Dawne sklepy Rybnika: gdzie kupowaliśmy w PRL?
W czasach PRL, przed Bożym Narodzeniem, rybnicki rynek pachniał suszonymi śliwkami, których zapach niósł się z warzywniaka w narożnej, pustej dziś kamienicy przy Hotelu Rynkowym, karpiem niesionym tu ze sklepu rybnego przy ul. Kościelnej oraz tekstyliami sprzedawanymi w Domu Handlowym Merkury, gdzie rybniczanie kupowali wymarzony prezent pod choinkę.
W znajdującej się obecnie w remoncie kamienicy, “z Merkurym”, mieszkańcy zaopatrywali się w odzież od 100 lat. - w tym miejscu, gdzie stoi owa kamienica,znajdował się najpierw niewielki dom, który w 1910 roku został wyburzony przez rodzinę Pragerów. Od razu wybudowali oni dom towarowy - mówi dr Bogdan Kloch, dyrektor rybnickiego muzeum. - Pamiętam z dzieciństwa , bo moja sąsiadka była tam sprzedawczynią, że w okresie zimowym, przedświątecznym, kupowało się tam ubrania, czapki, rękawiczki. Każdy chodził tam na zakupy. To był wyjątkowy sklep, o wyjątkowej, jak na tamte czasy architekturze.
Na górze była duża przestrzeń sklepowa. Kiedyś pan Jacek Kamiński (architekt oraz znawca i pasjonat historii Rybnika) wspominał, że ten sklep wyróżniał się zupełnie innym podejściem do handlowania. Gdy wszędzie znajdowały się w większości małe witryny, niewielkie oka, ciemne pomieszczenia, w Merkurym okna były wielkie, dużo światła wpuszczały. W czasach PRL organizowano tam nawet na piętrze pokazy mody! - mówi Kloch.
Zanim powstał Hermes i Domus, rybniczanie chętnie odwiedzali też znajdujący się naprzeciw Świerklańca dom handlowy Leszczinerów, później znany jako Księgarnia Basisty. Zaś po karpia na wigilijny stół chodziło się m.in. na ulice Kościelną. - W jednej z kamienic, „po schodkach” znajdował się sklep rybny, pachniało rybami z daleka, te mury były nimi przesiąknięte. Mieli tam basen z karpiami żywymi. Zawsze był oblegany, bo zdobycie karpia nie było rzeczą łatwą. Zapisy prowadzono dla zakładów pracy. Opowiadano mi, że w latach 70 jeden z pracowników muzeum przynosił tu te ryby i patroszył je dla wszystkich pracowników - wspomina Kloch. Z kolei w okolicach Hotelu Rynkowego pachniało śliwką. - W narożnej, pustej dziś kamienicy był sklep owocowo-warzywny. Na święta kupowano tu śliwki, rodzynki, potrzebne do tradycyjnej śląskiej moczki. Pachniało pięknie! Nie mogę tego zapomnieć - mówi Kloch.
Wyjątkowe prezenty pod choinkę dla dzieci kupowano w “Raju Dziecka” na rynku. - Dostawało się jeden prezent na święta, jeden prezent zwykle na cały rok. Taka zabawka miała dla dzieci ogromną wartość. To była magia świąt! - mówi Kloch.
Dawny klimat uwiecznił na swoich kliszach Leon Majsiuk. - Fotografowałem w Merkurym, ale też potem w Hermesie. Tam było zawsze dużo towaru - mówi.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?