18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rosja od zmierzchu do świtu (20.08.2010)

Redakcja
Port w Nowosybirsku.
Port w Nowosybirsku. fot. Asia i Grzegorz Zalescy.
"Kiedy w Sankt Petersburgu zaczyna się dzień, my od dawna już pracujemy a na Kamczatce kładą się spać. Taka bolszaja jest nasza Rosja" - powiedział mi Dymiitr z Nowosybirska. Dla nas była dostatecznie duża żebyśmy zdołali wyrobić sobie o niej własny pogląd, z dala od polskiego punktu widzenia. Próbowaliśmy również - na tyle na ile potrafimy - przybliżyć Rosjanom współczesną Polskę, wbrew propagandzie władz robiących wielką politykę. W zaciszu domowych ścian okazało się, że dzieli nas jedynie historia, a łączy wspólna, słowiańska dusza.

Komuno (nie) wróć

Pierwszym wspólnym tematem były oczywiście nostalgiczne wspomnienia lat dziecięcych, przeżytych w absurdalnej rzeczywistości PRL'u i ZSRR'u. Wyczekiwanie w kolejkach, radość z otrzymania cytrusowego owocu czy indoktrynacja w szkole, to wspólne dziedzictwo, niedostępne dla nacji spoza żelaznej kurtyny. Dla naszych rówieśników jednak komunizm to definitywnie skończona epoka a wszelkie jej obecnie istniejące symbole traktują jak pozostałości po czasach starożytnych. Nazwy ulic nic dla nich nie znaczą, manifestacji komunitów nie zauważają a Lenina w mauzoleum nie oglądali - "Bo to w końcu tylko trup".

Ludzie, którzy przeżyli w komunie nie tylko dzieciństwo, naturalnie przejawiają czasem chęć powrotu do dawnego systemu. Najsilniej dotyczy to Rosjan, którzy po rozpadzie ZSRR znaleźli się w odrębnych państwach - Uzbekistanie, Kazachstanie itp. Ciocia Luda (Koreanka z rosyjskim obywatelstwem) przez dwadzieścia pięć lat była cenionym chirurgiem w Uzbekistanie. Po odzyskaniu niepodległości Uzbecy zaczęli czyszczenie stanowisk zajmowanych przez znienawidzonych Rosjan i Ciocia Luda na pięć lat wylądowała na zmywaku w podrzędnej restauracji.

Dla obywateli tych krajów dodatkową przeszkodą jest również uciążliwe przekraczanie granic - w porównaniu do czasów kiedy ZSRR stanowiło rozległą unię europejsko-azjatycką. "Kiedyś wszyscy mogliśmy podróżować bez paszportów" - powiedział mi jeden z towarzyszy podróży. W starych, dobrych czasach wyjeżdżał do Europy również każdy mężczyzna w wieku dwudziestu lat na dwuletnią, darmową wycieczkę z biura podróży pod nazwą "Wojska Układu Warszawskiego" Wycieczki te rzewnie wspominają teraz kierowcy taksówek, gdy tylko dowiadują się, że pochodzimy z Polski. Jakoś trudno mi podzielać tą nostalgię... "Myśmy nie mogli nigdzie wyjeżdżać" - odpowiadam i ucinam dalszą rozmowę, przeczuwając, że w tym temacie raczej nie dojdziemy do porozumienia.

Ostatnim argumentem za powrotem ZSRR było poczucie małej stabilizacji, którą dawał poprzedni system.

"Przynajmniej wszyscy mieli na chleb i mogli liczyć na pomoc lekarza" - przekonywał Vladimir. Częściowo przyznaję mu rację, kiedy widzę, że w Rosji rozwarstwienie społeczne przekracza granice zdrowego rozsądku.

Nowosybirsk śpiewa hymn

Pytanie o stosunek Rosjan do swojego kraju rozbija się o wiele szczegółowych odpowiedzi, nie dających w sumie pełnego obrazu.

W Sankt Petersburgu ludzie czują się jakby byli w środku europy i ich Rosja jest silna, ucywilizowana, kosmopolityczna. Moskwa, to metropolia żyjąca własnym życiem. Mieszkańcy czują się tu ważni z samego faktu bycia w stolicy, ale również najmocniej odczuwają twardą rękę władzy. Na dalekiej syberyjskiej prowincji przeważa poczucie pominięcia i opuszczenia, ale za to można swobodniej oddychać i na więcej sobie pozwalać.

Podczas pobytu w Nowosybirsku wybraliśmy się na mecz piłki nożnej. Nie był to mecz międzypaństwowy, mimo to orkiestra zagrała rosyjski hymn, odśpiewany jednogłośnie przez cały stadion. Taka deklaracja patriotyzmu może imponować, dopóki nie zajrzy się pod jej podszewkę. "Kochamy Rosję, ale władzy nie tolerujemy" - powiedziała mi po meczu Julia. Cóż z tego skoro wśród ludzi panuje swoista zmowa milczenia jak w mafijnej dzielnicy, której mieszkańcy nie puszczą pary o ukrywających się wśród nich przestępcach. "Mogą likwidować gazety, ale jak podniosą ceny wódki - będzie rewolucja" - zażartował gorzko Paweł z Angarska, obrazując najcelniej poczucie obywatelskie u Rosjan.

Wino nad Angarą smakuje jak nad Wisłą

Możecie być pewni, że jeśli Rosjanie zaproszą was na wieczorną herbatę, zobaczycie na stole cały obiad, owoce, szampana i odświętnie ubranych gospodarzy. Nie byłoby w tym nic dziwnego - w końcu wiele nacji jest gościnnych - gdyby nie towarzyszyło temu fantastyczne poczucie swobody podczas całego spotkania. Nie musimy się obawiać, że jednym niesprawnym ruchem lub słowem naruszymy jakieś kulturowe tabu. Wręcz przeciwnie, przy ich otwartości możemy sobie czasem pozwolić na więcej, niż podczas towarzyskiej kolacji w Polsce. Siedem tysięcy kilometrów od Polski poszliśmy z naszymi gospodarzami napić się wina na brzegu Angary. W pewnym momencie rozmowy ucichły i wszyscy zwróciliśmy się w stronę rzeki podziwiać zachód słońca. "Widzisz, z Chińczykiem już tak sobie nie pomilczysz" - powiedział mi Paweł podczas powrotu, a ja poczułem, jak wielka Rosja, leżąca na dwóch kontynentach, tęsknie patrzy w stronę małej Europy.

Czterej pancerni i nasz prezydent

Pomimo, że byliśmy kiedyś jedną rodziną Rosjanie niewiele wiedzą o swoich dawnych krewnych. "Cziterech czołgistów i sabaka" , "Vabank" oraz "Tomek na Dzikim Zachodzie" to jedyne pozycje z polskiej literatury i filmu, o których słyszeli. W porównaniu z porcją rosyjskich lektur, które poznaje nasz licealista, wiedza Rosjan jest więc niewspółmierna.

Najgorętszym tematem była oczywiście tragedia smoleńska, szeroko opisywana w rosyjskich mediach.

Przekazywaliśmy zdroworozsądkowe stanowisko, obalając wszelkie teorie spiskowe, w tym jedną najbardziej absurdalną, poznaną w Uzbekistanie, mówiącą, że to Jarosław zaplanował zamach na brata, aby potem przejąć władzę.

Największym polem do żartów były podobieństwa językowe. Współczesny rosyjski zawiera wiele znanych nam, lecz archaicznie brzmiących wyrazów: bieżyć, rugać, okraszać, itp. Mieliśmy zatem małą przewagę nad Rosjanami i przy odrobinie wysiłku, kiedy mówili powoli, mogliśmy ich zrozumieć lepiej niż oni nas. Zasada ta bowiem nie działa w drugą stronę. Oczywiście wszystkim rozmowom towarzyszyły wybuchy śmiechu, ponieważ wiele słów brzmi tak samo, ale znaczy zupełnie co innego - po rosyjsku kawior to nie ikra lecz dywan, a dywan to kanapa...

Irkuck jak amerykańskie Klondike

Rosjanie zagarnęli sobie prawa do Bajkału niczym Amerykanie do góry Rushmore. Opowieści, że Bajkał kryje w sobie tajemnicę rosyjskiej duszy to wymysł literatów podległych rządowej propagandzie. Rosjanie przybyli na tereny zamieszkała od stuleci przez Buriatów, Jakutów i Ewenków dopiero w XVII wieku. Bajkał wydaje się jednak obcy nawet tubylczym plemionom, które przy pomocy szamanów próbują obłaskawić jego dziką naturę.

Miastem, z którego większość podróżników rozpoczyna swoją syberyjską wędrówkę jest Irkuck. Od początku istnienia pełnił rolę bazy wypadowej w nieznane, północne rejony Rosji. Kiedyś zbierali się tu naukowi badacze i poszukiwacze złota w drodze na Kamczatkę i na Alaskę, teraz jest punktem odpraw turystów nad Bajkał. Z tego powodu miasto zachowało swój unikalny charakter,w którym rustykalne, drewniane domy mieszają się z niewielką ilością nowych wieżowców.

W jednym z takich domków mieści się miłe muzeum księcia Sergieja Wołkońskiego, zasłużonego żołnierza wojen napoleońskich i późniejszego spiskowca przeciwko carowi. Za udział w powstaniu dekabrystów wysłano go na wieczne syberyjskie wakacje. Muzeum jest nie tyle poświęcone Wołkońskiemu, co jego żonie - księżnej Marii Wołkońskiej, która z miłości pojechała za mężem na koniec świata. Sądząc po jej zmęczonej twarzy, widzianej na fotografiach był to wybór okupiony wielkim poświęceniem a zdanie wyjęte z pamiętnika mówi samo za siebie: "Po pięciu latach myślałam, że wrócimy po dziesięciu; gdy minęło piętnaście - myślałam, że po dwudziestu. Po dwudziestu pięciu latach życia tutaj już w nic nie wierzę, mam tylko nadzieję, że nasze dzieci doczekają powrotu".

Wyspa Olkhon -w stronę dziczy

"Marszrutki" to życie wyspy Olkhon, położonej 300 kilometrów na północny wschód od Irkucka. Przewożą one nie tylko turystów przynoszących pieniądze, ale również wszystkie niezbędne dla ludzi produkty. Marszrutka pokonuje swą trasę z mozołem podskakując na glinianej drodze, wśród tumanów kurzu. Raz po raz z okien rozpościera się widok trawiastych pagórków i błękitnej wody. Przy ścieżce dźwiękowej filmu "Into the wild" człowiek zapomina, że kiedykolwiek żył w cywilizacji.

Wyspę Olkhon dla turystów odkrył kilkanaście lat temu były mistrz tenisa stołowego Nikita........, który jako pierwszy założył tutaj swój guesthouse. Siłą rzeczy znalazł się on natychmiast w przewodniku Lonely Planet i jest obecnie oblegany przez turystów z całego świata. Znalezienie noclegu więc bez wcześniejszej rezerwacji jest niemożliwe, do końca sierpnia zajęte są wszystkie miejsca. Z czasem turystów dostrzegli jednak również lokalni mieszkańcy, którzy zaczęli oferować nocleg w swoich domostwach za przystępną cenę. Trzeba się jedynie nastawić na warunki syberyjskie: sławojka zamiast toalety i balia zimnej wody muszą nam wystarczyć do całodziennej higieny. Chyba, że wysupłamy dodatkowe 150 rubli na ruską banię, będącą sauną i prysznicem w jednym.

Skaliste zatoki, piaszczyste plaże a przede wszystkim czysta, źródlana woda - to niepowtarzalne atuty, które mogą wynagrodzić te niedogodności. Dodajmy jeszcze dostęp do świeżych ryb - przede wszystkim pysznego bajkałskiego omuła, którego nie można zjeść nigdzie indziej w świecie - i satysfakcja gwarantowana. Brak hoteli, dyskotek i całego blichtru nadmorskich kurortów sprawia, że część turystów Europy przedkłada Bajkał nad Morze Śródziemne. Muszą oni jednak być morsami, ponieważ woda w jeziorze jest tak zimna, że mimo szczerych chęci, człowiek wyskakuje na ląd z wrzaskiem już po dziesięciu sekundach.

Buriackie duchy też lubią się napić

W dzień naszego przyjazdu na wyspie odbywał się coroczny zjazd buriackich i mongolskich szamanów (szamanizm u Buriatów i Mongołów był uprawiany przed nadejściem buddyzmu a obecnie wraca do łask). Nie bez powodu rzecz działa się na Olkhonie, który według Buriatów jest jednym z pięciu miejsc na świecie, gdzie kumuluje się życiodajna energia.

Na miejsce zjazdu, wybraliśmy się drugiego dnia, mając nadzieję, że jeszcze zastaniemy ostatnich uczestników.

Podeszliśmy dyskretnie do miejsca, w którym kilku szamanów odprawiało modły. Jeden z nich po kilku uderzeniach bębna osunął się wyczerpany na ziemię. Ocucony zimną wodą przemówił głosem jednego z niezliczonych duchów, krążących po tym świętym miejscu. Jak na przedstawiciela świata pozagrobowego duch wydał mi się jednak mało poważny. Śmiał się bowiem co chwilę i domagał zapłaty w postaci papierosów lub wódki (Buriaci wierzą, że duchy również potrzebują przyjemności). Mimo to ludzie podchodzili do szamana z bojaźnią, wypowiadając na klęczkach prośby o uzdrowienie. Obserwowaliśmy ten rytuał z jednej strony owładnięci mistyczną aurą unoszącą się w tym miejscu, z drugiej strony pełni wątpliwości czy czasem wiara ludzka nie jest zbyt naiwna. Mimo to zabraliśmy na szczęście kamyk z plaży i napełniliśmy butelki świętą wodą z Bajkału.

Moja rosyjska żona

Ostatniego dnia pobytu na Olkhonie zamieszkała obok nas grupa znajomych z Angarska. Wieczorem, przy kolejnej butelce wódki zagadali Asię, myśląc, nie wiedzieć czemu, że jest rosyjską żoną milczącego Polaka. Słysząc to, wyszedłem z domku aby rozwiać te wątpliwości i tak zaczął się nasz wspólny wieczór pełen rozmów od serca i toastów za "oczy Asi pełne dobroci". O świcie, po trzech godzinach snu, na wpół pijani ruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego. "Z Chińczykiem już tak nie pomilczysz" - dźwięczało mi w uszach i pod wpływem porannego rozrzewnienia powiedziałem do Asi: "Mamy w Rosji przyjaciół".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rosja od zmierzchu do świtu (20.08.2010) - śląskie Nasze Miasto

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto