
Grzegorz Gostyński w szczerej rozmowie zdradza kulisy ostatnich głośnych wydarzeń związanych z Odrą Wodzisław. "Z wami jest taki problem, że tam w Wodzisławiu Śl. nikt was nie chce" - miał powiedzieć do niego jeden z działaczy... Zapraszamy do przeczytania rozmowy.

Część osób uważa Grzegorza Gostyńskiego grabarzem Odry. Często to pan słyszy?

Tego nie słucha się przyjemnie. To nie trafione zarzuty. Zrobiłem i robie wszystko, aby Odra Wodzisław nadal była na piłkarskiej mapy Polski. Ludzie związani z Wodzisławiem Śl. Mówili, abym sobie odpuścił sprawy klubu. Jestem kibicem Odry od dziecka i nie mogłem jej zostawić. Wierzę, że wszystko wyprostuję. Cel jest taki, żeby Odra od nowego sezonu grała w IV lidze. Wtedy klub przekażę miastu, które zdecyuduje czy go to interesuje. Uśmierciłem Odrę? Jeśli nawet, to tylko to co sam stworzyłem, aby ratować klub.

IV liga miała być w tym sezonie. Żeby zrozumieć, co się wydarzyło trzeba się wrócić kilka lat do tyłu.

Wszystko zaczęło się kiedy upadła I- ligowa Odra. Wtedy znajomy zmobilizował mnie żebym pomógł kibicom stworzyć klub. Przekonywaliśmy Podokręg Rybnik żeby przynajmniej z racji zasług drużyna mogła rozpocząć rozgrywki w A- klasie. Byłem na głosowaniu i nie wierzyłem w co słyszę. Skazano nas na C- klasę. W Podokręgu Rybnik byli niezadowoleni z tego, jak ich traktowali poprzedni działacze. Zarzucali, że w czasach ekstraklasy musieli bilety kupować na mecze i tym podobne. Twierdzili, że za to wszystko Odra musi odcierpieć i zacząć od C- klasy. Kibice nie byli temu winni, a za to ich karano.Wracając do drużyny, pomagałem jej i kibicowałem. Ale chyba wszyscy wtedy zdawali sobie sprawę, że miejsce Odry jest wyżej.

Wtedy pojawił się pomysł połączenia z Bogdanowic?

Dzięki moim kontaktom zawodowym dowiedziałem się, że w Bogdanowicach jest klub w III lidze, bez zadłużenia, poukładany, który rozważa wycofanie się z rozgrywek. Była dyskusja i też sądowaliśmy ten pomysł wśród kibiców. Pewnie, że nie wszyscy byli za, ale większość chciała tego. Doszło do tego, że robimy III ligę. Nie byliśmy w stanie prowadzić dwóch klubów i zrezygnowaliśmy z drugiej drużyny, która awansowała do B- klasy. Było mi szkoda piłkarzy, ale to rozumieli.

Jak wtedy układała się współpraca na linii Odra – Miasto?

Na dzień dobry problemem było to, że jesteśmy z Bogdanowic, a gramy w Wodzisławiu Śl. Twierdzono, że miasto nie może nam pomóc. Graliśmy za własne pieniądze, wynajmowaliśmy stadion z wszystkimi opłatami. Kibicuję chłopakom z MKP i dziewczynom z SWD Kokoszyce, ale jakoś mogą grać za darmo na obiekcie. My nie mogliśmy. Chociażby twierdzono, że nie mogą za złotówkę udostępniać obiektu, bo jesteśmy prywatną spółką. W Gliwicach też jest spółka i tam miasto utrzymuje ekstraklasowy klub (red. Piast Gliwice). Nie chcieliśmy być na utrzymaniu miasta, tylko większej pomocy.

Radziliście sobie?

Z pewną grupą sponsorów dokładaliśmy do klubu licząc, że kiedyś wreszcie miasto pomoże. Skończyliśmy sezon, utryzmaliśmy III ligę. Zmieniła się nazwa i siedziba klubu. Ale okazało się, że miato znów nie może nam pomóc. Twierdzono, że jest połowa roku i budżet już jest zatwierdzony i nic nie mogą zrobić. Z tego co wiem, to MKP też powstało w trakcie roku i otrzymało dotacje jako nowy podmiot. Nam powiedziano, że dla nowego podmiotu też nie mogą zrobić wyjątku. Nic tylko same koszty. Dopiero w zimie otrzymaliśmy z miasta 100 tys. zł. Dostaliśmy też umowę za promocję, ale za to płaciliśmy stadion.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Problemy zaczęły się w 2013 roku?

Pan Dariusz Solarski (red. były sponsor Odry, właściciel Kia Soley)wycofał się ze współpracy. Wiele nam pomógł. Bez niego już dawno Odry nie byłoby. Pojawił się kolejny zainteresowany współpracą duży sponsor. Było spotkanie w urzędzie miasta z prezydentem. Wstępne rozmowy. Reakcja miasta była taka, że sponsor stwierdził że nie będzie pchał się na chama. Zaproponował stworzenie spółki celowej z udziałem miasta, ale przy niej się nie upierał. Był gotów rozważyć inne propozycje. Ale takich nie złożono.

Pojawił się dylemat, co robić?

Po fiasku tych rozmów zrozumiałem, że Odra może przetrwać w Wodzisławiu Śl., ale nie ze mną, bo nie byłem przez wpływowe osoby w lokalnym środowisku namaszczony do tego. Nie byłem pożądny w mieście. Wystarczyło mi otwarcie powiedzieć, że nie jesteśmy godni współpracy. Wiedziałbym na czym stoję. Wiedziałem, że w magistracie nie chcą ze mną rozmawiać. Ale nie mogłem zostawić klubu. Nikt nie był zainteresowany jego przejęciem. Zacząłem się zastanawiać, co zrobić żeby ten klub mógł przetrwać, a ja żebym mógł odejść z czystym sumieniem.

I padł pomysł połączenia klubów?

APN Odra miała zajmować się seniorską piłką, a MKP szkoleniem młodzieży. Byłyby to dwa niezależne piony, które funkcjonowałyby jak dotychczas. Założeniem tego pomysłu było to, że prezesem ma zostać ktoś całkiem nowy. Było światełko w tunelu, że doprowadzimy to do końca i w spokoju będę mógł odejść. Pod koniec grudnia 2013 roku była wielka konferencja na stadionie. Był m.in. Prezydent Mieczysław Kieca, prezes MKP Roman Zieliński i ja. Obecni byli kibice, dziennikarze, błyskały flesze. Podpisaliśmy porozumienie i wszystko miało być pięknie.

Do połączenia jednak nie doszło. Ma pan sobie coś do zarzucenia?

To nie ja się wycofałem z tego porozumienia. Zarzucano nam długi. Na jednym ze spotkań w magistracie usłyszałem przy stole od jednego z panów: "wy tam macie 200 tys. zł długu". No to mu odpowiedziałem, powiedz mi gdzie. Odpowiedź była: "ja tylko tak słyszałem". I na podstawie tego "ja tylko tak słyszałem" MKP wycofało się z porozumienia. Mieliśmy tyllko zadłużenie w opłacie za stadion, ale to miało być załatwione przez miasto tuż po połączeniu klubów. Mało tego gwarantem był Eugeniusz Ogrodnik, ówczesny zastępca prezydenta gwarantował Romanowi Zielińskiemu, że nawet gdyby był jakiś dług, to on nie przeszedłby na MKP. Ale to było nic dla Romana Zielińskiego.

Daliśmy mu sprawozdanie finansowe, ale dla niego nie był to żaden dokument. Potem była kwestia uchwały o likwidację sekcji. Oni twierdzili, że wtedy dopiero się zastanowią co zrobią, jak my zlikwidujemy Odrę. Nie pozwoliłem wydać takiej uchwały, bo już wtedy byłoby po Odrze. Inaczej się umawialiśmy. MKP miało wydać uchwałę - zgodę na połączenie klubów. Do czego nie doszło w czerwcu, bo uchwała przepadła w głosowaniu.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Na taki finał zanosiło się od dłuższego czasu?

Pierwsze wątpliwości miałem tuż po tym jak zostałem wybrany Człowiekiem Roku 2013 Dziennika Zachodniego. Od początku mówiłem, że to nie ja wygrałem tylko Odra Wodzisław i siła kibiców jaka za nią stoi. Jednak pojawiły się głosy, że może Gostyński chce jakąś karierę robić. Zbliżały się wybory do Parlamentu Europejskiego i przyszła taka propozycja od miłościwie nam panującej partii, żebym w nich wystartował.

Nikt poważnie nie myślał, żebym został europosłem. Miałem zebrać trochę głosów i tyle. Na to się z nikim nie umawiałem. Odmówiłem. Może pomyślano, że z kim innym się układam, a może, że jestem niewdzięczny. Nikt nie był w stanie zrozumieć, że ja walczę o Odrę bezinteresowanie. Nie chciałem mieszać się w zasraną politykę. Od tego momentu zaczęło się poważne zbywanie mnie i Odry. Może mógłbym inaczej postąpić? Ale gębę mam jedną i wszystkiego nie można poświęcić.

Zarzuca pan złe intencje MKP...

Od początku byli sceptycznie nastawieni do połączenia klubów. Oczerniano nas. Twierdzono, że mamy długi. To były kłamstwa. Od kwietnia 2014 roku upominałem się o walne zebranie MKP, aby mogli wyrazić zgodę na połączenie. Miałem świadomość, że czas ucieka. Cały czas mnie zbywano. Już nie tylko w klubie, ale też w mieście. MKP wycofało się z porozumienia.

Byłem na walnym zebraniu i przed głosowaniem prosiłem o zabranie głosu. Nie pozwolono mi na to. Twierdzili, że nie mają nadal wszystkich dokumentów. Chodziło o uchwałę o likwidację sekcji, które oznaczałaby likwidację klubu bez pewności, że oni się zgodzą. Sprawodzanie finansowanie mieli i to było dla nich niczym. Wiedzieli swoje, bo cały czas mówili o naszych jakiś długach. W stylu Barei przeprowadzono szybkie głosowanie na "nie". Po czym natychmiast poproszono mnie o głos. Wyszedłem.

Pobiegli za mną kibice i poprosili żebym wrócił, bo tam toczyła się jakaś dyskusja Wysłuchałem tych kłamliwych rewelacji. Twierdzono, że nasze dokumenty otrzymali w dniu głosowania. To było kłamstwo, bo mieli je już dzień po jednym ze spotkań w urzędzie miasta. Sprostowałem kłamstwa. Nigdy nie było woli do połączenia i tyle powiedziałem.

Co wtedy pan czuł? Jaka była reakcja?

Nawet idąc na walne miałem nadzieję, że się uda. Ale potraktowano mnie jak śmiecia. Wyszedłem z myślami, co dalej robić. Były plany związane z drużyną i IV ligą. Pierwszy wniosek, to gramy dalej w opolskim związku. Ale najpierw wybrałem się do prezydenta. Chciałem dowiedzieć się, jak on widzi dalszą współpracę na linii Odra – Miasto. To MKP nie spełniło porozumienia, którego patronem był prezydent Mieczysław Kieca. Nikt nawet nie pogroził palcem w ich stronę...

Usłyszałem, że miasto wesprze klub, ale tylko kiedy znajdzie się w ramach Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Dziś pytają mnie po co to robiliśmy? Oto odpowiedź, tak chciało miasto. Mieliśmy dokumenty, byliśmy członkami PZPN i też to rozważaliśmy wcześniej.

Swoją drogą MKP zwołało walne zebranie na 30 czerwca. Było wiadomo, że 1 lipca spotyka się zarząd Śl. ZPN i nic na drugi dzień nie da się załatwić. Kolejny raz zarząd Śl.ZPN miał się zebrać po wakacjach i oni o tym dobrze wiedzieli. Stanęliśmy przed dylematem, czy się przenosić. Mieliśmy świadomość, że ta próba będzie bardzo ryzykowna. Wiedzieliśmy, jakie jest do nas nastawienie w ŚlZPN. Z drugiej strony mieliśmy dokumenty, które wskazywały na to, że cóż nam mogą zrobić.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Złożyliście wniosek o przeniesienie i wszystko wydawało się być na dobrej drodze

Wszystko skompletowaliśmy w ciągu kilku dni i złożyliśmy. Zwołanie zarządu Śl.ZPN wydawało się błahostką. Można to zrobić w każdym momencie.Tym bardziej, że nie byle jaki klub chciał się przenieść. Związek nie miał zastrzeżeń. "Jeśli czegoś będzie brakować zadzwonimy" – słyszeliśmy. Zażądano uchwały o wykreśleniu nas z opolskiego związku. Lampka się zapaliła, coś jest nie tak. Ustaliśmy z prezesem OZPN, żeby wykreślili nas dopiero wtedy, kiedy zostaniemy członkami Śl. ZPN. I tak był ten wniosek skonstruowany.

Byliśmy zapewniani, że jeśli Śl.ZPN nas nie przyjmie, to będziemy grać w OZPN. Tak się nie stało. Warunki przewidziane w uchwale nie zostały spełnione, ale w OZPN kilka klubów zbuntowało się. Nie chciało mieć dalekich wyjazdów do Wodzisławia Śl. Ponadto bali się siły drużyny. Zagroziły wycofaniem się z rozgrywek i nas wykreślono. Zwróciliśmy się o uzasadnienie tej decyzji. Mieliśmy otrzymać je w ciągu najbliższych dni, aż w końcu do nas nie dotarło do dzisiaj.

Tymczasem nie potrafiliście dojść do porozumienia z działaczami Śl.ZPN...

24 lipca zarząd Śl. ZPN przejrzał wszystkie dokumenty i rozmowa była krótka. Od osoby, która tam była wiem, że chcieli nas przyjąć ale tylko do C- klasy. Ale zorientowali się, że będziemy mieli duże szanse na odwołanie i grę w IV lidze. To byłby dla nich duży problem, więc postanowiono nie rozpatrywać wniosku i szukać braków. Następnego dnia cały czas ubiegaliśmy się o odpowiedź.

Dopiero ją otrzymaliśmy, gdy wreszcie znaleziono skrót w deklaracji członkowskiej do związku. Zamiast APN Odra Wodzisław Śląski spółka z ograniczoną odpowiedzialnością był APN Odra Wodzisław Śląski bez spółki. Jednak na pieczątce była ta nazwa pełna. Później nas zbywano.

Pan Rudolf Bugdoł (red. Prezes Śl.ZPN) twierdził, że zupełnie inna nazwa była. Kpiny. Drugim zarzutem był brak oryginału uchwały OZPN. Jeszcze wcześnej dzwoniłem do związku czy ta uchwała tam jest. Była kopia i wszystko wydawało się ok. Później zarządali oryginału. Ale to nie nasza sprawa, tylko pomiędzy organami związku. Uchwała była na stronie internetowej, co potwierdzał prezes OZPN. Jednocześnie poinformowano nas, że zarząd będzie się mógł zebrać dopiero we wrześniu. W tak ważnej sprawie!

Wtedy wystosował pan słynne listy otwarte do Zbigniewa Bońka i PZPN

Jawnie z nami pogrywano. Miałem dość. Prawnicy PZPN skontrolowali nasz KRS i stwierdzili niezgodności w nazewnictwie. Tłumaczę o co chodzi. W 2012 roku było zebranie walne udziałowców klubu. Zmieniliśmy nazwę, dodaliśmy człon Odra. W umowie napisano, że podmiot będzie używał nazwy Akademia Piłki Nożnej Odra spółka z ograniczoną odpowiedzialnością i może używać skrótu APN Odra sp. z.o.o. Ten dokument przekazano do KRS z wnioskiem o wprowadzenie zmian. Jednocześnie zmienił się zarząd, to też poprosiliśmy o wprowadzenie zmiany.

Ostatnia prośba została spełniona, a zmiany nazwy nie wprowadzono. Zorientowaliśmy się o tym wiosną 2013 roku i zwróciliśmy się ponownie do KRS z pytaniem dlaczego to nie zostało wpisane. Przyszło pismo, że nie wiedzą o co chodzi i wskazano nam kolejne braki. No to złożyliśmy kolejny wniosek wraz ze wskazanymi brakami. I echo. Uznaliśmy, że sprawa jest załatwiona, bo nic już do nas z KRS nie przychodziło. Sprawa wyszła dopiero przy przenosinach. Przypominam, że cały czas byliśmy członkami OZPN i nikt niczego nie nam nie zakwestionował.

Jeśli wszystko jest w porządku, to co było nie tak z KRS?

Okazało się w sierpniu 2013 roku, że Sąd Rejestrowy wydał postanowienie odmawiające rejestracji tych zmian. Argumentowali to tym, że słowa Akademia Piłki Nożnej nie mogą być skracane do skrótu APN. Skrótowi mógł podlegać tylko człon "spółka z ograniczoną odpowiedzialnością". Umowę przygotowywał nam doświadczony i znany notariusz z Wodzisławia Śl.

W sierpniu podobno dostaliśmy to postanowienie. Ale ono do nas nie dotarło. Na obiekcie Gosław jest trochę firm, więc rozumiem że zwykły list można zostawić w kawiarni. Ale postanowienia już raczej nie. Musi być powtwierdzenie odbioru. Gdyby się okazało, że awizo dotarło, a ja nie odebrałem listu to nie miałbym pretensji. Okazało się, że pismo odebrała osoba, która tam pracowała. Dowiedziałem się o tym od jednego z dziennikarzy. Wyjaśnił mu to rzecznik sądu, bo my nie mogliśmy się doprosić wyjaśnień.

Od 2013 roku, kiedy nie otrzymaliśmy postanowienia sądu, że tekst jednolity spółki stał się niewłaściwy. Zaczęły przychodzić pisma wzywające nas do przedstawienie tekstu jednolitego spółki. Popatrzyłem w dokumenty, przecież my to wysyłaliśmy. Tylko w formie aktu notarialnego. Doszedłem do wniosku, może ktoś nie zauważył, że na drugiej stronie od uchwały nr 2 zaczyna się tekst jednolity spółki. Napisaliśmy pismo z wyjaśnieniami, że tekst jednolity zaczyna się na stronie tej i tej. Od paragrafu tego i tego. Wysłaliśmy. Kolejne pismo przyszło.

Nie było tłumaczenia, że tekst jednolity spółki jest niewłaściwy w związku z... Tylko znowu prośba o przedstawienie tekstu jednolitego spółki. Metodą szaleńca cały czas to samo wysyłaliśmy, były też te same odpowiedzi.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Jak obecnie wygląda sytuacja z KRS?

Na dzień dzisiejszy w KRS mamy kolejną skargę złożoną z powodu tego, że nie otrzymaliśmy
postanowienia sądu z 2013 roku. Sąd Rejestrowy w tym postanowieniu powołał się na paragraf kodeksu spółek handlowych, który dotyczy spółek jawnych. Tam jest mowa o tym, że w nazwie spółki powinny być nazwiska wszystkich udziałowców, bo to spółka osób fizycznych. My jesteśmy spółką z.o.o i zwróciliśmy, że to postanowienie jest nieważne, bo powołuje się na niewłaściwe paragrafy. Byłem osobiście w KRS z prośbą o spotkanie z referendarzem. Spotkałem się z kierownikiem. Wyjaśniłem o co chodzi, poprosiłem o spotkanie. Zburzyła się i krzyczała, że tylko może być odwołanie, jak takie coś zrobiono i innej drogi nie ma. Chciałem delikatnej i bezpośredniej rozmowy z referendarzem na miejscu, to także doradzali mi prawnicy PZPN. Okazało się, że strony nie mogą spotykać się z referendarzem. Nie uzyskaliśmy żadnej informacji.

Kolejny raz jeden z dziennikarzy uzyskał od rzecznika informację, że to postanowienie które negowaliśmy zostanie przez sąd sprostowane. To tak jakby toczyła się sprawa w sądzie, a rzecznik mówił jaki będzie wyrok za dwa miesiące. Postanowienie zostało wydane długo po tym czasie, ale on już wiedział. Zaskarżyliśmy to sprostowanie.

Mamy orzecznictwo: "Co istotne mimo swojej oczywistości organ nie może sprostować rozbieżności pomiędzy rozstrzygnięciem decyzji, a jej uzasadnieniem. Taką omyłkę należy zakwalifikować do kategorii istotnych. Nie podlegającym rozwiązaniu w trybie sprostowania". W uzasadnieniu nie mogą zmienić zdania, a oni zmienili sobie artykuł. Odpowiedź jest taka: "pomyliliśmy się, ale co nam zrobicie. Tak ma być i zostanie". Poddaliśmy się i zmieniliśmy treść umowy spółki i wreszcie powinni ją wpisać. Choć już długo czekamy. Wtedy złożymy ponownie dokumenty do Śl. ZPN.

Wcale nie jest powiedziane, że Śl.ZPN was przyjmie i zaczniecie grać od IV ligi

Zdaję sobie sprawę, że nikt nam tam nie pójdzie na rękę. Dowodem na to są ich jawne kombinacje tylko po to, żeby nas nie dopuścić do rozgrywek. Śl. ZPN upiera się, że 24 lipca nie zajmował się naszą sprawą, ale jednocześnie wskazał nam braki tego dnia. Usunęliśmy je. Zgodnie z uchwałą o członkowstwie PZPN, Śl.ZPN powinien wydać decyzję w ciągu 30 dni. Tego nie zrobili. Dopiero 2 września podczas posiedzenia zarządu twierdzono, że po raz pierwszy rozpatrują sprawę.

Wówczas argumentowali, że choćbyśmy nawet tego chcieli to nie mogą nam wskazać krótszego terminu niż 30 dni na uzupełnienie braków. Wskazali nam inne braki, a my poskarżyliśmy się na to. Cały czas odnosiliśmy się do terminu 24 lipca. Wtedy też okazało się, że można zwołać szybko zarząd i tak zrobiono. 17 września odrzucono nasze członkowstwo ze względu na to, że nie uzupełniliśmy braków. Na to jest hołda dokumentów. Zakładając, że Śl.ZPN faktycznie dopiero 2 września zajął się naszą sprawą, mimo że dokumenty złożyliśmy jeszcze w lipcu, to jest raczej nienormalne żeby sprawą dużego klubu zajmowano się dopiero po 2 miesiącach. Czy to nie jest rażąca i celowa opieszałość?

Po drugie nie mieli prawa 17 września, po dwóch tygodniach odrzucić naszego wniosku, ale powinni pouczyć nas, że wskazali nam termin 30 dniowy i jeśli ich nie usuniemy, to wniosek odrzucą. Śl.ZPN złamał uchwałę PZPN. Napisaliśmy do PZPN odwołanie i wskazaliśmy, które paragrafy i w jaki sposób zostały złamane przez Śl. ZPN. Odpowiedź była w stylu: "Nie róbcie scen, zróbcie porządek z KRS, złóżcie dokumenty do Śl.ZPN i będzie w porządku". Nie było odniesienia do zarzutów, które przedstawiliśmy. Jak w mafii. Członek innego członka nie może skarżyć.

Nie zaprzeczycie, że mieliście kuratora sądowego?

Nawet nie wiedzieliśmy o tym, że go mamy. Ludzie z zewnątrz myśleli, że chodzi o jakieś długi. Tak naprawdę został on przydzielony, aby przymusić nas do zmiany w rejestrze. Wysłaliśmy skargę do właściwego sądu, a trafiło do innego. W jednym budynku jest Sąd Rejonowy i Okręgowy. Pisaliśmy do Rejonowego, tak jak powinno być. Trafiło do Okręgowego! W polskim prawie liczy się data stempla pocztowego, ale w nie w KRS. Tam liczyła się data przekazania dokumentu z sądu niewłaściwego do właściwego. A że tam sąd przytrzymał dokument o jeden dzień za długo, to skarga została odrzucona. Komedia.

Proszę spojrzeć: "Postanowienie doręczono w dniu 5 września" (red. Gostyński wskazuje na dokument). Mimo to latem dziennikarze informowali już o kuratorze. Co na to pan powie? Komedia. W gazetach byliśmy rozjeżdżani, że kurator, to pewnie długi. Ale nikt nie wiedział, że chodzi tylko o nazwę. I problem leżał przecież po stronie KRS.

Pół roku temu byłem przekonany, że prawo w tym kraju funkcjonuje. Trudno będzie trzeba się kopać, ale wreszcie wyjdzie na moje, zgodnie z prawem. Dzisiaj się okazuje, że żyjemy w kraju gdzie normalnie wyborów nie można przeprowadzić, a co dopiero tam jakaś Odra. Dostajemy nie za swoje winy. Mało tego, niezainteresowany tą sprawą klub MKP treść pisma PZPN umieszcza na swojej stronie...

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

O ile ze Śl.ZPN nie było panu nigdy po drodze, to ma pan żal do PZPN? Mógł pomóc w sprawie?

Nikomu nie leżało na sercu dobro klubu. Po naszych listach otwartych do PZPN mogło się wydawać, że wszystko załatwimy. Jeździliśmy do centrali, prosiliśmy o pomoc. W Warszawie twierdzono, że Śl.ZPN jest autonomiczny nie można mu niczego narzucić. Sugerowano, żeby związek Odrę przyjął na członka i potem wyjaśnić wszystkie nieprawidłowości.

Czyli większy żal do Śl.ZPN?

Zdecydowane. Kiedy zarząd Śl.ZPN obradował w naszej sprawie byłem w siedzibie. Jeszcze zebranie się nie rozpoczęło, a już działacze jechali po Odrze. Nie podsłuchiwałem. Czekałem przed wejściem, ściany były cienkie, a oni jeszcze przez mikrofon mówili. Pan Franciszek Wrana, z Podokręgu Rybnik, który cały czas nam robi pod górkę mówił: "To nie jest dawna Odra, tylko Bogdanowice. Oni nie kontynuują żadnych tradycji. MKP to prawdziwa Odra". To potem powtarzali inni działacze. Wcześniej z nim rozmawiałem telefonicznie, to powiedział, że sprawą Odry się nie zajmuje i głosu nie zabierze. A kim jest pan Wrana, żeby kibicom mówił który klub jest spadkobiercą tradycji?

Mało tego, podczas jednego ze spotkań wiceprezesowi Śl. ZPN Henrykowi Kuli wymksnęło się: "Z wami jest taki problem, że tam w Wodzisławiu Śl. nikt was nie chce". Pytałem o co mu chodzi, ale już nie drążył tego tematu, a później z tego zaczął się wycofywać. W statucie Śl.ZPN ma też wpisane obowiązki. Jeden z nich to pomoc prawna dla klubów. Czy nam ktoś pomógł? Nie, wręcz jeszcze kopano nas.

Przyszłość klubu zależna jest i tak od KRS?

Trzeba czakać na postanowienie KRS. Wtedy ponownie zwrócimy się do Śl.ZPN, który zarzuca nam to, że dotąd byliśmy członkami PZPN, a nie mieliśmy spełnionych wszystkich wymagań. Mamy wszystkie wymagane dokumenty, które potwierdzają nasze członkowstwo. A że ktoś czegoś nie dopełnił, to przepraszam to nie moja sprawa. Takich zasad to nawet w mafii nie ma.

Pomimo tego, że coś w papierach było nie tak, to nie z naszej winy, tylko organu PZPN. Naturalnym rozwiązaniem byłoby wyznaczenie terminu na uzupełnienie braków i tyle Tak by było, gdyby dotyczyło to innego klubu. Być może nie mam racji, może się mylę?. Celem jest IV liga. Śl.ZPN cały czas nam wmawiał, że jesteśmy nowym podmiotem. Ale PZPN wyraźnie napisał, że chodzi o przeniesienie członka, a nie przyjęcie nowego. Ale Śl.ZPN może próbować mieszać.

Może miasto wtedy pomoże?

Wyprostuję sprawy i odejdę. A co i kto z tym klubem zrobi, zobaczymy. W mieście widać, że jest wola aby to MKP był jedynym klubem w mieście. Ciekawe czy jak powstanie seniorska drużyna, to zostanie wsparta przez miasto. Pan Kieca powiedział, że będzie wspierać seniorską piłkę, ale tylko wtedy kiedy wodzisławskie środowisko piłkarskie się zjednoczy. Odra widocznie zaburza porządek i układ w mieście.

Wyleczył się pan już z piłki na działacza?

Zawsze powtarzałem, że chcę to zostawić i wrócić na trybuny. Związki, sądy, miasto... To wszystko mnie odrzuca od działalności społecznej. Znalazł się człowiek, który miał bzika na punkcie Odry. Nikt nie jest w stanie zrozumieć tego, że robię to bezinteresowanie, bo każdy myśli swoimi kategoriami – kasa, kasa... I już się z tego wyleczyłem. Takie będziemy mieć społeczeństwo obywatelskie, jeśli będzie się niszczyć ludzi, którzy chcą coś zrobić bezinteresownie.

ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami! [KLIKNIJ W LINK]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto