Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od lat pałac w Dralinach popada w ruinę. Obecnemu wlaścicielowi może zabraknąć funduszy na remont

Aneta Kaczmarek
Od zawsze miał słabość do starych przedmiotów. Z czasem obiektem jego pożądania stał się niszczejący pałac w Dralinach. Teraz Jerzy Koza boi się, że nie uda mu się go wyremontować.

Jeszcze do niedawna zespół pałacowo - parkowy w Dralinach (gmina Pawonków) służył lokalnej dziatwie za plac zabaw. Dziś jest w prywatnych rękach, ale jeszcze daleko mu do czasów świetności. Jak nietrudno się domyślić, wszystko rozbija się o pieniądze.

Nie trzeba wcale wielkiej wyobraźni, by wyobrazić sobie, jak to miejsce wyglądało przed laty i jak może jeszcze wyglądać. Sama miejscowość położona jest w urokliwej okolicy, raptem kilka kilometrów od Lublińca, a jednak z dala od miejskiego zgiełku.

To wręcz idealne miejsce na rodzinny wypad czy romantyczny spacer. Na razie jednak służy kozom, które niczym najlepsze maszyny, oczyszczają teren z nadmiaru roślinności.

Jerzy Koza z Lublińca, kupił to miejsce przed 5 laty. - Chciałem to zrobić 20 lat temu, ale ktoś mnie ubiegł. Przez te 20 lat nic tam nie zrobiono, a właściciel zdecydował o sprzedaży obiektu. Ponieważ miałem słabość do starych miejsc i przedmiotów, postanowiłem go kupić i zrobić coś pożytecznego, bo ten obiekt nadaje się do renowacji, nie do wyburzenia - mówi Koza.

Prace przy jego odnowie rozpoczął od zabezpieczenia budynków. - W głównej oborze działała firma, a wokół panował bałagan. Postawiłem ogrodzenie, odbudowałem stodołę, zabezpieczyłem spichlerz i pałac przed dalszą dewastacją - wymienia właściciel. Na tym się jednak skończyło, bo potrzeby przerosły jego możliwości finansowe. A plany były ambitne. - Moją wizją była renowacja mebli, którą można by było wykonywać w budynku gospodarczym. Praktycznie można w nim zacząć pracę czy jakąkolwiek produkcję choćby od zaraz. Jest w nim wszystko, co do tego niezbędne. Odrestaurowane meble czy przedmioty można by było wystawiać w pałacu. Można byłoby też zrobić obiekt restauracyjno-wypoczynkowy. Spichlerz mógłby służyć na potrzeby mieszkalne. Według mnie bardzo cenny pod względem urbanistycznym jest budynek spichlerza - mówi Koza.

Składa się on z piwnicy i trzech poziomów. Zarówno konstrukcja jak i fundamenty oraz ściany znajdują się w bardzo dobrym stanie.
Niezwykle cenne są również znajdujące się na terenie kompleksu drzewa. - W parku znajduje się ok. sto sztuk stuletnich drzew. Nie mają statusu pomników, bo o to trzeba wystąpić, ale posiadają właściwe parametry - mówi Koza.
Jeśli właścicielowi nie uda się znaleźć inwestora, to będzie musiał go sprzedać kompleks. A tego chce uniknąć.
- Nie chciałbym, aby to miejsce trafiło w ręce osoby, której nie będzie na nim zależało - mówi Koza. I słusznie. Przecież dworek w Dralinach mógłby być wizytówką nie tylko miejscowości, ale i całej gminy.

Dwór prawdopodobnie został wybudowany w 1898 r., ale pierwsze zabudowania dworskie i siedziba właściciela istniały już w 1747 r. Ponieważ nie zachowały się żadne pozostałości po dworskich zabudowach, pozwala to domyślać się, że spłonęły w pożarze lub zostały rozebrane. Pałac ponownie został odbudowany, ale już nigdy nie funkcjonował w dotychczasowej formie. Po II wojnie światowej pełnił funkcję ośrodka pomocy społecznej, a później znajdowały się w nim magazyny GS i PGR. W latach 50. i 60.ubiegłego stulecia prowadzono w nim kursy rolnicze - również w imię hasła "kobiety na traktory". Od końca lat 80. znajdował się w prywatnych rękach. Od 5 lat właścicielem jest Jerzy Koza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto