Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Księga pszczyńskich rajców

Patrycja Kłos
Patrycja Kłos
Czy zastanawialiście się kiedyś, co zaprzątało włodarzy naszego miasta nie kilka, kilkadziesiąt, ale kilkaset lat temu?

Pszczyna jako jedno z niewielu górnośląskich miast może odpowiedzieć na to pytanie. Posiada bowiem jeden z najstarszych śląskich protokolarzy, dotąd, niestety, nie wydany drukiem w formie wydawnictwa źródłowego. Zabytek ten znany jest już od przedwojnia jako tzw. Protokolarz pszczyński. Zawiera zapisy tego, co zaprzątało umysły i serca pszczyńskich rajców [tak zwiemy ówczesnych radnych] w średniowieczu właśnie. Odkrył go niespodziewanie w 1928 roku historyk Ludwik Musioł, który zauważył, iż tą potężną księgę używano w niezbyt zacnym charakterze: „Kiedy przeglądałem zawartość archiwum miasta Pszczyny w poszukiwaniu materiałów do dziejów miejskiej szkoły – wspominał – zauważyłem, że jeden z urzędników miał pod siedzeniem dla większej wygody podłożony stary foliant [czyli protokolarz]”.

Natychmiast też zabytek zabezpieczono: „Powiadomiony o tym odkryciu burmistrz miasta kazał specjalnie dla cennej księgi sporządzić stalową kasetkę, w rodzaju skrytki, zapuszczonej do ściany swego biura i odtąd księga znalazła godniejsze i pewniejsze miejsce przechowywania”. Protokolarz miał stać się jedną z atrakcji planowanego Muzeum Miejskiego, do którego utworzenia jednak nigdy nie doszło.

Odkryta przypadkiem potężna księga, jak się okazało, zawierała opisy spraw toczących się na forum średniowiecznej Rady Miejskiej. A było ich całkiem sporo – od typowo finansowych, a więc podatków, przez testamenty, liczne sprzedaże, dzierżawy domów, zagród, ról, po wydawanie ustaw miejskich, czy przyjmowanie do prawa miejskiego nowych obywateli Pszczyny. Mamy wgląd w politykę finansową miasta. Przewijają się tu z imienia i [proto]nazwiska mieszczanie, ich rodziny. Śledzimy ich losy na przestrzeni obejmującej lata 1466-1544, a więc wychwytujemy obraz Pszczyny tuż sprzed wielkiego pożaru, jaki nastąpił w 1545 roku. Pszczyna była miastem dostatnim, z liczną rzeszą rzemieślników.

Problem z odczytaniem zawartości protokolarna jest dwojaki, wpierw należy odczytać samo pismo, a potem jeszcze zrozumieć tekst – czyli jak z klasycznym źródłem. Ułatwieniem jest to, iż większość zapisów prowadzono w języku staroczeskim, z licznymi wtrąceniami, których znaczenie i po latach Ślązakowi nie są obce [jak np. cesta – droga, somsiek – miejsce na słomę w stodole]. Niektórzy badacze formułują nawet opinię, iż protokolarz pszczyński zawiera liczne polonica.

Protokolarz jest cennym źródłem dla historyków w odniesieniu nie tylko do dziejów miasta, ale też poszczególnych miejscowości ziemi pszczyńskiej. Dlatego boli mnie serce, że źródło to pozostaje szerzej nieznane i nie wykorzystane. Tworzący monografie historyczne pszczyńskich wsi w ograniczonym zakresie korzystali z „dobrodziejstw” tej księgi. Mam o tym jakieś pojęcie, bo przecież spłodziłem jakiś czas temu kilkaset stron o średniowiecznym społeczeństwie Pszczyny i jego przestrzeni miejskiej w swojej pracy doktorskiej. Zapewniam, że nie wyczerpałem bogactwa informacji zamieszczonego na 145 kartach protokolarza.

Być może księga ta wydana drukiem, w odpowiednim opracowaniu, byłaby przydatna nie tylko piszącym, historykom, ale i miłośnikom dziejów Pszczyny, których akurat w naszym grodzie nie brakuje. Z całą pewnością. Dlatego nie rozumiem, a usłyszałem to na własne uszy, że to „produkt niszowy”...

Zabiegi o wydanie pszczyńskiego protokolarza prowadziłem przez ostatnie lata, z miernym skutkiem [to temat na osobną gawędę]. Zawsze rozbijały się o mur „niechcenia”. Zawsze były i są pilniejsze rzeczy, i w mieście, i powiecie. Tymczasem istnieje, z tego co wiem, kilka „interpretacji” tekstu źródłowego. Jeden z nich opracował historyk dr Przemysław Stanko z Uniwersytetu Papieskiego im. Jana Pawła II w Krakowie, rodem z Brzeszcz, już kilka lat temu. Ale chętnych na wydanie nie było…

Więc cóż, pozostaje mi czekać i modlić się o oświecenie… którego nigdy za wiele. Pocieszam się również słowami pewnej, sędziwej już pewnie archiwistki, która mówiła mi tak: „Panie te papiory leżą tu już tyle lot i jeszcze nos przeżyjom". Święte słowa.

W dziejach tego zabytku bywały momenty tragiczne. Oto po wojnie rozniosła się w świecie naukowym informacja, na szczęście nieprawdziwa, że protokolarz zaginął. Zofia Wartołowska rekonstruując wygląd i funkcję średniowiecznej pszczyńskiej warowni, zapewniała: „Samo to źródło w chwili obecnej nie jest już dostępne – zostało zniszczone podczas ostatniej wojny”. Nie wiadomo dlaczego autorka posunęła się do tak kategorycznego i nieprawdziwego stwierdzenia.

Bezcenna księga jest przechowywana w pszczyńskim oddziale Archiwum Państwowego w Katowicach [któren mieści się na zamku]. I ma się, dzięki Bogu, dobrze. Takiego szczęścia nie miała, odpowiedniczka pszczyńskiej - księga miejska z Cieszyna z 1468 roku [prowadzona aż do 1722 roku], która bezpowrotnie przepadła. Dlatego ceńmy własną spuściznę dziejową…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Danuta Stenka jest za stara do roli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto