Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katowice-Ligota: Studentki żyją w strachu!

Michalina Bednarek
Michalina Bednarek
Postanowiliśmy porozmawiać z studentkami Śląskiego Uniwersytetu ...
Postanowiliśmy porozmawiać z studentkami Śląskiego Uniwersytetu ... MB
Porozmawialiśmy ze studentkami Śląskiego Uniwersytetu Medycznego - okazuje się, że od dawna są zaczepiane przez podejrzanych mężczyzn.
ZOBACZ POPRZEDNI MATERIAŁ:
Studentki boją się gwałciciela. Policja milczy

Sprawa niewyjaśnionych gwałtów, do których podobno dochodzi na terenie kampusu studenckiego jest teraz tematem numer jeden wśród studentów Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach-Ligocie. Sprawdziliśmy, czy na terenie kampusu czują się bezpiecznie, co im przeszkadza i czego się obawiają.

Najpierw spotykamy trzy studentki, które właśnie rozmawiają o wydarzeniach, do których dochodzi na terenie kampusu przy ul. Medyków.

- Tu jest wieczorami naprawdę nieciekawie. Młodsze roczniki mają najgorzej, bo kończą najpóźniej, a miejsce, gdzie znajdują się wydziały bezpieczne nie jest – nie ma świateł, po zmroku tu jest najgorzej, bo nic nie widać. Parkingów też nie ma, tzn. są, ale nie dla studentów – my musimy parkować dosłownie „po krzakach” w dalekiej odległości od wydziału i przejść ten kawałek. W tych miejscach nie ma ochrony ani kamer – na serio nie jest bezpiecznie – opowiada Olga.

O sprawie gwałtów też słyszały.

- Wszystko roznosi się pocztą pantoflową – ja np. słyszałam, że dziewczyna po zajęciach umówiła się z chłopakiem poznanym na imprezie pod prosektorium, on nie przyszedł sam, tylko z kolegami i wtedy doszło do gwałtu – mówi nam Maria.

Pod wydziałem Opieki Zdrowotnej dowiadujemy się, że studentki już od dawna zaczepiane były przez mężczyzn kręcących się w pobliżu wydziałów. Wszyscy chcą mówić – dlaczego? Po prostu boją się, że może się coś stać, szczególnie, że plotki o gwałtach rozwijają się w zastraszającym tempie.

- Słyszałam, że jakaś dziewczyna trafiła na OIOM, ale nie wiem nic poza tym. Wykładowcy czy pracownicy tacy jak panie sprzątaczki i portierzy czy ochroniarze ostrzegają nas, żeby nie chodzić w pojedynkę po zmroku i uważać na podejrzanych mężczyzn – to znaczy, że coś się dzieje. Władze uczelni jednak nic oficjalnie nie mówiły – mówi zapytana przez nas Agnieszka.

– Ja na szczęście zaparkowałam dziś pod samym wejściem, ale zdarza się, że kończymy zajęcia o 21 i muszę przechodzić przez ciemny plac – wtedy czuję się zagrożona – dodaje Agnieszka.

Jedno jest pewne, od dłuższego czasu studentki są zaczepiane, a nawet obłapiane przez podejrzane towarzystwo.

- Tutaj na terenie kampusu już od jakiegoś czasu kręci się szajka mężczyzn, którzy zaczepiają dziewczyny wracające z zajęć, czasem nawet je siłą zatrzymują i dotykają. Raz jeden do mnie podszedł i zaczął mnie obłapiać, mówiąc, żebym się nie denerwowała. Uciekłam do środka wydziału, a on wszedł za mną, nie zważając nawet na panią w portierni. Warto też dodać, że panie z portierni na nocne zmiany np. w akademikach przychodzą ze swoimi mężami, bo się boją – wtóruje jej Arleta.

- Grupa mężczyzn w okolicach przystanku autobusowego to norma – przesiadują tam, jakby czekali. Zaczepiają przechodzące dziewczyny. Raz trójka z nich szła za mną. Zaczęłam uciekać, ponieważ oni się zbliżali i wołali, że nie chcą mi nic zrobić, tylko się ze mną pobawić - dodaje Katarzyna.

- Ci mężczyźni, którzy mnie zaczepiali przesiadują na przystanku.  Są łatwo rozpoznawalni, bo też często się tu kręcą – jeden z nich jest niski, przysadzisty, z czerwonym plecakiem zawsze chodzi, a drugi jest wysoki i postawny, chodzi w białej czapce, a na szyi ma tatuaż typu tribal – ma dziwnie podkrążone oczy - opowiada Marzena.

- Ekspedientka pracująca w jednym ze sklepów całonocnych niedaleko kampusu i szpitala kolejowego mówiła mi, że raz jacyś mężczyźni grozili jej gwałtem. Widziałam też raz, jak jacyś mężczyźni stali pod akademikiem i zaczepiali każdą przechodzącą dziewczynę - mówi Katarzyna.

- Często też widać, jak obcy mężczyźni przesiadują wieczorami przed wydziałami i piją alkohol. Raz widziałam, jak taka dwójka piła wino pod budynkiem, w którym mieści się Rada Wydziału - mówi studentka zamieszkująca w akademiku Uniwersytetu Medycznego.

- Policji tutaj nigdy wieczorem nie widziałam, kręcą się tylko w ciągu dnia i spisują źle zaparkowane samochody. A przecież wieczorami wiele kobiet wraca do domów, czy to studentki z uczelni, czy też pielęgniarki z kliniki i młode matki z dziećmi - dodaje Agnieszka.

- Ogólnie władze wydziału nie chcą, abyśmy o tym mówili – nie chcą rozdmuchiwać sprawy - informuje nas stojąca obok studentka, która słyszy naszą rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto