Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cudze chwalicie swego nie znacie, czyli co mają wspólnego Zaduszki i Halloween?

Kalina Rabarbarak
Kalina Rabarbarak
Nasza dziennikarka obywatelska świetnie wskazuje wspólne ...
Nasza dziennikarka obywatelska świetnie wskazuje wspólne ... gs24.pl
Jakie są wspólne elementy komercyjnego święta i słowiańskiej kultury?

Cudze chwalicie, swego nie znacie! Halloween w Polsce nijak się ma do rodzimej tradycji! Bo my nigdy! Bo oni zawsze! Gdyż my płomień znicza, ponieważ oni plastik – fantastik. I jedni o niebie, a drudzy o chlebie...

Tak? A może jednak nie do końca? Może anglosaski folklor związany z Halloween ma jakiś wspólny mianownik z polską kulturą ludową? Ano ma! A imię jego – Praindoeuropejczyk.

Praindoeuropejczyk to wspólny przodek Europejczyków. Władał on danym językiem i wierzył w określone rzeczy. W miarę upływu lat jego potomkowie, czyli na przykład Celtowie i Prasłowianie, rozeszli się po świecie. Pozostała w nich jednak pamięć o przeszłości. Między innymi o tym, jak dzieli się rok i co się dzieje na świecie, gdy przychodzi listopad.

Na rok zarówno Prasłowian, jak i Celtów składały się dwie pory: jasna (wiosna i lato) oraz ciemna (jesień i zima). Pora jasna związana była z aktywnością natury. W trakcie trwania pory ciemnej królowała noc i śmierć, a na jakość życia społeczności wpływały istoty z zaświatów.

Początkiem pory ciemnej był przełom października i listopada. To wtedy miały otwierać się symboliczne wrota tamtego świata, przez które dusze zmarłych przybywały na ziemię. To wtedy i Prasłowianie, i Celtowie obchodzili jedno ze swoich świąt związanych z oddawaniem czci przodkom. U Celtów było to Samhain, od którego wywodzą się tradycje halloweenowe, u Słowian – opisane przez Mickiewicza jesienne Dziady, których obchody zastąpiono potem chrześcijańskimi Zaduszkami.

Gdyby próbować wyobrazić sobie dokładne przesłanie Praindoeuropejczyka, można by się było pokusić o stworzenie następującego obrazka. Starzec siedzi przy ognisku. Rozciera zgrabiałe dłonie. Płomienie są smukłe jak pnie otaczających go drzew. W powietrzu unosi się charakterystyczny zapach końca lata. Starzec patrzy na swoich towarzyszy i mówi: „W listopadzie światem zaczyna rządzić śmierć. Przyroda zapada w letarg, zmarli stąpają po waszych śladach. Powiedziałem. Już więc wiecie. A co zrobicie z tą wiedzą, zależy tylko od was.”

Prasłowianie i Celtowie nieco inaczej podeszli do tej informacji. Jedni optymistycznie, drudzy – wprost przeciwnie.

I tak według słowiańskich wierzeń w noc Dziadów na ziemię przybywają przodkowie, których można będzie prosić o wsparcie na jesienne i zimowe miesiące. Podczas święta starano się więc ugościć ich najlepiej jak potrafiono. Aby było im miło, sprzątano izbę, zastawiano stoły, by się pożywili. Pamiętano o tym, aby furtki do obejścia zostawić uchylone – w końcu oczekiwało się duszy przodka! Palono też ogniska. Te na rozstajach dróg nie pozwalały duchom zmylić drogi do domu, natomiast te na cmentarzach miały je ogrzewać. Wspomnieniem tamtych ognisk są zresztą znicze, które palimy na grobach bliskich w dniu Wszystkich Świętych oraz w Zaduszki.

Celtowie wierzyli znowu, że w Samhain duchy na okres roku wcielają się w ciała żywych. W trakcie święta zachowywano się więc inaczej niż na Słowiańszczyźnie. Zamiast zapraszać duchy do siebie, starano się je przekonać, że dane ciało będzie dla nich marną inwestycją. Z tego względu wygaszano domowe palenisko, jakby przekazując: „Ach, w swej naturze jesteśmy raczej niegościnni!”. Zakładano stroje włóczęgów, a co za tym idzie pytano retorycznie: „Naprawdę, duchu, chcesz zamieszkać w takim biedaku?”. Próbowano też po prostu odstraszyć natrętne dusze i przebierano się za stwory z zaświatów. Echem tej tradycji są oczywiście halloweenowe kostiumy.

Co mają więc ze sobą wspólnego słowiańskie i anglosaskie jesienne tradycje? Przekonanie, że w czasie, kiedy zaczyna się ciemna pora roku przenikają się dwa światy – doczesny i pozaziemski. A gdy umiera przyroda, sfera śmierci zyskuje na znaczeniu. To przekonanie jest pniem, od którego odchodzą różne gałęzie. U Słowian będzie to pokarm zostawiany na cmentarzu, wiara w fakt, że przed Dziadami dusze modlą się o północy w kaplicy, specjalne pieczywo rozdawane żebrakom w zamian za modlitwę w intencji zmarłych. U Anglosasów - „cukierek albo psikus”, wydrążona dynia lub halloweenowe wróżby.

Chociaż więc my znicz, a oni kapelusz wiedźmy, okazuje się, że coś nas łączy. Tak samo, jak w przypadku przysłowiowych „nieba” i „chleba”, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Pozornie – gdyż jeśli zacząć dokopywać się do prastarych wierzeń, okaże się, że dawno temu niebo uznawano za formę, w której wypieczono bochen Ziemi.

I tak dalej, i tak dalej... I czają się wspólne mianowniki, czają. Bo „wszystko się dziwnie plecie na tym tu biednym świecie”, jak rzekł poeta, razu pewnego posąg Świętowita w strój Harrego Pottera odziawszy.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto