Do prezydenckich gabinetów w chorzowskim magistracie w ostatnim czasie trafiły nowe meble: szafy, krzesła, biurka, stoły i fotele. Przetarg na nowe wyposażenie odbył się zgodnie z przepisami. Niesmak jednak pozostał. Powód? Wygrała firma, w której udziały kilka lat temu miał prezydent Andrzej Kotala, a obecnie ich właścicielem jest jego córka.
O sprawie poinformował nas drogą elektroniczną sympatyk miasta, który podpisał się jako Jan Kowalski. Zauważa, że przetarg wygrała spółka Mirand z siedziba w Katowicach. A z oświadczeń majątkowych składanych w przeszłości przez prezydenta wynika, że pełnił on funkcję prezesa zarządu tej firmy, mając w niej udziały dochodzące do 95 procent. Był więc jej właścicielem. Kilka lat temu, gdy zaczął sprawować funkcje publiczne - jak wiele osób w podobnej sytuacji - przepisał udziały na bliska osobę.
W tym roku Urząd Miasta w Chorzowie dwa razy ogłaszał przetarg na dostawę mebli biurowych. W magistracie tłumaczą, że ich przebieg był całkowicie jawny, a jedynym kryterium była cena. W drugim postępowaniu, które ogłoszono w maju udział wzięła właśnie firma Mirand. Ona też wygrała przetarg. Zaoferowała najniższą cenę - 22 tysiące złotych. Za te pieniądze do urzędu dostarczono wyposażenie dwóch gabinetów: dwanaście krzeseł, dwie szafy dwudrzwiowe, dwie komody sześciodrzwiowe, dwa biurka, dwa stoły, dwa fotele.
- Jak po ludzku Andrzej Kotala ocenia udział swojej dawnej firmy w przetargu w UM, w którym pełni obecnie funkcję prezydenta? - pyta nasz informator. - Naszym zdaniem ta sprawa świadczy o nieprzyzwoitej postawie prezydenta. Całą sytuacją jesteśmy zbulwersowani - dodaje powołując się na większą grupę mieszkańców.
Krzysztof Karaś, rzecznik chorzowskiego urzędu tłumaczy, że prezydent na żadnym etapie nie wykonywał czynności związanych z postępowaniem i udzieleniem zamówienia. - Żaden z przetargów nie został też oprotestowany. Nie było żadnych prawnych przesłanek do wykluczenia wykonawcy z postępowania o udzieleniu zamówienia - mówi.
I dodaje, że wybrany przez Urząd Miasta tryb jest najbardziej przejrzystym ze wszystkich trybów udzielania zamówień.
Doktor Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego przyznaje, że sytuacja jest dwuznaczna. Nadmienia jednak, że polskie prawo w tej kwestii nie jest dość precyzyjne. - Prezydent powinien być poza wszystkim podejrzeniami, powinien unikać takich sytuacji - mówi. Jego zdaniem w tej sytuacji zabrakło roztropności, ostrożności i przezorności. - Bardziej niż o przepisy prawne chodzi tu o kwestie etyczne i konflikt interesów.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?