Relacja wideo z pierwszego w Polsce Monster Jam!
Były obawy o pogodę, na szczęście nie padało. Były obawy o frekwencję i to, czy nowy dla Polaków sport będzie w stanie ich przyciągnąć na stadion i zaciekawić, a Ci przybyli w liczbie 41 tysięcy, zapełniając go w całości. Za nami pierwszy Orlen Monster Jam, w sobotę Chorzów oszalał na punkcie amerykańskich potworów!
Pit Party to tylko przedsmak
Ciągnące się kilometrami korki na drogach dojazdowych do
Stadionu Śląskiegomogła wynagrodzić jedynie sama impreza. Tak też się stało i dla wielu pierwszy w Polsce Monster Jam stał się niezapomnianym przeżyciem. Dzień pełen wrażeń otworzyło Pit Party na chorzowskich Polach Marsowych, gdzie od godzin popołudniowych gromadzili się fani żądni spotkań oko w oko z "bestiami". Była okazja do pamiątkowych zdjęć czy zdobycia autografów kierowców. Atmosfera, tak na polach, jak i później na stadionie - piknikowa. Można było spotkać całe rodziny, co jest typowe dla samej imprezy, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Oblegane były, jak to zwykle bywa, wszelkie punkty gastronomiczne oraz sklepy z pamiątkami.
Wchodzimy na Stadion
Stadion wypełniał się powoli, jako że największe show miało się rozpocząć dopiero o godzinie 20.00. Przed główną imprezą miały miejsce m.in. finał zawodów BMX/MTB na torze ziemnym w konkurencji "Best Trick Jam", eliminacje do mistrzostw Polski modeli sterowanych radiem HPI RC Cars oraz pokaz możliwości samochodu Nissan Navara w wykonaniu Krzysztofa Hołowczyca. Nad śląskim gigantem powoli zachodziło słońce, co było sygnałem do tego, że zbliżają się wielkie emocje, w iście amerykańskim stylu.
Wielkie odliczanie, stadion pełny. O godzinie 20.00 rozpoczęła się pierwsza część Orlen Monster Jam, czyli wyścig równoległy. Zdezelowane samochody, wśród których nie zabrakło legend polskiej motoryzacji czekały, gotowe na zniszczenie. Publiczność czekała na "fajerwerki", a my poznaliśmy kierowców, którzy tego wieczoru mieli dosiąć "potworów". Pojawił się legendarny Grave Digger, prawdziwa wizytówka zawodów, El Toro Loco, Maximum Destruction (który tego dnia zaliczył efektowną wywrotkę), Donkey Kong, Monster Mutt Dalmatian, niesamowity Batman, Madusa, którą dosiadła była zapaśniczka, Debrah Miceli, ekscentryczny Backwards Bob, truck o odwróconym kierunku jazdy oraz witany gromkim aplauzem truck Verva, pierwszy polski potwór, którego dosiadł Marc McDonald.
Jest moc!
Półtora tysiąca koni pod maską i gigantyczne koła przystąpiły do dzieła zniszczenia. W wyścigu równoległym, w którym poszczególne teamy rywalizowały ze sobą jeden na jeden, klasę pokazała polska Verva i to jej przypadło pierwsze miejsce na podium.
Później nastąpiła krótka przerwa, po której mogliśmy uświadczyć najdalsze tego wieczoru loty, w wykonaniu motocrossowców. Organizatorzy zafundowali publiczności również niespodziankę w postaci pojawienia się nietypowego quada z napędem odrzutowym!
Najbardziej, czego można było się spodziewać rozgrzała publiczność finałowa konkurencja, a więc jazda dowolna (freestyle). Każdy z zawodników miał do dyspozycji 90 sekund, w trakcie któych tor zamienił się w miejsce totalnego spustoszenia! Wypełniające błotną arenę zdezelowane pojazdy z każdą chwilą znikały w oczach, miażdżone przez gigantyczne trucki, a publiczność szalała, klaszcząc i wiwiatując na stojąco. Tutaj nie zawiódł "Grabarz", pokazując, że to do niego należy palma pierwszeństwa w dziedzinie destrukcji.
Poniżej kilka momentów tego emocjonującego wieczoru, uwiecznionych na zdjęciach. Zapraszamy do obejrzenia całej galerii z pierwszego występu Monster Trucków w Polsce.
Podczas Pit Party była okazja do pamiątkowych zdjęć
Fani chętnie ustawiali się w kolejce po autografy kierowców. Batman rozdawał je cierpliwie
Tłumy podziwiały potwory, które już za kilka godzin miały opanować stadion
Stadion Śląski pełny aż po same brzegi
A wszyscy w świetnych nastrojach
"Grabarz" potrafi skakać naprawdę wysoko
Ale nie gorzej radził sobie El Toro Loco**
Samochód Batmana również. Legenda broni się sama
Niespodzianką organizatorów było pojawienie się nietypowego, stuningowanego quada z napędem odrzutowym
Ale i polska Verva radzi sobie jak należy
Kierowca Madusy, Debrah Miceli pozdrawia polską publiczność. - Amerykańskie kobiety uwielbiają zabawy w błocie - powiedziała. Publiczność na Stadionie szaleje!
Motocrossowcy szybowali tego dnia najwyżej
Redaktor Jędrzej Bogus pokazuje, że impreza się udała
Czy się podobało? Ten obrazek daje chyba jednoznaczną odpowiedź
Kierowcy potworów zadowoleni z imprezy. Po lewej Marc McDonald prowadzący Vervę, po prawej Charlie Pauken, kierowca Grave Diggera.
O Monster Jam pisaliśmy już: |
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?