Modna fryzura? Rozmowa z Lucjanem Szajbel, mistrzem fryzjerstwa z Rudy Śląskiej

Artykuł sponsorowany
LUCJAN SZAJBEL - szef Studia Fryzjerstwa Awangardowego LUCJAN w Rudzie Śląskiej. Dwukrotny wicemistrz Polski, członek kadry narodowej na Mistrzostwa Świata w Seulu i w Berlinie, obecnie sędzia zawodów rangi mistrzowskiej. Członek międzynarodowej organizacji InterCoiffure i międzynarodowego klubu fryzjerskiego Haarformer. Wspólnie z Ireneuszem Harbuzem prowadzi Akademię Fryzjerską w Rudzie Śląskiej, oferującą profesjonalne szkolenia dla fryzjerów.

Zawojował pan już nie tylko polski, ale i międzynarodowy rynek. Jaka jest pana recepta na sukces?
Na pewno konieczna jest systematyczność i stałe podnoszenie swoich kwalifikacji. Chodzi o to, aby stale iść do przodu, rozwijać się, robić „swoje”. Jeśli to co robimy, wypływa z pasji, a dodatkowo jest poparte systematyczną pracą, sukces mamy w zasięgu ręki.

Tego wszystkiego uczy pan młodszych kolegów po fachu w swojej Akademii Fryzjerstwa?
Akademia to przede wszystkim nauka rzemiosła. Trafiają tutaj osoby, które już „liznęły” zawodu fryzjerskiego, złapały bakcyla i chcą się w tym kierunku doszkalać. Wzorem dla mnie jest akademia Toni'ego&Guy'a. Bardzo lubię ich styl i pomysły na fryzury. 

Skąd u pana pociąg do nożyczek?
Wszystko wskazuje na to, że miłość do fryzjerstwa wyssałem z mlekiem matki. Jako małe dziecko, całe dnie spędzałem w zakładzie fryzjerskim, gdzie od rana do wieczora urzędowała moja mama Regina. Praktycznie tam się wychowywałem. Przyglądałem się zabiegom, które robiła mama, a kiedy podrosłem - stałem się jej pomocnikiem. To od niej uczyłem się rzemiosła, ale także umiejętności kontaktów z klientami. Mama zawsze powtarzała mi, że klienta trzeba słuchać, nie można go lekceważyć. Ona też nauczyła mnie, że każdą jedną czynność trzeba wykonywać na 100 procent swoich możliwości.

Z czasem to pan przejął prowadzenie zakładu?
Dokładnie tak. Fryzjerem z papierami” jestem już 25 lat. A Studio Fryzjerstwa Awangardowego w Rudzie Śląskiej to mój drugi dom. Mam nadzieję, że tak samo jak ja traktują je moje współpracowniczki. Jest ich w sumie pięć, wszystkie pracują ze mną minimum kilka lat. I wszystkie łączy fryzjerska pasja. Bez tej cechy nie można liczyć u mnie na pracę na stałe.

Kim są państwa klienci?
Przychodzą panie i panowie w każdym wieku. Wielu z nich to nasi stali klienci, niektórzy przyjeżdżają do nas specjalnie z ościennych miast. Staramy się nie zawieść ich zaufania, dlatego w pracy nie „odcinamy kuponów”, ale stale doskonalimy swoje umiejętności, jeździmy na szkolenia, śledzimy aktualne trendy, systematycznie również wprowadzamy w naszym studio topowe nowinki.

Jak dalece zmienił się w ciągu minionego ćwierćwiecza warsztat pracy fryzjera?
Różnica jest kolosalna. Pojawiły się nowe narzędzia pracy, ale przede wszystkim profesjonalne kosmetyki do pielęgnacji włosów. Ja doskonale pamiętam czasy, kiedy w hurtowniach nie było nic, a kobiety w zakładzie mojej mamy stawiały sobie włosy na piwie, chałupniczymi sposobami robiło się trwałą i farbowało włosy.

Jeśli mowa o fryzurach – co będzie na topie wiosną 2014 roku?
Fryzura powinna współgrać z typem twarzy i osobowością danej osoby, dlatego trudno mówić o jednej obowiązującej modzie dla wszystkich. Na pewno jednak stawia się dzisiaj na naturalność. Podstawą jest dobre cięcie, do tego naturalne odcienie. Na topie są włosy półdługie. Z kolorów: rudości, a zaraz po nich brązy i blondy. To paleta kolorów, z których czerpie się dzisiaj najczęściej.

A modne kiedyś pasemka albo trwała?
Jeśli chodzi o trwałą – generalnie się od niej odchodzi. Są jednak klientki przyzwyczajone do tego zabiegu od lat, dlatego na życzenie go wykonujemy. Oczywiście na dużo lepszych kosmetykach, które nie osłabiają włosów tak bardzo jak kiedyś. Jeśli chodzi o pasemka – staramy się proponować paniom raczej tzw. refleksy, które wyglądają dużo bardziej naturalnie.

Skąd pan czerpie inspiracje i pomysły na nowe cięcia i fryzury?
Stale się uczę, podpatruję kolegów po fachu. Jeżdżę na Zachód, na różnego rodzaju szkolenia – m.in. do Francji, Włoszech, Niemiec. Z każdego takiego pobytu staram się „wyciągnąć” coś dla siebie. Moją drugą pasją po fryzjerstwie jest muzyka alternatywna. Nie ukrywam, że ona i jej wykonawcy też poddają mi sporo pomysłów. Mam totalnego świra na punkcie Nirvany, zbieram płyty, DVD, koszulki związane z tą kapelą. Jeśli tylko czas pozwala staram się brać udział w różnych mniejszych i większych wydarzeniach muzycznych. 

Które z zawodowych osiągnięć jest dla pana najważniejsze?
Cieszy mnie każda jedna nagroda czy wyróżnienie. Ostatnio jednak dumą napawa mnie fakt, że udało mi się dołączyć do niemieckiego klubu fryzjerskiego Haarformer z Aachen. Jestem tam póki co jedynym członkiem z Polski. Szczycę się tym osiągnięciem, bo to jeden z najprężniej działających klubów fryzjerskich na świecie.

Takie członkostwo nie pozwala jednak spocząć na laurach...
To prawda. W październiku czeka mnie pierwszy indywidualny pokaz w ramach członkostwa w klubie. To ogromny zaszczyt, ale i wyzwanie, pod kątem którego upłynie mi prawie cały 2014 rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto