Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbiornik, którego nie ma, mógł ocalić od powodzi dorzecze Odry w południowej Polsce

Michał Wroński, Jacek Bombor
Zbiornik, którego nie ma, mógł ocalić od powodzi dorzecze Odry w południowej Polsce
Zbiornik, którego nie ma, mógł ocalić od powodzi dorzecze Odry w południowej Polsce Fot. Agnieszka Materna
Układ jest prosty: jeśli do końca roku urzędnicy z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach nie przygotują porządnego wniosku na dofinansowanie budowy zbiornika Racibórz Dolny, wylecą z roboty. Ma o to osobiście zadbać wiceminister rozwoju regionalnego Adam Zdziebło, który wczoraj przedstawił ultimatum szefostwu RZGW.

Ale stawka jest dużo większa niż posady kilku urzędników. W Ministerstwie Rozwoju Regionalnego zarezerwowano bowiem dla Raciborza Dolnego 330 mln zł. To około 25 proc. kosztów jego budowy, które miałyby być pokryte z unijnego programu Infrastruktura i Środowisko. Reszta pochodziłaby z dwóch źródeł: ok. 30 proc. z budżetu państwa, a pozostała suma byłaby pożyczką z Banku Światowego. W sumie zbiornik ma kosztować 1,3 miliarda złotych.

Racibórz Dolny, o którego budowie mówi się już od trzynastu lat, to jeden z najważniejszych elementów tworzonego z mozołem systemu przeciwpowodziowego na Odrze. Irytacja ministra Zdziebły jest tym bardziej zrozumiała, że nieprzygotowanie wniosku na czas, czyli do końca roku, oznaczałoby przeznaczenie ponadtrzystumilionowej dotacji na inny cel.

- Jeśli w ciągu kilku miesięcy nie będzie postępu w przygotowaniach do tej inwestycji, to wystąpimy do Ministerstwa Środowiska, któremu podlegają RZGW, z jak najdalej idącymi wnioskami personalnymi - zapowiada Zdziebło.

Przy okazji przypomina, że inwestycja musi być nie tylko zrealizowana, ale i rozliczona do 2015 r. Takie są warunki postawione przez Unię. Dlatego jeśli pojawi się zagrożenie, że wniosek będzie gotowy zbyt późno, to pieniądze mogą zostać przekazane na dofinansowanie innej inwestycji (w taki sposób nasz region przegrał już środki na budowę dwóch spalarni śmieci).

Solidnie przygotowany wniosek o dofinansowanie Raciborza Dolnego powinien zawierać tzw. studium wykonalności inwestycji, decyzję środowiskową, pozwolenie na budowę oraz tabelę finansowania przedsięwzięcia. Jeśli te dokumenty będą ocenione pozytywnie, RZGW ogłosi przetarg na wykonawcę zbiornika i złoży wniosek o wypłatę zaliczki.

- Tu mechanizm finansowania jest inny niż przy większości inwestycji współfinansowanych przez Unię Europejską, gdzie najpierw trzeba wyłożyć własne pieniądze, a refundację otrzymuje się później. Tu można dostać zaliczkę od razu, a środki własne uruchamiać dopiero pod koniec inwestycji - tłumaczy Zdziebło.

Spotkanie przedstawicieli RZGW z urzędnikami resortu rozwoju regionalnego w tej sprawie miało odbyć się już wczoraj. Z powodu powodzi przełożono je na czerwiec.

Gdyby przeciwpowodziowy zbiornik Racibórz Dolny, obiecany po powodzi tysiąclecia w 1997 roku, był dziś gotowy, dorzecze Odry w południowej Polsce - od południowej granicy Raciborza aż po słynne osiedle Kozanów we Wrocławiu - nie zostałoby zatopione. Rzeka płynęłaby spokojnie korytem aż do granicy z Niemcami. Dlaczego w ciągu 13 ostatnich lat nie udało się zrealizować tej najważniejszej inwestycji przeciwpowodziowej w kraju?

- Przyczyn jest kilka. Wieloletnie protesty ludzi we wsiach przeznaczonych do wysiedlenia, brak stałego finansowania z budżetu państwa i brak precyzyjnych przepisów na temat wykonanie takiego przedsięwzięcia - wylicza Andrzej Markowiak, od 1 lipca 2008 r. zastępca dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach, odpowiedzialnego za inwestycję.

Nie rzucim ziemi

Rok po roku prześledziliśmy, co przez 13 minionych lat działo się z przygotowaniami do budowy.

Zbiornik Racibórz Dolny został uznany za priorytetowe zadanie w Generalnej Strategii Ochrony Górnej i Środkowej Odry i w Wieloletnim Programie dla Odry 2006, który został uchwalony jako ustawa w lipcu 2001 roku. Zapału urzędnikom starczyło do 2002 r. We wrześniu tego roku za 172 mln otwarto polder Buków - pierwszy etap budowy zbiornika Racibórz. Polder może przyjąć 50 mln m sześc. wody. Spełnił swoje zadanie, ratując przed dwoma tygodniami Racibórz przed zalaniem.

Jednak już podczas otwarcia polderu w 2002 r. urzędnicy wiedzieli, że ze zbiornikiem Racibórz Dolny tak łatwo nie będzie. Przeszkadzał opór mieszkańców wsi Nieboczowy, którzy postanowili nie dać się "wygnać ze swojej ziemi". Podczas specjalnej konferencji na temat budowy, zorganizowanej we wrześniu 2002 r. w ośrodku Buk pod Raciborzem, opinie mieszkańców podczas specjalnego forum przedstawiał dr Adam Bartoszek z Uniwersytetu Śląskiego.

- Opór mieszkańców jest uzasadniony. Nie wykorzystano momentu po 1997 roku, gdy po powodzi większość z nich była skłonna do przesiedlenia. Potem ludzie odremontowali swoje domy i postanowili zostać - wyjaśniał Bartoszek przedstawicielom wojewody i rządu. Mimo to Józef Klepacz z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach optymistycznie zapewniał, że w 2003 r. ruszą pierwsze wykupy domów. Jednak rok trwały kolejne nieudane negocjacje z mieszkańcami Nieboczów, którzy woleli pomysł otoczenia wsi wałami.

- Byłby to zbyt kosztowne. Proponujemy przeniesienie miejscowości w całości, razem z infrastrukturą, w inne miejsce. Ten pomysł sfinansuje Bank Światowy. Mieszkańcy nie będą musieli opuszczać swoich domostw od razu, bo to potrwa latami. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, budowę zbiornika rozpoczniemy już w 2005 roku - mówił nam w styczniu 2004 roku dr Lech Poprawski, dyrektor biura Program dla Odry 2006.

Już wtedy pojawiały się głosy, że opornych trzeba wywłaszczyć. W lutym 2004 roku ówczesny wojewoda Lechosław Jastrzębski uciął spekulacje na ten temat, stwierdzając, że procedury uwłaszczeniowej nie będzie wszczynał.

- Być może mój następca w następnej kadencji nie będzie miał takich oporów - stwierdził.

Zdecydował sąd

Minął kolejny rok. W październiku 2005 roku Ministerstwo Środowiska poinformowało o wysłaniu wniosku o dotację 130 mln euro na budowę zbiornika. Jego realizację odsunięto już jednak na kolejne lata.

"Pierwszy etap prac ma zakończyć się w 2010 roku i wtedy zbiornik będzie mógł przyjmować wodę z fali powodziowej" - czytamy z komunikacie z 20 października 2005 r.

Sęk w tym, że wówczas inwestycja nie miała jeszcze nawet decyzji lokalizacyjnej - a dopiero to oznaczałoby zielone światło dla rozpoczęcia starań. Mogły ją wydać władze gminy Lubomia, na terenie której ma powstać zbiornik, ale urzędnicy poparli protestujących mieszkańców.

Protest na nic się jednak nie zdał, bo decyzję za gminę wydał wojewoda. Mieszkańcy składali jeszcze lawinowo odwołania, ale wszystkie odrzucono.

- Dopiero po trzech latach sądowych batalii, w 2007 roku uzyskaliśmy decyzję lokalizacyjną - dodaje Markowiak.

Co ciekawe, mieszkańców Nieboczów ostatecznie przekonano do przesiedleń w tym roku.

- Ale wtedy chyba osiedli na laurach, bo żadnych konkretów od tamtej pory nie ma. Nadal czekamy na propozycje wykupu - mówi nam dziś Lucjan Wendelberger, sołtys Nieboczów.

Dlaczego tak się stało? W RZGW tłumaczą dziś, że rok 2007 był stracony, bo jak na złość, rząd nie przeznaczył na inwestycję ani złotówki.

- W 2005 roku dawał na to 25 mln, 14 mln w 2006 r., a w 2007 r. ani grosza. Ostatecznie wysupłano 600 tysięcy na spłacenie jednego domu. Pieniądze pojawiły się w kolejnych latach. Najwięcej zaplanowano na ten rok, 40 milionów - wyjaśnia Markowiak.

Przełom z poślizgiem

Obecny rok ma być przełomowy. Jeszcze tego lata powinna być gotowa decyzja środowiskowa, a do końca roku RZGW ma wystąpić o pozwolenie na budowę. Wykupy ziem nadal trwają, a to najbardziej czasochłonne.

- Do wykupu zostało jeszcze 88 gospodarstw ze 177. Mamy już prawie 90 procent potrzebnych gruntów. Negocjacje z mieszkańcami trwają, ale często ich żądania są bardzo wygórowane - mówi Andrzej Markowiak.

Jak wygląda najnowszy harmonogram prac? - Rozpoczęcie budowy w drugiej połowie 2011 roku, a oddanie do użytku w roku 2015 - podaje dyrektor.

W jego opinii procedury biurokratyczne tak długo trwają, bo nie ma przepisów, które wskazywałyby postępowanie przy takiej inwestycji. - Mamy problem z decyzją środowiskową, bo ekolodzy chcą, żeby zbiornik nie zatrzymywał zbyt wiele wody, bo będą się przesuszać obszary cenne przyrodniczo, w tym te wpisane do sieci NATURA 2000. Niektórzy też chcą nas zmusić, byśmy kupili ziemie w czaszy zbiornika, które są nam niepotrzebne - tłumaczy dyrektor Markowiak.

Dlaczego nie wystarczy polder i trzeba budować zbiornik?

Polder Buków

5 września 2002 r. przekazano do użytku suchy zbiornik powodziowy - polder Buków w dolinie Odry na terenie trzech gmin województwa śląskiego: Krzyżanowice, Lubomia i Gorzyce. Jego obszar obejmuje 830 ha, z czego powierzchnia zalewu w okresie napełnienia wynosi 710 ha. W razie niebezpieczeństwa powodziowego będzie mógł przyjąć 50 mln m sześc. wody. Pomysł tej budowy zrodził się na początku lat 80. Przełom w finansowaniu nastąpił po powodzi z 1997 r. Dzięki umowie kredytowej, zawartej przez rząd z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym, zyskano pieniądze na lata 1998-2002.

Zbiornik Racibórz Dolny

Suchy zbiornik będzie obejmował 2600 ha. W razie powodzi, będzie mógł przyjąć 185 mln m sześc. wody, czyli trzy razy więcej niż polder Buków. Koszt inwestycji: 1,3 mld zł. Trzeba przesiedlić dwie wsie: Ligotę Tworkowską i Nieboczowy (ok. 180 rodzin). W przyszłości zostanie częściowo wypełniony wyrobiskami po wydobywaniu żwiru, a zlewiska będą udostępnione do celów rekreacyjno-sportowo-turystycznych. JACK

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto