Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Joanna Kluzik-Rostkowska: Mój cel jest jasny, zakończyć tę polsko-polską wojnę

Agata Pustułka
Nie chciałam startować w wyborach na prezydenta Warszawy ani zostać wiceprezesem PiS, ale marzy mi się sytuacja, że Donald Tusk zasiądzie w fotelu i powie "Mam z kim przegrać" - mówi Joanna Kluzik-Rostkowska w rozmowie z Agatą Pustułką

Czy chce pani zostać polską Angelą Merkel?

Chcę pozostać Joanną Kluzik-Rostkowską, skutecznie pracującą w parlamencie.

Ma pani jednak pod ręką świetnych spin doktorów - Bielana, Kamińskiego i Migalskiego, którzy są filarami stowarzyszenia "Polska jest najważniejsza". Nie wierzę, że nie macie takich planów?

Zakładając klub odwołałam się do przysłowia.... "nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku". Właśnie ten krok robimy, mam nadzieję, że to podróż szczęśliwa dla nas i polskiej sceny politycznej.

Zaczęła pani ostro grać i to wokół pani skupiają się nadzieje coraz większej części prawicy. Pani klub błyskawicznie zgromadził 15 posłów. Nie myśli pani o tece premiera? Tak za cztery lata...

Myślę o najbliższej przyszłości, czyli przygotowaniu merytorycznego programu, twardym recenzowaniu rządu. Marzy mi się sytuacja, w której Donald Tusk usiądzie w fotelu i stwierdzi, że w końcu ma z kim przegrać.

Na razie faceci z panią przegrywają. To pani została liderką stowarzyszenia. Czy była to przemyślana strategia wizerunkowa?

Stanęłam na czele stowarzyszenia i klubu, bo miałam doświadczenie i sprawowałam funkcje, które mnie do tego przygotowały. Jestem posłanką, w rządzie Jarosława Kaczyńskiego byłam ministrem pracy i polityki społecznej, a potem byłam szefową jego kampanii wyborczej.

Kampanii nieudanej, jak twierdzi pani były szef Jarosław Kaczyński. Nie wystawił pani dobrych rekomendacji.

Wręcz przeciwnie, przyznał, że to ja wyznaczyłam retorykę tej kampanii. Wynik był zadowalający, nasz kandydat uzyskał poparcie blisko 8 mln Polaków. Startowaliśmy z niskiego pułapu poparcia, a otarliśmy się o zwycięstwo.

Pan prezes tego nie pamięta, mówi, żeby był w pewnym sensie bezwolny, że był na tabletkach. Kiedy właściwie pojawiły się wobec pani pierwsze słowa krytyki?

Padły z ust Zbigniewa Ziobry kilka tygodni po kampanii prezydenckiej. Do końca liczyłam, że uda mi się przekonać Jarosława Kaczyńskiego oraz kierownictwo PiS, by sięgnąć do dobrych doświadczeń kampanii prezydenckiej. Nie spodziewałam się decyzji komitetu politycznego o zwolnieniu, a tym bardziej, że zapadnie ona w trakcie kampanii samorządowej. Dzisiaj to już jednak historia, moja przygoda z PiS skończyła się trzy tygodnie temu i nie ma sensu do tego wracać.

Zdradziła pani PiS czy jest ofiarą intrygi Zbigniewa Ziobry? Podobno cały czas była pani nielojalna.

Przecież nielojalnemu politykowi nie proponuje się startu w wyborach na prezydenta Warszawy, czy wiceprezesury partii, a takie propozycje Jarosław Kaczyński składał mi jeszcze po wyborach.

Mnie jednak nie byłoby miło, gdyby szef porównał mnie do butów. A pan Kaczyński wobec pani nie miał oporów.

Te słowa nie wystawiają świadectwa mnie, tylko ich autorowi...

Ale wcześniej całował po rękach, bo ma ten zanikający zwyczaj...

Lloyd George powiedział kiedyś o polityce: "jeśli pragniesz piractwa, z salwami z całej burty, abordażem, egzekucjami i krwią na pokładzie, to jest właściwe miejsce".

Czy lubi pani jeszcze prezesa Kaczyńskiego? A może w polityce nie ma sympatii?

Moje polityczne drogi z Jarosławem Kaczyńskim się rozeszły, ale mój osobisty stosunek do niego się nie zmienił. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy potrafili rozmawiać o tym, co teraz się wydarzyło. Ja nie będę miała z tym najmniejszego problemu.

W PiS nie chcą silnych kobiet? Akceptowane są tylko takie bezkrytyczne wyznawczynie prezesa, jak np. Beata Kempa?

Beata Kempa jest silną kobietą, tyle że inaczej ocenia obecną sytuację. Trudno też uznać Zytę Gilowską, która była w rządzie PiS wicepremierem, za słabą kobietę. Gdy powstał rząd Donalda Tuska, licytowaliśmy się nawet, w którym gabinecie - jego czy Kaczyńskiego - była większa reprezentacja kobiet. PiS miał więcej kobiet w liczbach bezwzględnych, ale PO miała mniej liczny rząd. Ja wchodziłam do polityki w czasach, gdy już nie podlegało dyskusji, że nowoczesna partia nie może się bez kobiet obejść. Zajęłam się sprawami, którymi wcześniej mężczyźni się nie zajmowali - problemami rodzin, pomocą społeczną.

Pani akcja polityczna wygląda jak bardzo udana wendeta. Myśli pani, że PiS się rozleci?

Mam nadzieję, że PO i PiS wyzwolą się z żelaznego uścisku emocji i uda się w końcu w parlamencie rzeczowo rozmawiać o przyszłości Polski. Ja jestem zdeterminowana, by wojnę polsko-polską zakończyć.

W Polsce partie dzieli się na te, które mają zdolności koalicyjne i te, które ich nie mają. Czy pani stowarzyszenie, w przyszłości pewnie partia, weszłoby w koalicję z PO.

Dziś jesteśmy zainteresowani stworzeniem nowej oferty dla Polaków, którzy muszą wybierać między PiS a PO. Chcemy być rozsądną i twardą opozycją, punktującą rządy Donalda Tuska.

Proszę zdradzić najbliższe plany stowarzyszenia. Macie już dwa pokoiki w Sejmie.

Po pierwsze program, po drugie budowanie zaplecza, by mieć realne szanse w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.

Chroni pani swoje życie prywatne. Ale mówiąc szczerze, nie mogę wyjść z podziwu, jak sobie pani ze wszystkim radzi. Jest pani mamą trójki dzieci.

Cóż, nie jest to proste, ale nie chcę mówić o prywatnej części swojego życia. Jakoś daję radę. (śmiech). Inne kobiety mają te same problemy i rozterki co ja, bo polityka to taki sam "pochłaniacz czasu" jak inne zawody.

Podobno w ramach psychoterapii patrzy pani na... dymiące kominy?

Znajomi się śmieją, że przemysłowy krajobraz zawsze dobrze mnie nastraja. Mam szczęście - codziennie mijam kominy elektrociepłowni Żerań. Jestem Ślązaczką i chociaż wiele lat temu wyjechałam z Katowic, wciąż wracam tu z wielką przyjemnością i lubię sobie pogodać.

Skoro tak, to poprze pani ustawę o uznaniu śląskiej godki za język regionalny? Ustawę w tej sprawie przygotował poseł PO Marek Plura.

Czemu nie...

W wyborach do Sejmiku Województwa Śląskiego trzy mandaty zdobył Ruch Autonomii Śląska. Jak pani myśli, czy dla reszty kraju dążenie do większej samodzielności regionu jest zrozumiałe?

Dla większości kraju to jest kompletnie niezrozumiałe.

Od A do Z

Joanna Kluzik-Rostkowska pochodzi z Katowic.

Szefowa stowarzyszenia "Polska jest najważniejsza" urodziła się 14 grudnia 1963 roku. Harcerka i dziennikarka. Ukończyła dziennikarstwo na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego i początkowo swoją karierę wiązała nie z polityką, ale zaangażowanym dziennikarstwem. Pisała do podziemnego "Tygodnika Mazowsze" i aktywnie działała w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów.

W 1989 roku znalazła się w dziale politycznym "Tygodnika Solidarność", a potem w popularnym w latach 90. miesięczniku "Konfrontacje" ( były jeszcze m.in. "Wprost" i epizod w "Nowym Państwie").

Właśnie w tych czasach zawarła polityczne znajomości, które doprowadziły ją do Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego zna od ponad 20 lat. Gdy Lech Kaczyński został prezydentem Warszawy, ona awansowała na stanowisko pełnomocnika ds. kobiet i rodziny. Tą tematyką zajęła się też w swojej pracy parlamentarnej jako posłanka PiS.

Po przegranej kampanii J. Kaczyńskiego została odsunięta na boczny tor, a następnie usunięta z partii. Teraz chce stworzyć własne ugrupowanie. AGA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto