Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Metan zabił górników w kopalni Wujek-Śląsk

Katarzyna Piotrowiak, Agnieszka Widera
Fot. Arkadiusz Gola
Wynosiliśmy ich z kopalni. Naszych kolegów. Jednych już martwych, innych ciężko rannych. Byli tak poparzeni, że skóra zostawała nam na rękach - mówił Roman, górnik strzałowy z kopalni Wujek-Śląsk Ruch w Rudzie Śląskiej.

O godzinie 10.15 kilometr pod ziemią zapalił się metan. Pracowało tam 38 górników. 12 zginęło - na miejscu i w drodze do szpitali. Ich nazwisk nikt wczoraj nie podał. Kilku nie można było zidentyfikować. Śmigłowce przetransportowały rannych do szpitali w Sosnowcu, Siemianowicach Śląskich, Bytomiu, Chorzowie, Tychach i Katowicach .

Nikt nie wie, dlaczego metanomierze nie zadziałały. Proszący o nieujawnianie nazwiska pracownik firmy zewnętrznej mówi, że pół roku temu miał tam z kolegami pracować przy kolejce spągowej, ale tej roboty nie wzięli, bo normy stężenia metanu były przekroczone. - To była bomba z opóźnionym zapłonem - twierdzi mężczyzna.

Najcięższe oskarżenia wysuwa jednak anonimowy górnik z Wujka-Śląska, który twierdzi, że w kwietniu zawiadomił ABW o nagminnym fałszowaniu przez nadzór kopalni odczytów metanomierzy. Telewizja TVN 24 dotarła do filmu z nagraniem takiego odczytu, rzekomo z Wujka-Śląska. Na filmie norma jest przekroczona kilkukrotnie. ABW potwierdza: takie doniesienie było. Przekazała je policji i Wyższemu Urzędowi Górniczemu.

Ale Edyta Tomaszewska, rzeczniczka WUG, odrzuca wersję anonimowego oskarżyciela. Odebrawszy doniesienie, Urząd natychmiast przeprowadził kontrolę w kopalni i przesłuchał 10 świadków. Wszystko było w porządku. A o filmie dowiaduje się po raz pierwszy.

W Rudzie Śląskiej ogłoszono siedmiodniową żałobę, odwołano imprezy kulturalne i sportowe.

Prokuratura Okręgowa w Katowicach zapowiedziała wszczęcie śledztwa w sprawie katastrofy w kopalni. Jednocześnie premier Donald Tusk, który przerwał wizytę w Brukseli i przyjechał do Rudy Śląskiej, zapowiedział, że jeśli znajdą się winni tragedii nie będzie wyrozumiałości.

Data 18 września będzie kolejną czarną karta w polskim górnictwie węgla kamiennego. Do zapłonu metanu doszło wczoraj o godz. 10.15 w ścianie V, w pokładzie 409 ruchu Śląsk w kopalni KWK Wujek-Ruch Śląsk.

- Do 10.15 to była normalna szychta. Poczuliśmy dym, wiec pomyśleliśmy, że poniżej strzelają w ścianie, więc przetrwaliśmy pracę i się schowaliśmy - relacjonuje Mariusz Jankowski, górnik który pracował poziom wyżej. - Ale dymy gęstniały. Zadzwoniliśmy do dyspozytora zapytać, co się stało, to powiedział nam, że mamy się ewakuować, bo metan się zapalił. Nam się nic nie stało, ale znam kilka osób, które zostały poparzone i nie wiem, co z nimi będzie - dodaje.

Poszkodowanych woziło do szpitali kilkadziesiąt karetek pogotowia, wezwano też na pomoc cztery śmigłowce ratownicze z Gliwic, Wrocławia, Kielc i Krakowa. Najlżej ranni kierowani byli do pobliskich szpitali w Rudzie Śląskiej i Chorzowie. Tych najciężej rannych trzeba było zawieść do oprzeniówki w Siemianowicach Śląskich oraz na oddziały intensywnej terapii w Sosnowcu i w Ochojcu. Na powierzchni rozgrywał się drugi dramat - tych, którzy przed kopalnią czekali na informacje o swoich bliskich. Jeszcze ok. 11.30 łudzono się, że nikt nie zginął. Z godziny na godzinę wzrastała niepewność.

- Wiem tylko, że mój syn w krytycznym stanie został przewieziony do szpitala, ale jeszcze nie wiem gdzie - powiedział nam Werner Maniura, który sam w kopalni Śląsk pracował do 1988 roku.

Anna Golos przybiegła pod kopalnię, jak tylko dostała telefon o wypadku. Pod ziemią był jej mąż i syn. Okazało się, że obaj są cali i zdrowi.

- Syn ma dopiero 21 lat, to jego pierwsza praca. Będę go namawiać, żeby poszukał innej - powiedziała.

Po godz. 12 mowa była o trzech ofiarach śmiertelnych. Rodzinom mówiono jeszcze tylko o poparzonych. Półtorej godziny później została przekazana informacja, że nie żyje siedmiu górników, a tragiczny bilans się wzmagał: siedem, dziewięć, na koniec dwanaście ofiar. Czekający odchodzili od zmysłów z niepewności o bliskich.

Wśród nich była też Małgorzata Kordasińska z 4-letnią córką Ewą. - Mąż wyszedł spokojnie do pracy jak co dzień - opowiadała rudzianka. - Zostało mu kilka lat do emerytury. To jego decyzja, czy wróci pod ziemię, ja psychicznie już jestem na wyczerpaniu - dodała, wiedząc jednak, że mężowi nic się nie stało.

- Akcja ratunkowa już się skończyła, reszta w rękach Boga. Dwunastu zginęło, połowę z nich znałem: to byli i młodzi, 20-letni chłopcy, i górnicy tuż przed emeryturą. Za wcześnie o tym wszystkim mówić. Módlcie się, proszę, żeby jak najwięcej ludzi przeżyło. My też staramy się zorganizować akcję pomocy dla rodzin, jesteśmy gotowi do oddania krwi - mówi Piotr Bienek, górnik z Solidarności.

Koło godziny 14.30 na powierzchnię wydobyto wszystkie osoby znajdujące się w zagrożonym rejonie kopalni. 41 górników znalazło się w szpitalach.

Przedstawiciele kopalni niewiele mówili o przyczynach tragedii. - Kopalnia ta ma najwyższą czwartą kategorię zagrożenia metanowego. Miejscowe wydzielania metanu się zdarzały i czasowo były wstrzymywane prace, ale tego dnia wskaźniki nie pokazywały niczego niepokojącego - twierdzi Andrzej Bielecki, główny inżynier KWK Wujek.

Jeden z pracowników firmy zewnętrznej twierdził, że pół roku temu mieli stamtąd dostarczyć na powierzchnię zestawy kolejki spągowej, ale nie zgodzili się pracować, bo dopuszczalne stężenie metanu było przekroczone.

- To była bomba z opóźnionym zapłonem - dodaje, prosząc o zachowanie anonimowości.

Panie premierze nic nie wiemy o naszych bliskich, żadnych informacji, a czekamy tu wiele godzin - mówiła żona górnika do premiera Donalda Tuska, który przyjechał na miejsce tragedii w Rudzie Śląskiej, żeby spotkać ze sztabem ratowniczym oraz poszkodowanymi, którzy trafili do szpitala w Goduli.

Premier spotkał się z rodzinami po dwudziestej pierwszej, po wizycie w szpitalu. O tej porze na terenie kopalni słychać już było tylko pracujące urządzenia górnicze. Paliły się znicze.

Spotkanie trwało kilkadziesiąt minut. Kilka osób zasłabło i zostało przeniesionych do karetki pogotowia, która stale czuwała w pobliżu sali, w której przebywały rodziny. Oficjalnie na razie kopalnia nie udostępnia nazwisk górników, którzy zginęli wczoraj 1050 m pod ziemią.

Premier Tusk zapowiedział, że nikt nie zostanie bez pomocy psychologicznej oraz wszelkiej niezbędnej opieki. - Wszystkie rodziny zostaną zabezpieczone, także w sensie materialnym. Nikt nie pozostanie sam. Niech przyjmą wyrazy głębokiego współczucia. Słowa niczego nie zmienią, ale powinni wiedzieć, że jesteśmy z nimi, że cała Polska jest myślami z nimi - mówił premier.

Po wizycie w sztabie wyraził uznanie dla osób, które uczestniczyły w akcji ratowniczej. - Wykonali swoje zadanie bez zarzutu - mówił.

To samo podkreślała minister zdrowia Ewa Kopacz. - Jestem pod wrażeniem jak szybko i sprawnie została przeprowadzona akcja ratownicza. Dziewięć minut od zgłoszenia pojawiły się służby ratownicze, helikoptery w trzy minuty znalazły się w powietrzu - tłumaczyła minister zdrowia.

Rząd będzie przyglądał się pracy specjalnej komisji powołanej przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego. Na ten cel zostaną wyasygnowane dodatkowe fundusze.

- Chcemy mieć pewność co do każdego szczegółu tego zdarzenia, dlatego kwestia materialna nie może stać na drodze do zbadania tej sprawy - wyjaśniał premier. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi także Prokuratura Okręgowa. Premier odniósł się również do doniesień o ewentualnych nieprawidłowościach dotyczących łamania przepisów bhp podczas pomiaru stężenia metanu, ale jak powiedział, po zapoznaniu się ze sprawą oraz z przeprowadzoną kontrolą, nie potwierdzono nieprawidłowości.

Prezydenta Lecha Kaczyńskiego reprezentował na miejscu tragedii minister Władysław Stasiak. Powiedział, że informacja w sprawie ogłoszenia żałoby narodowej zostanie podana dzisiaj. Dodał jednak, że żałobę faktycznie już mamy i to nie ulega wątpliwości. - To co zobaczyliśmy tutaj, to po prostu dramat. Jesteśmy gotowi do udzielenia rodzinom niezbędnej pomocy - deklarował Stasiak.

Wczoraj na Śląsku byli też wicepremier Grzegorz Schetyna oraz odpowiedzialna za górnictwo wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska.

W Rudzie Śląskiej ogłoszono siedmiodniową żałobę, odwołano imprezy kulturalne i sportowe.

Została też uruchomiona specjalna bezpłatna infolinia pod numerem telefonu: 0 800 158 800.

Zobacz także:

W kopalni Wujek-Śląsk mogło dojść do wybuchu metanu. Dwunastu górników nie żyjeDwunastu górników zginęło w kopalni Wujek-Śląsk (zdjęcia)7-dniowa żałoba w Rudzie ŚląskiejUruchomiono telefon dla rodzin ofiar z kopalni Wujek-ŚląskWojewoda śląski apeluje o zachowanie powagiGórnicy mają fedrować i ginąćNajwiększe tragedie w polskich kopalniach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Metan zabił górników w kopalni Wujek-Śląsk - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto