Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdzisław Marchwicki - "Wampir z Zagłębia" najchętniej polował na będzinianki

Grażyna Kuźnik
Zdzisław Marchwicki, sławny polski seryjny zabójca, został stracony 35 lat temu. Odtąd nie milkną pytania, czy naprawdę to on był "wampirem z Zagłębia" - pisze Grażyna Kuźnik

Morderca kobiet przez ponad pięć lat siał postrach w naszym regionie. Zaatakował 21 ofiar. Najczęściej polował w Będzinie, chętnie w sierpniu, nigdy zimą. Lubił zabijać w środy. Wybierał młode kobiety, bo to one wczesnym rankiem spieszyły się do pracy lub szkoły i one wracały wieczorem do domu. Wampir napadł aż na dziesięć młodych będzinianek. Osiem zabił. Jedną z nich była Jolanta, bratanica I sekretarza Edwarda Gierka. 18-latka zginęła w 1966 roku, tuż przed godziną ósmą rano. Jej ciało znaleziono w Przemszy. To zabójstwo sprawiło, że ujęcie wampira stało się najważniejszą sprawą dla całej polskiej milicji.

Rozeszły się pogłoski, że wampir zabije tysiąc kobiet na tysiąclecie państwa polskiego, albo że będzie mordować kobiety o nazwiskach działaczy politycznych. Zabił przecież Marię Gomółkę i Jolantę Gierek.

Zabójca miał własny sposób działania. Uderzał ofiarę znienacka w bok głowy, potem bił do nieprzytomności lub do śmierci , wykorzystywał seksualnie. Bezradna milicja wysłała w teren sto funkcjonariuszek w przebraniu. Miały przechodzić przez laski, skróty, parki w Zagłębiu. Marchwicki zeznał potem, że od razu wiedział, która z kobiet jest podstawiona. Bo te zwykłe idą "z głową do przodu", byle szybciej minąć zaułek. A milicjantki rozglądały się tak, jakby nie wiedziały, w którą stronę mają iść. "Jakby im na tym nie zależało, gdzie dojdą.".

Marchwicki opisał też w swoim dzienniku, pisanym w więzieniu, że lubił martwe kobiety. Bo miały rozrzucone włosy i były bezwładne, bezbronne, zdane tylko na niego. Fascynował go też zapach krwi. Czasem w celi rozdrapywał sobie ciało, żeby czuć jej woń. Niektórzy uważali, że ten pamiętnik dyktowali mu milicjanci, ale inni więźniowie z celi twierdzili, że Marchwicki sam opowiadał im o swoich obsesjach. Uważali, że świrował.

Pierwszą będziniankę 34-letnią Lidię N. wampir zamordował w marcu 1965 roku, o jedenastej w nocy w środę. Zabił ją podobnie jak kilka miesięcy wcześniej 58-letnią Annę M. z Dąbrówki Małej. To pierwsze zabójstwo, dokonane w ciemnej alejce, być może na zlecenie kogoś z rodziny, sprawiło mu taką przyjemność, że odtąd rozpoczął serię morderstw. Wybierał jednak młodsze kobiety niż pierwsza ofiara.

Kolejną będzinianką była 38-letnia Eleonora G. Dopadł ją w lipcowy poniedziałek 1965 roku, o ósmej wieczorem w Łagiszy. Miesiąc potem, w sierpniu zabił 22-letnią Zofię W. Stało się to również w Łagiszy, w środę, o szóstej rano. Dwa tygodnie później, ale jeszcze w sierpniu, zabił 28-letnią Genowefę Ł. Straciła życie w środę po godzinie jedenastej w nocy, w Będzinie. Zrobił sobie krótką przerwę i w październiku zaatakował w tym mieście 24-letnią Teresę T. Był poniedziałek, siódma rano.

W maju następnego roku zabił 36-letnią Genowefę B. Zaatakował ją w środę o wpół do siódmej rano, w części Łagiszy Niepiekło. Młodziutką Jolantę G. zamordował w październiku 1966 roku. 40-letnia Zofia K. zginęła w czerwcu tego roku, o wpół do dziewiątej wieczorem w Grodźcu. Dwie będzinianki, Irena S.zaatakowana w Grodźcu, w maju 1965 roku i Julia K., którą napastnik zmasakrował w Będzinie w czerwcu 1966 roku, cudem przeżyły napad.

Komenda Wojewódzka MO w Katowicach utworzyła specjalną grupę "Anna", która miała za wszelką cenę znaleźć wampira. Wyznaczono nagrodę miliona złotych. Przeciętna pensja wynosiła wtedy od 2 do 3 tys. zł. Posypały się donosy, jeden z nich dotyczył właśnie Zdzisława Marchwickiego. Jego żona Maria poskarżyła się[, że się nad nią znęcał. Była wyższa od męża, ale jej uwagi, że jest jakiś dziwny, przydały się milicji. Marchwicki znalazł się wśród wytypowanych 250 podejrzanych. Żona odchodziła i wracała od niego, był bratem jej pierwszego męża, który siedział wtedy w więzieniu. Kiedy odchodziła, wampir mordował. Kiedy wracała, zabójstwa ustawały.

Marchwickiego aresztowano w styczniu 1972 roku. "Dziennik Zachodni" podawał szczegóły:"Oskarżonym jest 44-letni Zdzisław Marchwicki, ojciec ośmiorga dzieci, zatrudniony w charakterze konwojenta w kopalni Siemianowice".

Marchwickiego skazano na karę śmierci, tak jak jego brata Jana, który miał mu pomagać. Drugi brat Henryk dostał karę 25 lat więzienia. Czy Marchwiccy byli winni? Wątpliwości są do dziś. Do zabójstw przyznał się także Piotr Olszowy z Tarnowskich Gór. Zabił rodzinę i popełnił samobójstwo w marcu 1970 roku. Po tej dacie morderstwa kobiet ustały. Ale czy mieszkańcy regionu byli już bezpieczni? Na procesie "wampira z Zagłębia" bywał Joachim Knychała. Zasłynął wkrótce jako "wampir z Bytomia". Po raz pierwszy zaatakował jesienią 1975 roku. Zdążył zabić pięć kobiet.

Warto przeczytać:

"Kryptonim Annna" autor zbiorowy, Książka i Wiedza 1976

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zdzisław Marchwicki - "Wampir z Zagłębia" najchętniej polował na będzinianki - Będzin Nasze Miasto

Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto