Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gwiazdy odarte z cekinów - rozmowa z Maciejem Durczakiem, menedżerem gwiazd

Redakcja
Doda? Bez pudru i kolorowych piórek raczej by nie istniała.
Doda? Bez pudru i kolorowych piórek raczej by nie istniała. fot. Grzegorz Kwolek
Maryla Rodowicz? Ideał. Beata Kozidrak? Niezniszczalna! Natalia Lesz? Ludzie nie kupują płyt sztucznych tworów. Z Maciejem Durczakiem, menedżerem gwiazd, o kulisach polskiego show-biznesu rozmawia Robert Migdał.

Wystarczy mieć talent, żeby zrobić karierę?
Absolutnie nie. Dowodem na to jest mnóstwo utalentowanych artystów w Polsce, którzy nie odnoszą sukcesów. Świetnie śpiewają, nawet udaje im się nagrać płytę i... nic z tego dalej nie wynika. A dzieje się tak dlatego, że nie mają tego czegoś, czym mogą zdobyć publiczność.

Magnetyzm?
To, czym można porwać tłumy: osobowość, charyzma. To coś bardzo ulotnego. Coś, czego nie można kupić. Mając do czynienia z wieloma artystami już po krótkiej rozmowie wiem, czy ten ktoś może odnieść sukces, czy też nie ma żadnych szans. Choć na samej charyzmie też jest dość trudno coś zbudować. Były jednak takie przypadki, że człowiek miał ogromną charyzmę...

...Michał Wiśniewski z Ich Troje.
Tak, Michał. Wielka osobowość, nie do przecenienia, a z talentem wokalnym było tak sobie. Wszyscy o tym wiedzieli, a jednak milionom jego fanów to nie przeszkadzało: kupowali jego płyty, przychodzili tłumnie na koncerty. Ale to są odosobnione przypadki. Na takie przypadki nie liczę. Przychodzą do mnie artyści, którzy są krzykliwi i wydaje się, że mają to coś, czym mogą zawojować świat. Ale jak przychodzi do zaśpiewania, nagrania piosenki - to w studiu nagraniowym zostają obnażeni i okazuje się, że nic nie są warci artystycznie. I cała ta charyzma, ta pewność siebie nie wystarcza.

A to nie jest tak, że mówisz o modelu idealnym: jest i charyzma, i talent - i wtedy jest gwiazda. Ale wydaje mi się, że na polskim rynku muzycznym mamy większość artystów, którzy mają albo osobowość, albo talent, albo nie mają ani jednego, ani drugiego, za to mają pieniądze.
Takich postaci jest mnóstwo. Beztalencia, za to ładnie opakowane, zareklamowane. Tylko pojawia się pytanie: czy to są kariery? Czy to, że za jakąś artystką stoją duże pieniądze ojca czy przyjaciela, a ona sama potrafi tymi pieniędzmi "wyesemesować" nagrody - to czy to coś daje tak na dłuższą metę? Bo moim zdaniem nie: ci artyści nie grają koncertów, tak naprawdę nie sprzedają płyt - ludzie ich po prostu nie chcą. To są sztuczne i złudne kariery. Na swojej drodze cały czas szukam artystów idealnych: utalentowanych i z charyzmą.

Doda, twoja była podopieczna, była chyba takim idealnym połączeniem?
Doda ma sporą charyzmę, wie, czego chce, ma jasno wyznaczone cele i dąży do nich po trupach. To jej największy talent, ale nie ma to wiele wspólnego ze sztuką.

A Ania Wyszkoni?
Ania Wyszkoni ma zupełnie inny rodzaj charyzmy i innymi środkami, innymi sposobami dociera do ludzi, do emocji. Do Ani po dwugodzinnym koncercie potrafią przyjść ludzie i opowiedzieć całe swoje życie, zwierzają się jej z problemów - działa na nich bardzo emocjonalnie.

Ania dostaje mnóstwo listów od fanów i Doda także była zasypywana listami...
Ale to były zupełnie różne listy. Do Dody docierały listy od dziewczynek, które wyznawały jej miłość i pisały, jaka jest "zajebista", "czadowa" i jaka jest "cool".

Mówisz o wokalistkach młodego pokolenia. A ci ze starszego?
Ideał: Maryla Rodowicz. Ona jest fenomenem. Nigdy w życiu nie napisała żadnego tekstu, nie skomponowała żadnej piosenki - jest tylko odtwórczynią. Ale jest genialną odtwórczynią. Prawie wszystko, czego się dotknie, zamienia w sukces.

Są i ci młodsi artyści, którzy zaczynają karierę, i ci starsi - którzy już mają swoją wypracowaną markę.
I ci drudzy artyści mają o niebo lepiej. Bo dzisiaj Maryli Rodowicz nie zaszkodzi, że wyda słabszą płytę. Ona zawsze będzie damą polskiej piosenki. Tak samo jest z Beatą Kozidrak - jest niezniszczalna. A młody artysta, jeśli się potknie na początku kariery lub nieumiejętnie ją poprowadzi, to może być skończony.

I jak się go ratuje?
Robi się z niego celebrytę, uruchamia się sztuczny marketing, reklamę. Obmyśla się wtedy śluby, rozwody, romanse, skandale i chodzenie po bankietach, a wszystko po to, żeby zaistnieć w prasie kolorowej i na portalach plotkarskich. Ja zdecydowanie wolę, żeby mój artysta istniał na listach przebojów.

Czyli oprócz talentu i charyzmy - także ciężka praca, i to latami.
Zdecydowanie. Tylko ciężka praca artysty i osób, które mu towarzyszą na tej drodze - może doprowadzić do pełnego sukcesu. To musi być umiejętna praca. Przez lata obserwowałem dużo świetnie zapowiadających się karier, na przykład ludzi z programów "Idol" czy "Szansa na sukces" - i choć byli świetni, to nie mieli na siebie pomysłu, mieli złych doradców, którzy podsuwali im miałkie pomysły. I to są najczęściej przegrani artyści.

Kto?
Dla mnie przykładem takiej świetnie zapowiadającej się kariery, ale niestety zmarnowanej, jest Marina Łuczenko. Dobrze śpiewa, jest bardzo ładna - co też jest istotne. Niestety, jej kariera została źle poprowadzona. Szkoda, że taki talent został zmarnowany.

Teraz mamy wysyp programów wyławiających muzyczne talenty: "X Factor" czy "Must be the music", do których zgłosiły się tysiące lepiej lub gorzej śpiewających Polaków.
Artysta z takiego programu, który mocą kontraktu trafiał pod skrzydła wytwórni płytowej, niestety najczęściej trafiał źle: do tej samej maszynki, co każdy debiutancki projekt. Wytwórnia dawała takiemu artyście repertuar, teksty, wpychała go do studia i mówiła: "śpiewaj, nagrywaj i wydajemy czym prędzej płytę". A to nie na tym przecież polega. Artysta musi sam wiedzieć, jaki chce być i czuć to, co robi.

Są jednak wyjątki - Justyna Steczkowska, która pierwsze kroki stawiała w "Szansie na sukces", Monika Brodka i jej ostatnia świetna płyta "Granda" czy Ania Dąbrowska, które zabłysnęły w Idolu. Ta ostatnia nie spieszyła się, sama komponuje, pisze teksty.
Oczywiście i to jest budujące. Ania Dąbrowska jest najlepszym przykładem: odpadła z "Idola", ale od razu dostała się w ręce bardzo dobrego producenta. I dzisiaj mamy gwiazdę dużej kategorii.

To co? Po programach typu "Idol" czy "X Factor" szanse na sukces są mniejsze?
To nie jest tak. Ludzie, którzy się pokazali w takim czy innym show, muszą postępować mądrze i nie zachłystywać się tymi pięcioma minutami, które dała im telewizja. Inaczej ich kariera szybko się skończy.

Albo trzeba pomóc szczęściu i mieć bogatego tatę lub narzeczonego, który jest znany i lubiany, i można "posiłkować się" jego nazwiskiem.
Niekiedy znane nazwisko przeszkadza w karierze. Ktoś, kto ma koligacje rodzinne i masę pieniędzy, żeby karierę zrobić, przestaje być wiarygodny. Patrzy się na niego przez pryzmat matki, ojca.

Patrycja Markowska, córka Grzegorza Markowskiego z Perfectu?
To świetna artystka, która długo musiała pracować na to, by nie być postrzegana tylko przez pryzmat nazwiska wielkiego ojca. Nie było jej łatwo.

Bracia Cugowscy, synowie Krzysztofa Cugowskiego z Budki Suflera...
Na pewno publiczność zwróciła uwagę na ich zespół właśnie dzięki nazwisku i popularności ojca, ale oni nie chcąc być postrzegani tylko przez nazwisko, zmienili nawet nazwę zespołu z Bracia Cugowscy na Bracia. Myślę, że wybitny talent wokalny Piotra Cugowskiego obronił się sam.

A jak duże pieniądze trzeba mieć, żeby wypromować artystę?
Pieniądze oczywiście są bardzo potrzebne, ale nie da się określić konkretnych kwot. Bo czasem niskobudżetowa produkcja osiąga ogromny, zaskakujący sukces, przykład: Czesław Mozil. Dostrzegła go wprawdzie Kasia Nosowska, która zwróciła na niego oczy muzycznej Polski, ale Czesław nie osiągnąłby takiego sukcesu, gdyby nie był utalentowany i wiarygodny.

Pewnie też zrobił karierę, bo trafił w muzyczną lukę: nikt wcześniej nie grał takiej muzyki i tak nie śpiewał jak on. Poza tym nie robił wokół siebie show, nie ubierał się w piórka jak inni artyści.
Nie robił wokół siebie sztucznego szumu. Gdyby wjechał na scenę czerwonym cadillakiem, ludzie pewnie nie zwróciliby na niego uwagi, bo byłby banalny i obciachowy.

Ale są też tacy ludzie, którzy bez olbrzymiego budżetu nie będą istnieć.

Takim przykładem jest Doda. Odarta z kolorowych piórek, cekinów i pudru, raczej by nie istniała. Doda nie stanie na scenie z gitarą, jak Edyta Bartosiewicz, i nie porwie tłumów. Od Dody oczekuje się przede wszystkim widowiska, a do tego potrzebne są pieniądze.

Czyli nie ma jednego przepisu na stworzenie gwiazdy?
Oczywiście, że nie ma. Nie da się, jak przy gotowaniu obiadu, otworzyć książki kucharskiej i stworzyć gwiazdy, jak dobrego dania według przepisu. Są jednak pewne mechanizmy, które można uruchomić, by gwiazda rozbłysła, gdy na horyzoncie pojawi się utalentowany człowiek, z ciekawą osobowością.


Menedżer gwiazd

Maciej Durczak. Właściciel firmy Rock House Entertainment, która od 1995 roku sprawuje opiekę nad gwiazdami. Był menedżerem m.in. zespołów Łzy, Ich Troje, Doda i Virgin, Big Cyc, Oddział Zamknięty, Czarno-Czarni, Blenders oraz Mandaryny. Opiekuje się pochodzącą ze Śląska Anią Wyszkoni (jest jej partnerem życiowym) i zespołami Plateau oraz Video.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto