Czy władze górnicze ponownie zechcą przenieść Bytom, by dokopać się do skarbu Hitlera?

Wcześniej zapewniano ich, że mogą urządzać tańce w swoich domach, niepełna dobę później przyszli nowi i kazali im zabierać wszystko co mają, ludzie nie spali, bo bali się, że sufity, które do tej pory ich chroniły, spadną im na głowy.

Winę za tragedię ponosi Kompania Węglowa, co do tego nikt nie ma tutaj  wątpliwości. Te jednak się rodzą jeśli chodzi o zapobieganie tego typu sytuacjom. Wbrew opiniom urzędników wystawianym w gazetach mieszkańcy mówią co innego. Tłumaczą, że zgłaszali już problemy w roku ubiegłym.

- To była seria tąpnięć, na wiosnę ubiegłego roku, moja sąsiadka chodziła i próbowała interweniować, by ktoś się interesował, w jednej z piwnic miał się zapaść strop, ale nikt nie przyszedł obejrzeć tych piwnic... - opowiadają byli lokatorzy.

Według słów świadków, ich prośby zostały zignorowane, gdyby tak się nie stało mieszkańców można by było już od roku przesiedlać, robić to w sposób racjonalny spokojny bez widma bez zagrożenia. Nie byłoby klęski budowlanej a ponad pół tysiąca osób nie przeżywałoby traumy. Nikt, tak jak miało miejsce podczas wyprowadzki nie barykadowałby się w mieszkaniu i groził, że go nie odda, że woli je podpalić...

W Bytomiu rzeczywiście miała miejsce seria tąpnięć, co więcej z tych samych szkód górniczych niedaleko ulicy Pocztowej wyburzono dwie kamienice (przy ulicy Konstytucji), czemu nikt nie przyszedł i nie sprawdził stanu budynków, które usytuowane były nie dalej niż kilkadziesiąt metrów?

Mieszkańcy są zdezorientowani, rozprzestrzeniają się wśród nich niepokojące plotki, a to, że ich hotele będą opłacane, ale tylko przez pół roku, a to, że mieszkania dostaną, ale jedynie Ci którzy należą do wspólnot. Pierwsze wysiedlone osoby mają dużo szczęścia, dostali już mieszkania. Nikt nie wie co z resztą, liczba mieszkań w Bytomiu była zawsze niewystarczająca. W przeciągu ostatnich lat tylko raz rekordowo miastu udało się oddać 260, zwykle jest ich nawet o połowę mniej, tym samym rocznie na oddanych 80 mieszkań jest nawet 1000 chętnych.

Jak wiadomo górnicy nadal fedrują, robią to mimo właśnie dziejącej się tragedii. Zastanawia fakt, czemu podczas słynnej restrukturyzacji kopalń zostawiano te, które działają w centrum miasta, nie te które funkcjonowały na jego obrzeżach. Podobna tragedia może stać się ponownie, Kompania nie ma zamiaru zmieniać sposobu wybierania węgla, a umowa z miastem podpisana jest do roku 2026.

Podczas konferencji prasowej przedstawiciele Kompanii Węglowej zadeklarowali, iż kupią tereny, na których doszło do tragedii. Tym samym będą mogli fedrować do woli. Spełnią po części plany z lat trzydziestych XX wieku, gdy władze górnicze planowały przenieść mieszkańców Bytomia i okolicznych gmin: Bobrka, Szombierek, Miechowic i... Karbia. Już wówczas opłacało się przenieść całe miasto by móc wydobywać drogocenny węgiel, a ten w Bytomiu jest najwyższej jakości. Czyżby mająca miejsce sytuacja była Kompanii Węglowej na rękę?

Mieszkańcy żartują sobie „próbują się dokopać do skarbu Hitlera”. Chcą tego skarbu wyciągnąć jak najwięcej. W ubiegłym wieku miasto od przenosin uratowały władze miejskie, ważniejsze od względów finansowych okazały się dla nich konsekwencje społeczne i polityczne. Czy współczesne władze będą potrafiły postawić się Kompanii - jednemu z większych pracodawców w mieście i zawalczyć o interesy własnych mieszkańców, to się dopiero okaże...

Materiał dziennikarza obywatelskiego