Pożar w Jastrzębiu-Zdroju: Minął rok od tragedii. Wciąż pamiętamy
Mija rok od tragicznego pożaru w Ruptawie. Przypomnijmy, w pożarze domu przy ulicy Ździebły, zginęła 40-letnia kobieta i jej czworo dzieci. Po kilku miesiącach śledztwa, do aresztu trafił ojciec rodziny, któremu postawiono zrzut celowego podpalenia domu i wielokrotnego zabójstwa. Strażacy z Jastrzębia, dla których ubiegłoroczny pożar był najtragiczniejszym w historii ich jednostki, do dziś nie mogą uwierzyć w tak makabryczny scenariusz. Śledztwo wciąż jest w toku.
Pogrzeb 5 ofiar pożaru w Ruptawie ZDJĘCIA
Kilka godzin po pożarze jako jedną z przyczyn strażacy z Jastrzębia wymieniali zwarcie instalacji elektrycznej od pozostawionego w gniazdku żelazka.
- Na początku wszystko wskazywało na to, że pożar zaczął się od tego nieszczęsnego żelazka. Dopiero rano, kiedy do budynku weszli policjanci, znaleziono kilka innych ognisk pożaru, a to wskazywało na zamierzone działanie sprawcy. Nic nie wskazywało na ślady włamania, bo nie prostą sprawą było się tam włamać. Nawet nam, strażakom, trudno było wejść do środka i to przy użyciu specjalistycznego sprzętu - wspomina Edward Deberny, komendant jastrzębskiej straży pożarnej, który około 2 w nocy przyjechał na miejsce akcji.
- Jak przyjechałem, cała akcja wyglądała makabrycznie. Reanimacja odbywała się w ogrodzie, na schodach przed domem, wszędzie pracowali strażacy i zespół ratownictwa medycznego. Potem rozmawiałem z chłopcem, którego udało się uratować na początku. Siedział w wozie i mówił mi, ile osób przebywa jeszcze w domu i w jakich mniej więcej miejscach. Powiedział, że tata jest w pracy, prosiłem, żeby do niego zadzwonił - wspomina komendant. - Pojawił i od razu wbiegł do środka. Potem podbiegł do mnie i pytał, gdzie są jego dzieci. Odpowiedziałem, że zostały odwiezione do szpitala razem z żoną. Wtedy jeszcze trwała reanimacja. Pamiętam, że złapał się za serce, powiedział, że mu słabo. Na noszach przeniesiono go do karetki i udzielono mu pomocy. Trudno uwierzyć w to, że ojciec oszukiwał - komentuje komendant.
- Dla nas każda akcja, w której giną ludzie, jest trudna, a już zwłaszcza kiedy wśród ofiar są dzieci i ofiar jest aż tyle - dodaje Mirosław Sztabla z jastrzębskiej straży.
Przypomnijmy, że prokuratura wciąż prowadzi śledztwo w tej sprawie. Pod koniec marca aresztowany został Dariusz P., mąż i ojciec ofiar pożaru.
Prokuratura postawiła Dariuszowi P. zarzut zabójstwa czterech osób i celowego spowodowania pożaru. Mężczyzna nie przyznał się do winy, choć śledczy twierdzą, że zebrali szereg materiałów, które wskazują na winę Dariusza P. Wśród dowodów ma być znalezienie kilku różnych ognisk pożaru, co wskazuje na podpalenie, a nie nieszczęśliwy wypadek. Na jaw wyszło również, że w momencie wybuchu pożaru, komórka Dariusza P. logowała się w pobliżu domu, przy czym mężczyzna twierdził, że w tym czasie przebywał w pracy, w Pawłowicach. Śledczy znaleźli również w domu martwego szczura, który miał zostać tam podrzucony, żeby zmylić śledczych sugerując, że to szczur przeciął kable instalacji i doprowadził do pożaru. Jeśli wszystkie dowody się potwierdzą, Dariuszowi P. może grozić nawet dożywocie.
Więcej o tragicznym pożarze w Ruptawie, czytaj w naszym serwisie specjalnym:
Pożar w Jastrzębiu: Wszystko o sprawie, zdjęcia, zatrzymanie Dariusza P.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?