- Właściwie co tydzień mamy zgłoszenia o psach uganiających się za zwierzyną na terenie parku – mówi Roman Rąpała, kierownik zespołu ochrony przyrody w KPN.
Najczęściej pojawiają się one w rejonie podgórskich miejscowości na pograniczu parku w: Borowicach, Michałowicach, Przesiece, Karpaczu i Jagniątkowie. Przyrodnicy są więc przekonani, że psy nie są zdziczałe i mają właścicieli. W okolicach tych miejscowości ciągu trzech ostatnich miesięcy znaleziono kilkanaście martwych zwierząt. To spora strata bo liczbę saren na terenie KPN szacuje się jedynie na 40 sztuk, żyje tu 120 jeleni i około 30-40 muflonów.
- Z pewnością część z nich padła w naturalny sposób, ale nie możemy wykluczyć, że inne zostały zagryzione bądź zagonione na śmierć przez psy – tłumaczy Rąpała. Pracownicy parku przyznają, że nie mogą poradzić sobie z problemem. Odstrzał na terenach chronionych nie wchodzi w rachubę. Straż parku przegania jedynie wałęsające się czworonogi.
- Ostatnio w rejonie Chojnika udało się nam złapać jednego psa, którego przez kilka dni spotykaliśmy w lesie. Trafił do schroniska dla zwierząt – mówi Włodzimierz Zieliński komendant parkowej straży. Przyrodnicy narzekają, że nawet jeśli uda się im ustalić tożsamość właściciela, trudno im go ukarać, bo brakuje podstaw prawnych.
- Tłumaczą się, że pies urwał się im z postronka i uciekł – mówi Marek Dobrowolski z działu udostępniania parku. W Karkonoskim Parku Narodowym nie doszło do ataku psów na turystów, ale w innych parkach narodowych takie przypadki miały już miejsce. Eugeniusz Ragiel, prezes Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami uważa, że problem wałęsających się psów można rozwiązać na dwa sposoby. - Pierwszy jest radykalny. Myśliwi poza parkiem narodowym mogą odstrzelić psa spotkanego w lesie. Wystarczy, że jest bez dozoru, w odległości ponad 200 metrów od siedzib ludzkich – mówi Ragiel.
Przyznaje, że nie jest zwolennikiem takiego rozwiązania. Jego zdaniem w Polsce potrzebne są regulacje prawne, zobowiązujące do znakowania psów. - W ten sposób można by łatwo ustalać właścicieli porzuconych zwierząt. Następnie wystarczyłoby kilka nagłośnionych przypadków, w których właściciel musiałby zapłacić za szkody wyrządzone przez swojego psa. Liczba wałęsających się zwierząt na pewno by zmalała - mówi prezes TONZ.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?