Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Western na Górnym Śląsku? Ja, w Bojszowach! [ZDJĘCIA]

Grzegorz Sztoler
fot. Grzegorz Sztoler
86-letnia Maria Jasińska z Bojszów mo rychtyk uciecha, bo za płotem, w tej małej chałpce kaj sie Czarnynogi wychowały, kręcą western. O niezwykłych dziejach niepozornego miejsca, które udaje Dziki Zachód - pisze po śląsku Grzegorz Sztoler.

Chałupka w Bojszowach koło Bierunia jest niepozorna. I wciśnięta między betonowe domy. Filmującym, Sławkowi Dąbrowskiemu i Arkowi Wronieckiemu, z trudem udaje się ją uchwycić w całości. - Proszę odsunąć ten samochód za płotem, bo wchodzi w kadr - proszą. Albo: - Aktorzy, ustawcie się ciaśniej, zasłońcie tę ścianę. Reżyser podpowiada: - Kadrujcie, kadrujcie na werandę, resztę obcinajcie.

Reszta to zupełnie współczesne słupy, domy, samochody, płoty. Jest jeszcze niebo, to najczęściej na jego tle robi się zbliżenia twarzy.

Napad Indian i Meksykanów

W chałpce kręcono już różne sceny. Mniej i bardziej drastyczne. A to chłopu wbiła się do rzici* indiańska strzała i trzeba było ją wyjąć. Leżał biydok na stole w kuchni i jęczał… A baba, jak to baba, zamiast chłopa pocieszyć, kazała mu pysk zawrzyć i… strzałę z rzici wyrwała, zanim borok się odezwoł…

Był i napad Indian, i Meksykanów. Nawet Ku Klux Klan dręczył osadników tej biednej teksaskiej chałpki na Dworzysku. Ale oni, a raczej one - bo to większości rezolutne śląskie dziołchy, kierych chłopów na wojnę Północy z Południem zaciągnęli przymusowo. A więc, te stęsknione (i piykne!) żony i kochanki dzielnie dawały sobie radę. Jak nie przed chałpką, to w środku niej, w kuchni, a nawet w izbie toczyły walkę. Strzelały aż się kurzyło. Aż wygoniły przeciwnika. Zobaczycie zresztą sami, jak film powstanie. Materiał zdjęciowy jest mniej więcej w połowie gotowy, więc może za rok, dwa wejdzie na ekrany. Ale to produkcja amatorska, non profit, więc nikomu się nie śpieszy. Bo i po co? To ma być - jak mówi 86-letnia pani Maria Jasińska z sąsiedztwa - ubaw i uciecha, a niy męka pańsko.

- Ile tu już filmów powstało? - pytam filmowca Józefa Kłyka, rodem z bojszowskiego Dworzyska. Ten wymienia: "Czterech synów ojciec miał", "Bracia", "Nie wszystko mi wojna zabrała"… no i teraz, western "Śląski szeryf". Teraz drewniana chałpka na Dworzysku - po dostawieniu werandy z krowią czaszką - udaje ranczo śląskich osadników w Teksasie. I jest najczęściej filmowanym obiektem w całej gminie.

Gdyby nie Ruscy

Kiedy w chałpce robi się film, Jan Czarnynoga kręci się z tyłu ogrodu przy ulach. Pszczoły to jego pasja. Mógłby opowiadać o niej godzinami. Na stryszku tej niewielkiej chałpki - w której się wychował - jest ukryty sprzęt, całe oporządzenia potrzebne pszczelarzowi. A o rodzinnej chałpce mówi: - Siedmioro dzieci nos się tu wychowało, jo jest najstarszy.

I zaczyna się opowieść o jej powstaniu: - Rusy chciały sprzedać taki barak. Kupiła go moja babka z Jedlińskiej. A może się przydać, choćby na siano, pomyślała.

Józef Kłyk dodaje: - Ten domek Ruscy wiyźli na czołgu. Właściwie to mieli same ściany z rozebranego fińskiego domku stojącego przy obozie w Auschwitz (a może miyszkoł w nim jakiś hitlerowiec?). Chcieli za niego pół świni i jedno gorzoła*. Babka Jendryska gibko* świnioka ubiła, bo ni mieli chałpy.

Pan Janek: - A ponieważ my komorowali*, to nom to było jak znaloz. Mój ojciec, Antoni, dodoł wiyźba, z lasu drewno wystroili*…

Pan Józef: - Jak Świyrgolik przyszeł, łobejrzoł chałpka i pedzioł: "Wiysz co Antek, bydzie jeszcze jedna wojna, to ci to przestrzelą i w chałpie dostaniesz kulką w dupa. Weź łomuruj to". Cegła się znodła, i chłopy obmurowały izby od środka, no i komin. Trocha to podrasowali i bez to lepi się tu miyszkało niż w klasycznej drewnianej chałpce.

I tak niedoszła szopa na siano zamieniła się w uroczy, choć maleńki drewniany domek. Zamieszkała w nim9-osobowa rodzina Czarnynogów (Antoni i Agnieszka z pociechami: Janem, Erich, Łucją, Bronką, Sylwestrem, Stefanem i Stasiem). Dzieci spały razem, ojcowie osobno (w izbie, która teraz służy w filmie za kuchnię). Na górze, na strychu, było siano dla krowy chowanej przez Czarnynogową dla licznej rodziny.

Niewielka kuchenka mieściła się na wprost wejścia, za klatką schodową prowadzącą na strych. Na wiyrch wchodziło się przez drewniane drzwi, w których z dołu była wycięta... dziura dla kota. Praktyczne. Po lewej, od wejścia, była wspomniana już izba z piecem, stołem, bifejem i łóżkiem. Pan Józef: - Tako paradno*, tu przyjmowali gości i farosza* po kolyndzie, a warzyło* się i jadło na codziyń w tej kuchence. Za tą izbą była kolejna, gdzie spały dzieci.

Mój rozmówca, pan Janek, przyszedł na świat wtedy, gdy zaczęła się druga wojna, 1 września 1939 roku. Do drewnianego domku wprowadził się więc jako kilkulatek, w 1947 roku. Wcześniej rodzina Czarnynogów mieszkała u Knopków na Dworzysku (godali "do Jendrysa", bo Knopków w Bojszowach miyszko dużo). Tu na zolyty* łaził i wżenił się jeszcze przed wojną Antoni Czarnynoga z Jedlińskiej (tam zaś godali "do Kuby" może tymu, że dziadkowi było Jakub - zastanawia się pan Janek).

Nie dość, że w tej małej chałpce wszyscy się wychowali, to i zamieszkali przy niej - za wyjątkiem Sylwestra (Selwika), aktualnie mieszkańca Żarowa koło Wrocławia, i zmarłej w wieku 26 lat siostry Bronki - w Bojszowach.

- To jest nasz dom rodzinny i wszystkich nos tu ciągnie - słyszę. Dlatego ród Czarnynogów dalej schodził się na plac przy starej chałpce, gdzie do 2000 roku mieszkał senior rodu. - Łojcu brakło pół roku do dziewięćdziesiątki - powiada. - Mama miała 75 lot, jak zmarła w 1985 roku. Łojciec robił na "Piaście" i był muzykantem, chodził po weselach - wspomina. - Groł na akordeonie, skrzypcach, na tenorze (tej trąbie). I jeszcze na bębnie, który pan Józef zabrał na potrzeby filmowej orkiestry. No i mój tata też mioł pszczoły…

Szczególnie fetowana była u Czarnynogów Barbórka. - Wszyscy my się wtedy schodzili - wspomina pan Jan. - No bo łojciec był górnik, jo był górnik, bracia Erich i Stefan, i Stasiu też pracowali na kopalni. Mama coś przysykowała, no i się świyntowało…

Miało być muzeum

Miało być, ale miejscowa władza na to nie poszła. Nie obniżyła podatku, choć prosił o to sam Alozjy Lysko, śląski pisarz i folklorysta, i również bojszowianin, który wpadł na pomysł, by w chałpce Czarnynogów utworzyć muzeum regionalne, ze strojami, oryginalnym śląskim wyposażeniem. Takie "muzeum domu chłopskiego". Dzieci z miejscowych szkół mogłyby tu mieć lekcje edukacji regionalnej. Jak mówi pan Józef, po to, by wiedziały, jak żyli ich ojcowie i dziadkowie. Tu przecież można inscenizować "scenki z życia" takiej familii.

Chałpka wymaga remontu, ale nikt pieniędzy na nią nie wyłoży. - Dopóki bydzie stała, to bydzie stała - zapewnia pan Janek. - Za mojego życia syn tego nie obali, choć mo to przepisane. Dachówka jest tu nie zmieniana od 1947 roku i nie ma już tej glazury. Ale trzyma. Chyba, że leje przez tydzień, dwa. Wtedy zaczyna przesiąkać, i na strychu kapie. Chałpka się trzymie, i bydzie stoć dopóki nie klapnie. A jak się zawali, to się ją rozbiere i spoli.

* Miniściągawka dla Goroli:

rzić - dupa
gorzoła - wódka
gibko - szybko
komorować - mieszkać u kogoś np. jako komornik, lokator
wiyźba - więźba, drewniana konstrukcja, szkielet dachu
wystroić - tu: naciąć i przywieźć drewno z lasu
wiyrch - strych, góra
bifej - kredens
paradno - reprezentacyjna
farosz - ksiądz
warzyć - gotować
zolyty - chodzenie z dziewczyną
Gorol - nieślązak

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto