Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wakacje z duchami: Zamek w Olsztynie

Teresa Semik
Pod względem legend żaden inny zamek jurajski nie może się równać olsztyńskiej warowni
Pod względem legend żaden inny zamek jurajski nie może się równać olsztyńskiej warowni arc.
Upiór błąka się po olsztyńskim zamku w ciemne noce. To duch poznańskiego starosty Maćka Borkowica. Kazimierz Wielki za spiskowanie wtrącił go do tutejszego lochu, a Jan Matejko poświęcił temu obraz- opowiada Teresa Semik

Zbuntował się przeciwko królowi, za co trafił do lochów zamku w Olszynie koło Częstochowy jako szczególny skazaniec. Kazimierz Wielki osobiście wymierzył mu karę, skazując go około 1360 roku na śmierć głodową. Do dziś duch Maćka Borkowica, starosty poznańskiego, błąka się po ruinach średniowiecznej twierdzy. Straszy, brzęczy kajdanami i przeklina swój los złorzecząc królowi. Niektórzy zapewniają, że słyszeli wyraźne odgłosy i przekleństwa dochodzące spod wieży zamkowej.

Skazanych na śmierć głodową osadzano w podziemiach ponad 20-metrowej wieży. Losem zbuntowanego starosty poznańskiego przejął się nawet artysta Jan Matejko i w 1873 roku namalował obraz "Maćko Borkowic schodzi do lochu głodowego".

Pierwsze pisemne wzmianki o zamku w Olsztynie pochodzą z XI-XII wieku. Najpierw wybudowano murowaną strażnicę, a dopiero król Kazimierz Wielki ufundował zamek murowany Olsten dla obrony pogranicza śląsko-małopolskiego. Historycy wywodzą nazwę Olsztyn od niemieckiego Hohlstein co można tłumaczyć "wydrążony w skale" system jaskiń i piwnic, które znajdują się pod budowlą. Zamek posiada ponoć podziemne połączenie z klasztorem jasnogórskim.

Smutna przeszłość Maćka Borkowica - herbu Napiwoń - jest tu wciąż żywa. Upiór błąka się po zamku w ciemne noce. Słychać jęki i brzęczenie jego kajdan. Wraz z nimi ukazuje się cień barczystego szlachcica z sumiastym wąsem.

Król Kazimierz Wielki darzył Maćka Borkowica zaufaniem i wyznaczył do ważnych misji dyplomatycznych. Kiedy jednak panowie wielkopolscy zbuntowali się przeciwko reformom króla, Borkowic stanął na czele konfederacji, wymierzonej w Kazimierza Wielkiego. Bunt został stłumiony a Maćko wygnany z kraju błąkał się m.in. po Śląsku.

Po 4 latach powrócił i nadal przeciw królowi spiskował, a wielokrotne napomnienia, by się opamiętał, nie pomagały. W końcu został schwytany w Kaliszu.

- Dumnego pana, który "bandzie łotrów i łupieżców hetmanił", mordował i palił spokojne wioski i dwory, król kazał ująć, zakuć w kajdany i przewieźć do Olsztyna - snuje swoją opowieść Monika Kosielak z działu promocji Urzędu Gminy Olsztyn. - Król osadził zuchwałego nie w więzieniu, lecz w królewskim zamku, nie dotknął mieczem, nie raził ogniem, na głód nie skazał, bo wszakże kazał go żywić, pragnieniem nie dokuczał, bo kazał poić. Codziennie bowiem podawano Borkowicowi garść siana i dzbanek wody.

Biedak ponoć przeżył o takim wikcie 40 dni i do dziś, już jako duch, ma to za złe królowi. Przekazy mówią, że z głodu zaczął kąsać własne ciało. Dlatego jego jęki i przekleństwa słychać w całym zamku.

Przywódca konfederacji wielkopolskiej był właścicielem Koźmina Wielkopolskiego i dziś jest oficjalnym patronem miasta i gminy. Co roku odbywają się biegi jego imienia.

W czasie swej świetności w XVI wieku, zamek w Olsztynie składał się z dwu przedzamczy oraz zamku dolnego, gdzie stały budynki gospodarcze oraz dom mieszkalny, środkowego - usytuowanego u podnóża okrągłej wieży oraz górnego z kuchnią i pokojami królewskimi.

W 1587 roku zamek zniszczyły wojska Maksymiliana Habsburga - pretendenta do tronu polskiego, choć nie zdobyły warowni. Podczas tego pochwycony został syn burgrabiego olsztyńskiego - Kacpra Karlińskiego. Polacy bronili się zawzięcie i wtedy Maksymilian kazał postawić na pierwszej linii porwane dziecko. Burgrabia Karliński obiecał królowi bronić zamku do upadłego, toteż gdy Austriacy byli już blisko, pierwszy podpalił lont armatni. Zamek ocalał, ale wśród ciał wrogów znaleziono jego nieżywe dziecko. Po tej tragedii burgrabia zaszył się w pokutnej celi. Szukając ukojenia w modlitwie, zmarł na Jasnej Górze.

Odtąd zjawą ukazuje się na murach zamku - kontynuuje Monika Kosielak. - Jest to postać starszego szlachcica o siwych włosach. Podobno w wietrzne wieczory można usłyszeć krzyk matki i kwilenie dziecka. A wysoka postać szlachcica zatrzymuje się w miejscu, w którym żołdacy Maksymiliana nieśli małego Karlińskiego. Trwa w bezruchu i rozpływa się jak mgła.

Sędziwe mury zamku naruszyły także wojska szwedzkie podczas ataku w 1656 roku. Od tego czasu twierdza popadała w ruinę. W XVIII wieku kamienie z dolnych murów posłużyły do budowy miejscowego kościoła. Charakterystycznym elementem ruin jest dziś gotycka baszta z drugiej połowy XIII wieku o wysokości 35 m, w której zmarł Maćko Borkowic.
Bohaterską obronę warowni przez Kacpra Karlińskiego opisywał Aleksander Fredro i Władysław Syrokomla.

Pod względem legend żaden zamek w okolicy nie przebije Olsztyna. Monika Kosielak przywołuje podanie o młodym szlachcicu z terenu dawnego księstwa opolskiego pochowanym na wzgórzu zamkowym.

- Ojciec koniecznie chciał oddać syna do klasztoru, ale młodzieńca pociągała wojaczka - opowiada. - Sprzeciwiając się woli ojca, ukradł część rodzinnych kosztowności i wyruszył w świat. Pojmano go w okolicach Olsztyna. Stawiał opór, został raniony i zmarł z upływu krwi. Do dziś w ruinach zamku słychać brzęk pieniędzy, które ranny trzymał zaszyte w szatach.

Olsztyńskich skarbów strzeże czarny pies, który litościwie obdarował złotem biednego pastucha. Ale byli i tacy, którzy z poszukiwań skarbów nigdy nie wrócili. W pobliżu ruin zamku pasł krowy pewien ubogi chłopiec. Pewnego razu podbiegła do niego grupka złych kolegów i wrzuciła jego czapkę do lochu zamkowego. Chłopiec zszedł po nią i tam zobaczył owego psa. Nie tylko nic mu nie zrobił, ale przemówił do niego ludzkim głosem i napełnił czapkę kosztownościami. Gdy wyszedł na powierzchnię, jego koledzy również zapragnęli tych skarbów. Jeden z nich kazał zrzucić swoją czapkę w dół i sam zszedł po nią. Nigdy jednak nie powrócił.

Po pracach konserwacyjnych przeprowadzonych kilka lat temu przy zachodnim skrzydle jeszcze lepiej widać, jak znakomicie zamek wpisywał się w krajobraz. Warto odwiedzić to miejsce.

Czekamy na Państwa listy

Każde stare miejsce ma swoją historię i legendę. Grasują w nich moce nieczyste, błąkają się psy, zawodzą głosy grzeszników, pojawiają się Białe Damy i złote kaczki. Podczas wakacji co piątek proponujemy Czytelnikom spotkania z zadziwiającymi zdarzeniami na zamkach woj. śląskiego. Wierzymy, że nie zabraknie śmiałków, którzy zechcą podążyć naszym śladem i podzielą się własnymi doznaniami. Czekamy na listy pod adresem: Media Centrum, ul. Baczyńskiego 25a, 41-203 Sosnowiec lub [email protected]

Za tydzień: Zamek w Raciborzu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto