Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Centrum Nauki "Kopernik" to dzieło architektów z Rudy Śląskiej

Lucjan Strzyga
Centrum z lotu ptaka przypomina literę L. Ostatnie sale otwarte będą w 2011 r.
Centrum z lotu ptaka przypomina literę L. Ostatnie sale otwarte będą w 2011 r. Fot. Materiały prasowe Centrum Nauki "Kopernik"
Takiej placówki jak Centrum Nauki "Kopernik" jeszcze u nas nie było. Przaśne muzea ze swoimi gablotkami i przewodnikami mogą się schować. W "Koperniku" rządzi XXI wiek, duch techniki i technologii.

- Będziemy się przyczyniać do tego, by nowe pokolenie Twittera i Facebooka mogło tu poznawać naukę niekoniecznie tak, jak poznawaliśmy ją w ławach szkolnych: przy pomocy klasówek i kolokwiów - tłumaczył niedawno prof. Łukasz Turski, przewodniczący Rady Programowej CNK. Jego słowa dowodzą, że "Kopernik" to doskonałe ukoronowanie polskich snów o muzeum marzeń.

W piątkowy wieczór otwarcie Centrum uświetni artystyczne wydarzenie zatytułowane symbolicznie "Wielki Wybuch". Godzinne plenerowe przedstawienie, miks filmu, teatru i performansu, wyreżyseruje Peter Greenaway, a widzowie będą mogli cofnąć się do początków Wszechświata, widzianego nie tylko z perspektywy nauk przyrodniczych, ale także historii i filozofii. Zabrzmi muzyka, na niebie błysną lasery, zatańczą również holenderscy tancerze pod wodzą Saskii Boddeke. Słowem, otwarcie, którego "Kopernikowi" mogłaby pozazdrościć niejedna muzealna potęga.

Nowo powstałe Centrum jest potęgą. 365 milionów złotych włożonych w jego budowę (200 pochodziło ze środków Unii Europejskiej) zaowocowało trzykondygnacyjną futurystyczną budowlą o powierzchni blisko 20 tys. metrów kwadratowych, zaprojektowaną przez pracownię RAr-2 Laboratorium Architektury z Rudy Śląskiej. Zbudowano ją w ekspresowym tempie: pierwszą łopatę na budowie "Kopernika" wbito w południe 28 lipca 2008 roku, a chwili tej towarzyszył efektowny taniec koparek w rytm muzyki irlandzkiej wygrywanej na skrzypcach. Po dwóch latach na zwiedzających czeka interaktywne wyposażenie (ponad 360 urządzeń), tysiące eksponatów, w tym wiele z pogranicza nauki i sztuki, wykonanych przez artystów niemal z całego świata.

Już z tego widać, że organizatorzy kierowali się nową, nie tradycyjną muzealną wizją. Zgodną z mottem instytucji: "Misją Centrum Nauki Kopernik jest rozbudzanie ciekawości, wspomaganie samodzielnego poznawania świata i uczenia się oraz inspirowanie dialogu społecznego na temat nauki". Nie bez powodu część ekspozycji przeznaczona jest dla dzieci od lat 2 do 6.

"Kopernik" skupi się jednak przede wszystkim na tzw. tematycznych galeriach. I tak, w tej pod nazwą "Korzenie cywilizacji" dowiemy się, jak żyli ludzie przed wiekami (główną atrakcją jest możliwość własnoręcznego krzesania ognia i podpatrzenie tajemnic hieroglifów). Galeria "Człowiek i środowisko" to wyjaśnienie zagadek ludzkiego bytowania. Z kolei galeria "Człowiek w ruchu" oferuje przeżycie trzęsienia ziemi i możliwość wyprodukowania prądu siłą własnych mięśni. No i wreszcie chluba "Kopernika" - galeria "Strefa światła". Tutaj, za pomocą 38 eksponatów, można poznać zjawiska związane ze światłem, postrzeganiem i optyką. - To najbardziej wyjątkowa wystawa w Centrum Nauki "Kopernik" - reklamuje Robert Firmhofer, dyrektor Muzeum.

Rozmach "Kopernika" dowodzi, że Polska lubuje się w muzeach. Dyrektor Firmhofer znalazł nawet imponujące filozoficzne uzasadnienie dla swojej placówki: - W naszych wystawach i działaniach pokazujemy, jak nauka zmienia nasze rozumienie świata, jak technika rewolucjonizuje życie codzienne, czyni je ciekawszym, wygodniejszym, bezpieczniejszym. Budowanie rozumienia nauki i techniki u adresatów naszych działań jest drogą ku ich społecznej aktywizacji.

Społeczną aktywizacją mógłby zresztą podeprzeć się dyrektor każdego z kilkuset muzeów w Polsce. Zarówno tych potężnych, utrzymywanych za pieniądze podatników, jak i tych malutkich, tworzonych przez zapaleńców i hobbistów.

Największy wysyp muzealnych pomysłów nastąpił w ciągu ostatniej dekady i przerodził się w prawdziwą lawinę, kiedy Muzeum Powstania Warszawskiego okazało się jednym z najbardziej udanych marketingowo przedsięwzięć. I do niego, chcąc nie chcąc, równają wszystkie powstające instytucje. Planują ściągnięcie zwiedzających sprawdzonymi tam sposobami. Stąd obowiązkowa obecność multime- dialnego wyposażenia, ekspozycji wyposażonych w dotykowe ekrany, sal kinowych, księgarń, restauracji i kawiarenek. Dodajmy do tego koncerty, wieczorki poezji, a także konferencje naukowe. Wszystko po to, aby polska rodzina zajrzała tam podczas weekendu i nie wybrała się - jak jeszcze niedawno - do supermarketu. Jeżeli prawdą jest, że w zeszłym roku Muzeum Powstania Warszawskiego odwiedziło pół miliona gości - to jest się o co ścigać.

Tylko w Warszawie na naszych oczach wyrasta kilka wielkich muzeów nowej generacji. Z okazji Roku Chopinowskiego doczekaliśmy się - kosztem ponad 80 milionów złotych - otwarcia multimedialnego Muzeum Fryderyka Chopina. Ale już niebawem stolicy przybędą nowe: Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Historii Polski, Muzeum Żydów Polskich - żeby wymienić te największe. Co ciekawe, wszystkie będą zbliżone do siebie architekturą i filozofią, opartą o interaktywną relację z widzem. I co najważniejsze - wszystkie obciążą kieszenie podatników. Jak się oblicza, koszt wszystkich muzealnych inwestycji szacuje się w granicach 2 miliardów złotych (samo tylko przenoszone do Cytadeli Muzeum Wojska Polskiego pochłonie 500 milionów).

Inne miasta nie chcą być gorsze. Katowice stawiają na nowe, wspaniałe Muzeum Śląskie, Gdańsk zafundował sobie Muzeum II Wojny Światowej, Poznań Muzeum Poznańskiego Czerwca 1956, w Gdyni za trzy lata powstanie Muzeum Emigracji, a z kolei włodarze Łodzi zamarzyli o monstrualnym centrum festiwalowo-kongresowym, które ma zbudować słynny architekt Frank Gehry. Wystarczy powiedzieć, że według planów budowla ma wyglądać jak "wielki ekran projekcyjny, nad którym górują cztery wieże kojarzące się z dachami gotyckich katedr". Warszawskie Centrum Nauki "Kopernik" doskonale wpisuje się zatem w modę na muzealne ikony.

Urzędniczym marzeniom o kraju pełnym muzealnych przybytków, reprezentujących wszelkie możliwe dziedziny i zjawiska, nie ustępują obywatele. Dzięki temu prowincja pokrywa się siecią muzeów, tworzonych oddolnie. Czasami trudno uwierzyć, co ich twórcy uważają za godne upamiętnienia. Pod Puławami powstaje Muzeum Pijaństwa i Nietypowych Rowerów, w Kudowie Muzeum Żaby, w Bystrzycy Kłodzkiej Muzeum Filumenistyczne (gromadzące etykiety zapałczane), w Toruniu Muzeum Piernika, a w Rzeszowie Muzeum Dobranocek PRL-u. W Katowicach jeszcze niedawno istniało Muzeum Hansa Klossa, ale po 10 miesiącach egzystencji zamknęło w styczniu tego roku podwoje. To chyba wystarczający dowód, że stanowimy jedną z najbardziej umuzealnionych nacji na świecie.

Pokusa, aby wszystko zamknąć w muzealnych ramach, jest wyjątkowo silna. I - jak dowodzą socjologowie - jest odreagowaniem długoletnich PRL-owskich zakazów i przemilczeń. Najnowszym pomysłem jest zbudowanie koło Łańcuta Muzeum Polskich Sprawiedliwych. Powód jak najbardziej szlachetny - to tam w 1944 roku została zamordowana przez hitlerowców ratująca Żydów rodzina Ulmów. Pomysłodawcy Muzeum, korzystając z najnowocześniejszej technologii multimedialnej, chcą m.in. zrekonstruować dom Ulmów. Całość ma być gotowa do 2013 roku. Gdy zatem będziemy świętować w piątek otwarcie "Kopernika", miejmy świadomość, że muzealny wyścig tak prędko się nie skończy.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Centrum Nauki "Kopernik" to dzieło architektów z Rudy Śląskiej - śląskie Nasze Miasto

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto