Wielu z nas ubolewa, że w sklepach spędzamy tyle czasu i wydajemy tyle pieniędzy (według badań, każda rodzina na święta wyda średnio 1,8 tys. zł.), a potem... pędzi coś kupić. Do hipermarketu czy małego osiedlowego sklepiku? Tysiące produktów i długa kolejka do bezdusznej kasy czy znajoma twarz ekspedientki, która dobrze wie, czego nam potrzeba? Porównaliśmy dla Was, drodzy Czytelnicy, ofertę hipermarketów z małymi sklepikami. Zrobiliśmy koszyk produktów i sprawdziliśmy ich ceny.
Oczywiście z prostego dodawania wynika, że tańszy jest supermarket. Za nasze redakcyjne zakupy zrobione na potrzeby tego raportu w osiedlowym sklepie zapłaciliśmy (w zaokrągleniu) 197 zł, a w hipermarkecie tylko 140 zł - to niemal 30 procent taniej. Cena to jednak tylko część prawdy. I wcale nie oznacza, że kupowanie w osiedlowych sklepikach jest nieopłacalne. Dlaczego? W hipermarkecie jest co prawda więcej produktów, ale dziesiątki promocji mają na celu głównie drenowanie naszych portfeli. Hipermarket sprzyja temu, byśmy chętnie kupowali to, czego wcale nam nie potrzeba - i tu niby kupujemy taniej, ale tracimy pieniądze.
W kategorii "kupujmy tylko to, czego nam potrzeba" wygrywają małe sklepy - w efekcie zakupy "u pani Zosi z osiedla" mogą być tańsze od koszyka z marketu. To w małym sklepie łatwiej spytać o radę. To w małym sklepiku, możemy zamówić na piątek pachnącą polędwicę. Specjalnie dla nas.
Do hipermarketu czy tradycyjnego sklepiku na osiedlu? Postanowiliśmy popłynąć na fali przedświątecznego szaleństwa i wybraliśmy się na zakupy do hipermarketu Tesco i dwóch małych sklepików w Katowicach, chcąc porównać ofertę, ceny i jakość obsługi. Nasza lista liczyła 23 produkty, przede wszystkim spożywcze.
Na początek wchodzimy do sklepu spożywczego Luksor przy ulicy Młyńskiej w Katowicach. Pani Jadzia, która sprzedaje tu "od zawsze", szybko realizuje nasze zapotrzebowanie, wykładając na ladę podstawowe rzeczy jak ser i mąka.
- Mamy doskonałe wędliny sprowadzane z zakładu mięsnego w Rudzie Śląskiej - zachwalała pani Jadzia, wybierając dla nas kiełbasę wiejską i szynkę. Pachniało znakomicie. Wyliczamy dalej: ogórki konserwowe, chrzan, ryba w galarecie, masa makowa i rzecz jasna owoce, w tym specjalnie wybrane przez ekspedientkę pomarańcze. Jak święta, to muszą być pierniki. Bierzemy śliczne domki z piernika z dachem zrobionym z lukru. Ze sklepu wychodzimy z torbami (kilkoma) i budżetem uszczuplonym o 197,39zł.
I na koniec hipermarket. Wyzwaniem jest już znalezienie wolnego miejsca parkingowego. W środku tłum ludzi. Zwracamy uwagę na promocje: brzoskwinie w syropie (dwie puszki w cenie jednej za 4,50 zł), masło (3 sztuki za 9 zł), zielony groszek (2 puszki za 2 zł) i mleko (2 kartony 3,89 zł).
Za wszystko zapłaciliśmy 140,11 zł. Było szybko i niemal 30 procent mniej. Ale przy wyborze byliśmy zdani tylko na własną intuicję. Gdyby nie lista, wydalibyśmy dużo więcej, pewnie skusiłyby nas promocje.
Socjologowi Krzysztofowi Łęckiemu z Uniwersytetu Śląskiego zdarza się kupować w hipermarketach, ale na co dzień robi zakupy w osiedlowym sklepiku, u pani Zosi. Dlaczego? - Bo pani Zosia traktuje mnie wyjątkowo, przypomina co mam jeszcze kupić, doradza. Mam do niej duże zaufanie - dodaje socjolog.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?