Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Buchcice. Po mszy nie mieli już do czego wracać. W pożarze stracili swój dom i cały dobytek [ZDJĘCIA]

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Wojciech Nowak chce jak najszybciej odbudować dom. Potrzebuje do tego wsparcia
Wojciech Nowak chce jak najszybciej odbudować dom. Potrzebuje do tego wsparcia Robert Gąsiorek
Rok 2020 dla rodziny Nowaków z Buchcic (gm. Tuchów) rozpoczął się fatalnie. Wyjeżdżając w niedzielę do kościoła nie spodziewali się, że nie będą mieli już do czego wracać. Zostali jedynie w tym co mieli na sobie. Na szczęście dzięki dobrym ludziom jest nadzieja, że ich los się odmieni.

FLESZ - Koronawirus. Jak się przed nim uchronić

Wojciech Nowak wciąż przed oczami ma płonący budynek i walczących z ogniem strażaków. Zarówno on, jak i jego żona Bogumiła oraz dwaj synowie: 21 -letni Filip i 23-letni Bartek ciężko przeżyli tragedię, która ich spotkała.

- Pierwsze trzy tygodnie po pożarze myślałem, że wyląduję w zakładzie psychiatrycznym. Byłem załamany. Ale gdy dotarło do mnie, jak ludzie nam pomagają, to uspokoiłem się i wierzę, że uda nam się odbudować dom - podkreśla mieszkaniec Buchcic.

Gdzie jest żona i syn?

Był 12 stycznia. Pan Wojciech około godziny 7.30 pojechał do pobliskiego kościoła, w którym od blisko 40 lat jest organistą. W domu została żona i Filip. Drugi z synów wyjechał akurat na delegację. - Żona i Filip mieli zamiar jechać do kościoła w Tuchowie - wspomina.

Z kościoła wracał po godzinie 9. Będąc już blisko domu zwrócił uwagę na dym unoszący się nad okolicą. Wkrótce dostrzegł, że ciemne kłęby wydobywają się spod blachy dachu jego własnego domu. Nacisnął mocniej na pedał gazu w aucie i popędził na miejsce. - Gdy przyjechałem na posesję to pierwsze, co pomyślałem, to czy żona z synem już pojechali, czy może są w środku - mówi Wojciech Nowak.

Podbiegł szybko do drzwi wejściowych. Klamka, za którą złapał była tak gorąca, że poparzyła mu dłoń. Gdy w końcu udało mu się otworzyć drzwi, w jego stronę buchnęły płomienie o i kłęby dymu. - Aż mi się kurtka zapaliła - kręci głową.

Płomienie na odzieży udało mu się stłumić. Wtedy dostrzegł, że garaż stoi pusty, a to oznaczało, że jego bliscy zdążyli wyjechać za nim pojawił się ogień. - Próbowałem mimo to dostać się do kuchni, bo przed wyjazdem do kościoła zostawiłem tam swój telefon komórkowy. Gęsty dym i ogień uniemożliwiły mi wejście do wnętrza domu. Próbowałem kilka razy, ale nie dałem rady - zwiesza głowę.

W międzyczasie pod dom przybiegli też sąsiedzi. Któryś z nich zadzwonił na straż pożarną. W okolicy zrobiło się głośno od wyjących syren alarmowych.

Wszystko poszło z dymem

Na miejsce zaczęły dojeżdżać pierwsze jednostki wozy straży pożarnej z OSP Z Siedlisk, Meszny Opackiej, Tuchowa i Piotrkowic. Wkrótce pojawili się także strażacy z PSP w Tarnowie. - Nasze działania polegały na podaniu wody na dach oraz do wnętrza budynku - mówi mł. bryg. Paweł Mazurek, rzecznik prasowy PSP w Tarnowie.

W trwającej ponad trzy godziny akcji gaśniczej brało udział w sumie 40 strażaków. Niestety, nie udało się uratować dobytku właścicieli domu. Chociaż konstrukcja budynku nie została naruszona, to spaliła się część dachu i praktycznie całe wnętrze. - Wszystko co było w domu strawił pożar. Meble, telewizory komputery, gotówka - wylicza Wojciech Nowak.

Rozpacza też z powodu utraconych bezpowrotnie pamiątek rodzinnych i albumów ze znaczkami z lat 30-tych i 40-tych XX wieku. - Od dwudziestu pięciu lat jestem listonoszem i udało mi się zebrać taką małą kolekcję, a teraz wszystko przepadło - wzdycha. Pogorzelcy zostali jedynie w tym co rano na siebie włożyli.

Pomoc z różnych stron

Nowakowie nie zostali jednak na łasce losu. Zaraz po pożarze nocleg zapewniła im jedna z sąsiadek. Spędzili u niej w sumie tydzień. Później przeprowadzili się do domu, który od pewnego czasu pozostawał niezamieszkały po tym, jak jego gospodarz trafił do domu pomocy społecznej. - Jesteśmy ogromnie wdzięczni za to właścicielowi, że mamy dach nad głową - podkreśla pan Wojciech.

Z pomocą przyszli urzędnicy z Tuchowa oraz okoliczni mieszkańcy. Pogorzelcy otrzymali ubrania i środki czystości. Mieszkańcy Buchcic zaangażowali się również w sprzątanie pogorzeliska. - Każdego z nas mogło to spotkać. W takich chwilach trzeba pomagać - zaznacza Władysław Harańczyk, sołtys wsi.

Na rzecz rodziny zorganizowano zbiórki w Buchcicach i okolicznych miejscowościach. Wsparcie przekazała także Poczta Polska. Pan Wojciech otrzymał od pracodawcy pieniądze na zakup sprzętu gospodarstwa domowego. Pracownicy poczty z województwa małopolskiego zorganizowali dodatkowo zbiórkę dla swojego poszkodowanego kolegi.

Rodzina Nowaków wciąż jednak potrzebuje wsparcia, aby mogła wrócić do wyremontowanego domu. Pogorzelcom można pomóc, wpłacając pieniądze na internetową zbiórkę zrzutka.pl

Każdy, kto chciałby pomóc rodzinie Nowaków może się również kontaktować z Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Tuchowie pod nr tel. 14 652 52 18 wewn. 31.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Buchcice. Po mszy nie mieli już do czego wracać. W pożarze stracili swój dom i cały dobytek [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto