Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Książkowy potwór załatwiony na dobre?

Michalina Bednarek
Michalina Bednarek
Materiały prywatne
O rynku wydawniczym i akcji Kupuj mądrze mówi Sławomir Krempa.

Zainicjowana w Bytomiu, głośna akcja „Nie karm książkowego potwora. Kupuj u wydawcy” odniosła sukces, poruszając opinię publiczną. Choć pod wpływem czytelników i księgarzy hasło zostało zmienione na "Kupuj mądrze" to pomysł wciąż wzbudza ogromne emocje. O co chodzi?

- Po akcjach "Polećmy książki premierowi" oraz "Popieram czytanie" postanowiliśmy wspomóc rozwiązanie jednego z bardzo poważnych problemów na rynku książki, bo sytuacja bardzo wielu wydawnictw jest wprost dramatyczna. Zwracamy uwagę na fakt, że rynek książki ledwo zipie za sprawą sieci księgarskich i jeśli czytelnicy szybko nie zagłosują "portfelami", wkrótce mogą po prostu nie mieć co czytać – wyjaśnia znaczenie akcji jeden z jej inicjatorów, Sławomir Krempa z Bytomia, redaktor naczelny wortalu literackiego Granice.pl - Wiele bardzo zasłużonych dla polskiej kultury wydawnictw ma w sieciach zamrożone ogromne pieniądze. Przez to publikacja wielu znakomitych książek, jest odłożona na czas późniejszy, może też w ogóle nie dojść do skutku - mówi Sławomir Krempa.

Sama akcja zainicjowana na Facebooku zyskała już ponad 5 tysięcy głosów poparcia, a dyskusja na forum toczy się nieprzerwanie. Czy jej organizatorzy spodziewali się tak dużego oddźwięku?

- Skala reakcji jest naprawdę ogromna. Widać, jak wiele osób obchodzi książka. Patologie, które piętnujemy, dotykają każdego. Wydawcę - bo brak mu środków na opublikowane kolejnych książek, bo musi oszczędzać na jakości papieru, druku, bo brak mu środków nawet na wypłatę wynagrodzeń. Czytelnika - bo cena książki jest  wysoka. Proszę pamiętać, że na cenę kupowanej przez nas książki aż w 50-60% składa się prowizja hurtownika lub księgarza! Jedynie około 10% ceny można traktować jako czysty zysk wydawnictwa. Gdyby nie takie patologie, wiele książek ukazać by się mogło zdecydowanie szybciej. Nie chcę nawet myśleć, jak wiele znakomitej literatury zalega na półkach wydawców w oczekiwaniu na publikację "gdy znajdą się pieniądze" – opowiada nam Sławomir Krempa.

Poprzez akcję udało się doprowadzić do czegoś, co można nazwać buntem wydawców.

- Wydawcy zdobyli się na odwagę, by podjąć stanowcze działania. Kontrahentom, którzy nie płacą, wstrzymują dostawy bestsellerowych tytułów. Otwarcie mówią, jak wielkie pieniądze winne są im sieci. Dziś wydawcy i czytelnicy walczą na wspólnym froncie - mówi Krempa.

Jak twierdzą inicjatorzy projektu, książkowy potwór to nie konkretna firma, to ogół patologii, do jakich doprowadzają nierzetelne firmy księgarskie.

- Zależało nam na tym, by napiętnować patologie, nie ludzi czy instytucje. Chcieliśmy, by to klienci wymusili swoimi decyzjami zrezygnowanie ze skandalicznej praktyki, jakim jest niewywiązywanie się z umów czy - po prostu - potworne opóźnianie płatności. Proszę sobie wyobrazić, że każdy z nas jako klient wychodzi ze sklepu, mówiąc, że za towar zapłaci za pół roku. Nasza akcja ma na celu uświadomienie konsumentom, że ich zachowanie, ich decyzje zakupowe mają znaczenie - wyjaśnia Krempa.

Powstał także list otwarty, w którym organizatorzy postulują powszechny dostęp do dóbr kultury.

- Obecnie bardzo często książki przed premierą dostępne są tylko w jednej sieci księgarskiej - nie można kupić ich w małej księgarence czy zamówić przez Internet. A księgarni sieci nie znajdziemy w każdym polskim mieście. Chcemy, aby każda książka w dniu premiery dostępna była wszędzie - dodaje Sławomir Krempa.

Choć pojawiają się też zarzuty, że akcja nie ma sensu i walczy z wyimaginowanym potworem, jej inicjatorzy nie zniechęcają się.

- Uwierzmy w czytelników. Uwierzmy w Internautów. Nie da się zmanipulować dziesiątek dziennikarzy i tysięcy Internautów, by wsparli coś, co po prostu nie ma sensu. Apelujemy, by kupować mądrze, by kierować się ceną, ale by zbadać także, czy pieniądze, które wydajemy, rzeczywiście trafią do wydawcy i autora. Bunt czytelników i siła mediów sprawiły, że działania te nabrały zdecydowanie większego sensu i utraciły znamiona akcji samobójczej - tłumaczy Krempa.

Wydawnictwa poniekąd same wyhodowały książkowego potwora, co nie oznacza, że nie należy im pomóc.

- Ich sytuacja do tej pory raczej nie była godna pozazdroszczenia. W dużej mierze taki los zgotowali sobie sami wydawcy, przez lata oferując preferencyjne warunki jednemu z kontrahentów.

Akcja jednak kiedyś się zakończy i co dalej? Jej organizatorzy są optymistycznie nastawieni.

- Nie twierdzę, że teraz, nagle, jednego dnia wszyscy swoje biznesy zaczną prowadzić zupełnie uczciwie, ale wydaje mi się, że po prostu doszliśmy do skraju przepaści i w wyniku przedsięwzięcia wiele osób oprzytomniało i uświadomiło sobie, jak bardzo jest źle. Przed nami najważniejsza próba - okres zakupów przedświątecznych, dlatego też 7 grudnia w Warszawie organizujemy czytelniczy flashmob, aby pokazać jak ważna jest książka - puentuje Sławomir Krempa.

Organizatorzy zachęcają wszystkich, którym książka nie jest obojętna, by zorganizowali podobny flashmob w swoich miastach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto