Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jolanta Fraszyńska gościem „Kawy z gwiazdą" w PKZ. W życiu ma szczęście... [ZDJĘCIA]

PAS
Jolanta Fraszyńska w PKZ opowiadała m.in. o swojej przygodzie scenicznej i serialach
Jolanta Fraszyńska w PKZ opowiadała m.in. o swojej przygodzie scenicznej i serialach PAS
Jolanta Fraszyńska była gościem wtorkowego spotkania z cyklu „Salonu kultury. Kawy z gwiazdą” w Pałacu Kultury Zagłębia. Spotkanie poprowadził Jacek Filus – dziennikarz Radia Katowice.

Jolanta Fraszyńska gościem „Kawy z gwiazdą" w PKZ. W życiu ma szczęście... [ZDJĘCIA]


Jolanta Fraszyńska, pochodzi z Mysłowic. W 1990 r. ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną we Wrocławiu. Występowała na deskach wielu teatrów m.in.: Teatru Polskiego we Wrocławiu oraz Teatru Dramatycznego w Warszawie. Grała w ponad 40 filmach i serialach, wcielając się w role sędziny, hakera czy żonę Ryśka Riedla – Golę Riedel. Ostatnio związana z serialem „M jak Miłość”. Dała się poznać podczas spotkania w PKZ jako nastawiona pozytywnie do życia, sympatyczna osoba, która potrafi znaleźć swoje miejsce na ziemi.

Oto, co mówiła podczas spotkania Jolanta Fraszyńska:

Całego zawodu nauczyli mnie profesorowie z Krakowa. Studiowałam w filii wrocławskiej krakowskiej PWST. Aktorzy telewizyjni mają łatwiej. Najważniejsza jest umiejętność powtórki, kiedy coś się nie uda. Trzeba umieć zrobić ten dubel. Aktor teatralny ma nieco gorzej, bo on musi istnieć tak, by być widocznym i słyszalnym dla wszystkich rzędów. Gra się w wielkich salach, dla ogromnej ilości osób. Jeździmy po Polsce, bo ta widownia chce oglądać artystów znanych m.in. z seriali. Rzadko posiłkujemy się wtedy mikrofonami, bo wiadomo, że to zniekształca, chyba, że jest to musical. W teatrze trzeba mieć technikę. Trzeba tę energię, która się posiada przetransponować na intencje, na przekaz, byście państwo wiedzieli o co temu aktorowi, tej postaci chodzi.

*******************************************************************************************************************

Człowiek z tym czymś się rodzi, z tymi umiejętnościami. Ja po pierwszym roku studiów stanęłam już na deskach teatru. Zrobiłam zastępstwo. Już coś umiałam, ale tej techniki trzeba się potem nauczyć. Odpowiednio oddychać, tak operować głosem, by gardło nie wysiadało. Szkole teatralnej zawdzięczam bardzo dużo, Krzesisławie Dubielównie i Teresie Sawickiej. To są takie rewelacyjne aktorski wrocławskich scen, moje profesorki. A potem to już poszło.

******************************************************************************************************************

Nie trzeba tak bardzo wchodzić z rolę. Aktor musi się chronić, bo cały czas pracuje na swoich emocjach. Jeśli 400 razy gra rozpacz, to bez tej ochrony zajmowalibyśmy wszystkie pokoje w szpitalach psychiatrycznych. To nie tędy droga. Jestem praktycznym człowiekiem, mam świetne połączenie tak zwanego uduchowienia z praktycznością. Ja to bardzo w sobie lubię, bo mam na tyle wrażliwości, że mogę widzieć i czerpać to, co jest piękne wokół mnie. I tym się ładować. I tyle racjonalizmu, że wiem, że to jest zawód za który muszę zapłacić rachunki. Dlatego nigdy się nie odżegnywałam od estrady, programów rozrywkowych, seriali.

****************************************************************************************************************

Kiedy zagrałam w „Na dobre i na złe” były tylko trzy, cztery seriale tylko w telewizji. Pamiętam słowa moich koleżanek, które mówiły: nie, nie, serial to nie. To jest inny rodzaj, to nie jest takie szlachetne. A potem wszyscy w te seriale poszli. I teraz jest taki czas, że to serial powoduje, że później jak jedziemy w Polskę to ludzie chcą nas zobaczyć. Bo ludzie chcą zobaczyć swoje ulubione postaci z seriali. Nie z teatru, bo państwo nie jeździcie do Warszawy, nie oglądacie spektakli. My czasami do Was z tymi spektaklami jeździmy, bo tego chcemy. W Warszawie ludzie są przyzwyczajeni do kontaktu z nami. Mają wiele spotkań z aktorami w metrze, na ulicy, w kawiarniach. Nas jest tam dużo. My nie jesteśmy tam towarem deficytowym, a tutaj tych ludzi z telewizora nie jest za dużo. To jest ta magia telewizora, ale ja jej nie lubię. Ja jej dziękuję, bo dzięki temu wy się chcecie ze mną spotkać, ale ta magia jest mocno kłamliwa. Dlatego, że dzisiaj nie trudno jest być gwiazdą. Trudniej jest być aktorem. A celebrytą i gwiazdą jest być bardzo łatwo. Ja nie lubię być celebrytą. Nie wchodzę na te dziwne portale plotkarskie, bo tam jest zła energia. Jeśli ktoś coś do mnie ma, to niech mi to powie prosto w oczy.

***************************************************************************************************************

Największy dla mnie reżyser, nauczyciel to nieżyjący już niestety Jerzy Jarocki. Nauczył mnie myśleć o teatrze. Zawdzięczam mu sposób istnienia, interpretacji, wykorzystał moją energię, moje poczucie humoru, moje poczucie tragikomiczne. To wszystko co było rewelacyjne wyszło spod ręki Jerzego Jarockiego. Pięciokrotnie się z nim spotkałam podczas swojego życia. I to były bardzo ważne role. A na drugim biegunie drugi przedstawiciel Krakowa, Krystian Lupa. Genialny twórca. Ja mam ogromne szczęście w życiu.

********************************************************************************************************************

Bardzo ważny film dla Jolanty Fraszyńskiej to „Skazany na bluesa”. – Przeszłam do niego bardzo poważny casting. Jak zobaczyłam Tomka Kota, to nie znałam jego talentu. Jest genialnym aktorem. Ma taką od Boga prawdę i to jest bardzo w cenie. Tam nas przemaglowali na zdjęciach próbnych i potem był werdykt. Wcześniej było spotkanie z Małgorzatą Riedel, czyli żoną Ryśka Riedla, bo ja miałam grać jej postać. Ja czułam się bardzo stremowana, ale nie dlatego, że mogą mnie nie wybrać, ale dlatego, że nie widziałam jak ona wygląda. Chciałam się dopatrzeć jakiegoś podobieństwa. Fizycznie nie byłyśmy podobne, bo Małgosia była słusznego wzrostu, bo też już jest niestety w innym wymiarze. Spojrzałyśmy sobie w oczy i już było dobrze. Zobaczyłam taką dojrzałą, piękną brunetkę. I po tym krótkim spotkaniu zapadła decyzja, że to jednak ja. A po filmie, kiedy zobaczyła efekt pracy, to była najpiękniejsza recenzja dla mnie, bo zapytała: skąd wiesz, co ja czułam? Nic piękniejszego nie mogło mi się przytrafić. Bo to co ja zagrałam intuicyjnie w ramach scenariusza, to ona się z tym utożsamiała. Trochę się wkręciłam na pierwszy plan w tym filmie, ale tę postać akceptuję w całości.

***************************************************************************************************************

Mam marzenie filmowe, ale nie na ten czas, bo marzę by zrobić sobie rok pauzy. Ja ma wszystkie weekendy zajęte. Mnie nie chce się już chodzić do tej roboty. Jak tak bardzo chciałabym usiąść na kanapie i napić się herbaty z cytryną. I tak nic nie robić. Pobyć z 11-letnią córką, którą opiekuje się teraz tato. Na szczęście ma przerwę teraz w serialu, bo jest reżyserem i operatorem „Przyjaciółek”, które pewnie oglądacie. Na zaś myślę, że mogę na liczyć na takie spełnienie, bo moja starsza córką, Nastka Gonera, jest na trzecim roku reżyserii filmowej w Łodzi. I ja sobie to normalnie załatwię. Załatwię sobie świetną rolę, w genialnym filmie, bo jest bardzo utalentowana w opinii profesorów. Mi się wydaje, że ten tandem może być dla mnie wyjątkowy. Świetnie patrzy na świat ze swoją wrażliwością, ale ma też bardzo dobre oko zdjęciowo-kompozycyjne. A jak mnie nie będzie chciała obsadzić, to jej każę (śmiech).

****************************************************************************************************************

Ta ekipa z „Na dobre i na złe” była trochę wyżej niż „M jak miłość”, bo tam grali w sporej mierze naturszczycy. Mieliśmy takie poczucie wyższości zawodowej. Minęło kilkanaście lat, za karę usunięto mnie z „Na dobre i złe”, bo bez zgody producenta wzięłam udział w „Licencji na wychowanie” . I ten sam producent, który produkował w „Na dobre i na złe”, dzwoni do mnie i mówi, że w jego następnej produkcji „M jak miłość” jest rola. Ja mówię, o ja cię nie mogę… „M jak miłość”. No dobra. Nie dali mi myśleć długo. Powiedziano mi, Jola jak teraz odmówisz to pan Lampka obrazi się na ciebie śmiertelnie i nie będziesz miała czego w serialach szukać. A ja wiedziałam, że muszę o siebie zadbać, bo dla wielu aktor, którego nie ma w serialach, to nie aktor. Trzeba być w telewizji. Takie czasy. No i okazało się, że grają tam świetni ludzie, świetni koledzy. Nie należy się uprzedzać. Teraz piszą mi w scenariuszu drugi romans….

*****************************************************************************************************************

Dla kasy zrobiłam w życiu dwie rzeczy. Wystąpiłam w sesji „Playboya”. I ja już takich rzeczy nie robię. To było dawno, dawno temu. I odważyłam się być jurorem w „Tańcu z gwiazdami”. Jak można było być takim kretynem, żeby usiąść na stołku Beaty Tyszkiewicz? Takiego faula sobie zrobiłam… Na szczęście ludzie mnie za to za bardzo nie prześladowali, bo mnie trochę lubią… Nie wiem czemu ja się na to odważyłam. No chyba dlatego, że tam nieźle płacili. Chciałam udawać damę, którą nie jestem. Bo dostałam zlecenie, że ja mam być ta dobra i łagodna. A ja powinnam być sobą, a nie wpasowywać się w to wszystko. Tam zrobili mi falę i miałam coś tam udawać. Poszalałam z tymi dziesiątkami na początku, to zaraz mi powiedzieli, co ty to z tymi ocenami… Ja na tańcu się nie znam, ale miałam wrażenia estetyczne oceniać. Ze strachu przed oceną każdego tak naprawdę, ludzi, widzów, internautów, nie wzięłam np. udziału w „Tańcu z gwiazdami”, bo na scenie teatralnej to ja mogę zrobić wszystko. A w takiej sytuacji, to ja bym umarła ze strachu.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto