Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Faworyt z woj. śląskiego w programie „Farma”. Ma szanse wygrać 100 tys. zł! Rozmowa z Tomaszem Wędzonym

Ireneusz Stajer
Ireneusz Stajer
Materiały prasowe Polsatu / Constantin Entertainment Polska
ROZMOWA. Tomasz Wędzony z Żor to jedyny reprezentant województwa śląskiego w drugiej edycji popularnego reality show "Farma" emitowanego przez telewizję Polsat. W programie Tomasz zyskał sobie sympatię widzów dzięki swojej silnej osobowości i wyrazistemu stylowi bycia. Czy uda mu się zdobyć tytuł "Super Farmera" i wyjść z programu bogatszym o 100 tys. zł? Tego dowiemy się 24 lutego.

Jest Pan wyrazistą postacią drugiej edycji polsatowskiego programu „Farma”. Wiedzie się Panu w nim bardzo dobrze...

Rzeczywiście, w internecie jest bardzo dużo pozytywnych komentarzy na mój temat. Miło, że tak ludzie mnie odbierają. Do programu wszedłem po tygodniu, więc jestem jakby nowym uczestnikiem. Fajnie zaklimatyzowałem się w grupie, no i jestem.

Dlaczego zgłosił się Pan do programu?

Szczerze, to zgłosiłem się do innego programu, do którego się dostałem, ale zrezygnowałem z udziału w nim. Namówił mnie kolega. Potem odebrałem telefon z propozycją udziału w drugiej edycji „Farmy”. Zgodziłem się. W „Farmie” zaciekawiła mnie możliwość przeżycia ciekawej przygody.

Zapraszamy do GALERII**kliknij TUTAJ!**

Spełniły się Pana oczekiwania?

Tak, tutaj można sprawdzić się w trudnych warunkach. Naprawdę było ciężko. Program kręciliśmy latem, w dużym upale. W grupie są ludzie z różnych stron Polski, o różnych osobowościach i temperamentach, co czasem powoduje jakieś tam zgrzyty. Poza tym musiałem nauczyć się oporządzania zwierząt.

Dla mieszczucha z bloku na największym w Żorach osiedlu Sikorskiego z pewnością była to absolutna nowość i spore wyzwanie…

W programie są tylko takie osoby, które nigdy wcześniej nie pracowały w gospodarstwie. Jako dziecko, chyba każdy z nas miał kontakt z krowami, końmi czy tzw. małym inwentarzem, jeżdżąc na wieś do dziadków, krewnych. Widział, jak zajmują się zwierzętami. W programie pierwszy raz doiłem krowę, ale najpierw musiałem się tego nauczyć. Ponieważ jestem wzrokowcem, patrzyłem jak robią to inni. Korzystaliśmy też z książkę z rysunkami i opisem jak to robić krok po kroku.

Jak wyglądał dzień uczestników programu?

Trzeba było wstawać wcześnie rano. O której, tego nikt nie wiedział, bo nie mieliśmy zegarków (śmiech). Budziliśmy się, gdy zapiał kogut. Zaczynaliśmy od napalenia w piecu, żeby móc cokolwiek ugotować. Potem każdy z nas miał do oporządzenia zwierzęta. Krowę, kozę należało wydoić, konia wyprowadzić na pastwisko, wypuścić kury. Następnie było śniadanie. Pracy starczało na cały dzień. W międzyczasie odbywały się pojedynki, nominacje i zadania do wykonania.

Uczestnicząc w programie „farma”, ciągnie Pana teraz bardziej na wieś?

Myślę, że tak. Tydzień temu przeprowadziłem się z bloku do sąsiedniej gminy Suszec, wynająłem na wsi mieszkanie… „Farma” poza rozrywką pełni również funkcję megaedukacyjną. W programie nauczyłem się wielu rzeczy, oprócz zajmowania się zwierzętami np. rąbania drewna na opał. W programie spotkałem bliźniaków, którzy nie mieli zielonego pojęcia o czymkolwiek w gospodarstwie. Bardzo fajnie się wspieraliśmy.

Poza bliźniakami znalazł Pan w „Farmie” bratnie dusze, zaprzyjaźnił się Pan z kimś?

Tak, najbardziej zaprzyjaźniłem się z „młodą” – Natalią, bardzo dobrą dziewczyną. Pomagaliśmy sobie w programie. Zżyłem się też bardzo z Kamilem, a zwłaszcza z Lobem, który już niestety odszedł z „Farmy”. W programie pozostało osiom osób, a wszystkich było 16.

Kiedy finał „Farmy”? O zwycięstwie zdecydują widzowie. Fajnie byłoby gdyby wygrał Tomek z Żor…

Program jest pokazywany w Polsacie od poniedziałku do piątku, o godzinie 20. Finał będzie w piątek 24 lutego. Wygra ten uczestnik „Farmy”, na którego widzowie wyślą najwięcej SMS-ów.

Na koniec, proszę opowiedzieć o sobie.

Mam 46 lat, urodziłem się w Rybniku, mieszkam w Żorach. Uczęszczałem do technikum budowlanego w Żorach. Wykonywałem chyba wszystkie zawody: pracowałem w lesie i garbarni, modelingu i fotomodelingu, byłem wizażystą, stylistą i charakteryzatorem, fotografem. Spełniałem tym samym marzenie z lat młodzieńczych. Ostatnio handlowałem samochodami, zajmowałem się elektroniką samochodową, uwielbiam gotować. Pomagam koledze w wydawaniu obiadów z kuchni. Mam dwóch wspaniałych synów.

Rozmawiał: Ireneusz Stajer

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto