Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żywiec. Jezioro życia

Mirosław Łukaszuk
Trudno uwierzyć, że jeszcze pół wieku temu nie było Jeziora Żywieckiego. Dziś tak wrosło w życie okolic Żywca, że nie sposób wyobrazić sobie Beskidów bez niego. Wielu mieszkańców Podbeskidzia i Śląska przyciąga ono nawet bardziej niż same góry.

Sołę w połowie XX wieku przedzielono tamą, aby dać krajowi energię elektryczną, a ludziom - miejsce wypoczynku nad wodą. Od tamtej pory wokół jeziora wyrosło tyle ośrodków wczasowych, klubów żeglarskich, kawiarenek, że właściwie trudno znaleźć wolne miejsce na brzegu. Ale choć aktywny odpoczynek nad wodą jest głównym powodem przyjazdu nad Jezioro Żywieckie, można tu trafić na kilka innych osobliwości.

Wiatr w żagle

Żaglówkę, kajak czy rower wodny można pożyczyć w większości z kilkunastu ośrodków nad jeziorem. Jednym z największych, przede wszystkim ze względu na ilość sprzętu, jest stanica bielskiego klubu żeglarskiego "Halny" na zachodnim brzegu jeziora. To także najstarszy klub nad Żywieckim, osiadły tutaj przed 37. laty.

Mimo że stanic jest tak wiele, w słoneczny letni weekend może się zdarzyć, że zabraknie dla nas żaglówki. Lepiej więc wcześniej zadzwonić i zarezerwować sprzęt, albo przyjechać wcześnie rano.

Na desce

Na przeciwległym brzegu z kolei od wielu lat działa klub "Mega", znany na południu Polski ośrodek windsurfingowy. Jest on popularny zwłaszcza wśród początkujących, bo tutejsze wiatry uchodzą za stałe i niezbyt silne. Tej dyscyplinie daleko jeszcze do masowości narciarstwa, ale stopniowo zdobywa rzesze zwolenników.

Podobnie bowiem jak w narciarstwie, tak i tutaj nie trzeba jakichś specjalnych predyspozycji, aby czerpać przyjemność ze stania pod żaglem. Tym bardziej, że uprawianie windsurfingu jest tylko trochę droższe niż narciarstwo. Wypożyczenie sprzętu na godzinę będzie nas kosztować 25 zł, ale za 3 godz. zapłacimy już tylko dwa razy więcej. Kto na desce z żaglem pływać nie umie, może zażyczyć sobie lekcji. Godzina instruktora wraz z pożyczeniem sprzętu będzie nas kosztowała 45 zł. Urszula Kołodziejczak, szefowa ośrodka przekonuje, że wystarczy 6 lekcji, aby dalej pływać samemu.

Legenda Żywieckiego

Choć jezioro ma zaledwie pół wieku, doczekało się już własnej legendy: Jerzego Ziomka, lepiej znanego jako Rumcajs. Kto spędził nad Żywieckim choć kilka godzin, musiał się na niego natknąć. Na wschodnim brzegu Ziomek prowadzi ośrodek wypoczynkowy ("U Rumcajsa", a jakże). Częściej jednak widać go na wodzie. Jest bowiem szefem żywieckich ratowników. W 1990 r. miał najwięcej "brań", czyli interwencji ratowniczych, toteż otrzymał tytuł Ratownika Roku.

Ziomek nad Jezioro przybył 30 lat temu budować ośrodek wypoczynkowy i przez pierwsze dwa lata, nawet w zimie, mieszkał w namiocie. Od tamtej pory właściwie nie rozstaje się z Jeziorem, bo uwielbia wodę: pływa wpław, steruje jachtami, prowadzi motorówki, nurkuje, uczy młodych ratowników. Jakby tego było mało zapowiada, że będzie po jeziorze pływał (?) poduszkowcem. Ma 54 lata i ani myśli zmieniać trybu życia, nawet na urlop nigdzie się nie wybiera, twierdząc, że nad Jeziorem Żywieckim ma wszystko, czego potrzebuje.

Cudowne źródełko

Turyści przyjeżdżający odpocząć nad wodę rzadko trafiają do południowo-zachodniego zakątka Jeziora Żywieckiego w pobliżu dopływu Soły. Trudno tu dojechać, zaś woda w tym miejscu nie jest zbyt głęboka. Dużo bardziej Ptasia Wyspa i Lasek św. Wita z cudownym źródełkiem są za to popularne wśród samych żywczan.

Jak sama nazwa wskazuje, na Ptasiej Wyspie można poobserwować ptaki. Jak szczęście dopisze, zobaczymy bociana czarnego, myszołowa, czasami nawet orła bielika. Ale ostatnio większą atrakcją od samych ptaków są bobry. A właściwie to ich żeremia, bo bobry trudno zauważyć, kryją się przed człowiekiem.

Idąc brzegiem jeziora na północ dojdziemy do Lasku św. Wita i cudownego źródełka. Jak mówią żywczanie, ze źródełka czerpał wodę sam Jan Kazimierz, gdy przez Żywiec docierał do ówczesnego królestwa. Woda pomogła mu pozbyć się uciążliwej choroby oczu.

Wędkarski raj

Tak wielka ilość wody z okoniami, uklejami, płociami a nawet karpiami, siłą rzeczy musi przyciągać wędkarzy. I nigdy ich nie brakuje, zwłaszcza tam, gdzie wodniacy się nie zapuszczają: przy południowym brzegu i w największej zatoce jeziora, na zachodnim brzegu. Tam też, w Oczkowie można kupić ryby.

Kto jednak zamierza spróbować samego wędkowania, bez kupowania całego sprzętu, wyrabiania karty wędkarskiej, opłacania całorocznych składek i podobnych formalności, powinien pojechać do Pietrzykowic. Niedaleko stacji kolejowej jest tzw. Żwirownia, a obok stanica wędkarska.

Kto chce i ma uprawnienia, łowi z brzegu, kto nie - idzie na jedno z wyrobisk Żwirowni. Jest ono sztucznie zarybiane pstrągami i karpiami. Płacimy 2 zł za godzinę wędkowania, a potem, jeżeli uda nam się coś złapać, 11 zł za kilo karpia i 14 zł - pstrąga.

Dzwony przeciwburzowe

Gdy ludzie nie znali jeszcze piorunochronów, na Żywiecczyźnie odkryto, że pewien rodzaj dźwięku potrafi rozpędzić burzowe chmury, oddalając nieszczęście. Tak powstały dzwony przeciwburzowe. - To typowe dla Żywiecczyzny, nie spotkałem tego gdzie indziej - mówi Aleksander Zuziak, przewodnik beskidzki.

Dzwony umieszczane były w dzwonnicy, strzeżonej przez wyznaczonego człowieka. On dbał o czystość i o to, aby dzwon był zawsze sprawny. Gdy nad wioską zaczynały gromadzić się ciemne chmury, dzwonnik zaczynał swoją pracę. - Teraz już się tego nie praktykuje. Ale niektóre dzwonnice przeciwburzowe zostały - mówi Zuziak. Jedną z takich dzwonnic można zobaczyć w Czernichowie koło stacji benzynowej, 300 metrów od zapory w Tresnej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto