Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siedlaczek walczy o mandaty uzależnione od pensji

Marcin Zasada
Sprawą drogowych mandatów progresywnych, których wysokość miałaby zależeć od wysokości zarobków, zamierza zająć się komisja "Przyjazne Państwo". Wczoraj o takiej możliwości poinformował nas jej szef, Janusz Palikot. Palikota w przyszłym tygodniu do pomysłu przekonywać będzie jego autor i członek komisji, poseł Henryk Siedlaczek.

W poniedziałek jako pierwsi napisaliśmy o kontrowersyjnej inicjatywie śląskiego parlamentarzysty Platformy Obywatelskiej. Jego koncepcja: "Im lepiej zarabiasz, tym wyższy mandat zapłacisz", mająca zaprowadzić społeczną sprawiedliwość na drogach, wywołała prawdziwą burzę medialną w naszym kraju. Dyskusja na ten temat podzieliła tak polityków, jak i internautów, którzy chętnie zabierali głos w związku z "janosikową" ideą Siedlaczka.

"Ostatnio dostałem 500 zł mandatu. Jestem kurierem i zarabiam 2 tys. zł. Czyli mandat to 25 proc. moich zarobków. Dla tego, co zarabia 20 tys. zł, ten sam mandat to tylko 2,5 proc. Jak myślicie, czy dla niego jest on dotkliwy? Nie brońcie bogatych, niech płacą" - pisze w sieci Kierowca. "Sprawiedliwość społeczna? Ceny progresywne w sklepach niech też zostaną wprowadzone. Kto to widział, żeby bogaty płacił za chleb tyle samo, co biedny" - odpowiada mu pan X.

Różne zdanie w tej kwestii mają też policjanci. Niektórzy widzą w mandatach progresywnych dobre narzędzie wychowawcze, inni boją się złożenia na barki funkcjonariuszy kolejnej porcji biurokracji.

Zmobilizowany ogromnym zainteresowaniem mediów, poseł Siedlaczek nie daje się zbić z tropu. W przyszłym tygodniu spodziewa się odpowiedzi na interpelację w tej sprawie, którą skierował do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jeszcze zanim ją otrzyma, zamierza zachęcić do tego pomysłu Janusza Palikota. Co sądzi szef komisji "Przyjazne Państwo"? - To może być skuteczne, a przede wszystkim sprawiedliwe - powiedział nam wczoraj, zdając sobie sprawę z ogromu przeszkód stojących na drodze do urzeczywistnienia koncepcji Siedlaczka. Na nie wskazują inni politycy.

- Obawiam się luk, które wykorzystywaliby w naszym kraju wszyscy, którzy potrafią kombinować, przepisując majątek na żonę czy nie ujawniając swoich dochodów - podkreśla Jarosław Pięta, poseł PO z Sosnowca.

Ale ten system od dziesięcioleci sprawdza się w Finlandii. Tam wysokość mandatów wyliczana jest na podstawie skomplikowanego wzoru, który uwzględnia nie tylko pobory kierowcy, ale też m.in. liczbę osób, które ma na utrzymaniu. Minimalna stawka dla najbiedniejszych wynosi 115 euro, bogatych jednak ta taryfa ulgowa nie dotyczy. I możliwe są tak niecodzienne sytuacje, jak ta z 2004 roku, gdy Jussi Salonoja, jeden z najbogatszych Finów, dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość i zapłacił mandat-gigant w wysokości 170 tys. euro.

Zanim Siedlaczek wprowadzi na polskich drogach drugą Finlandię, będzie musiał przedstawić swoją ideę na jednym z najbliższych posiedzeń prezydium klubu Platformy Obywatelskiej.

- Wymaga tego każdy, nawet najbardziej genialny pomysł - podkreśla Grzegorz Dolniak, wiceprzewodniczący klubu PO.

Jeśli Siedlaczek zyska akceptację prezydium, a zielone światło zapali mu również MSWiA, w ciągu kilku miesięcy zamierza przygotować projekt ustawy. - Chciałbym poprzedzić te prace gruntownymi analizami i badaniami, które może zlecić komisja "Przyjazne Państwo" - zapowiada parlamentarzysta z Wodzisławia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto