Na początku kwietnia TVS informowała o „bitwie o handel uliczny w Katowicach”. Co ciekawe, problem nie dotyczył jak to zwykle bywa urzędników i handlarzy, lecz różnicy zdań między urzędnikami Urzędu Miasta Katowice i Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Wojewoda nie dopuścił bowiem do uznania uchwały, sporządzonej przez członków Rady Miasta UM, twierdząc, że jest niezgodna z prawem. Katowiccy radni planowali wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży w centrum miasta i dziś również uważają, że uchwała jest jak najbardziej prawidłowa. Z tego powodu prezydent zlecił skierowanie sprawy do sądu administracyjnego, by ten rozstrzygnął, kto ma rację.
– To, że Urząd Wojewódzki kwestionuje prawomocność naszej uchwały, nie oznacza wcale, że jest ona bublem prawnym. Nie zgadzamy się ze stanowiskiem UW, gdyż nie widzimy rażącej rozbieżności, która nie mieściłaby się w ramach ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Obecnie czekamy na decyzję sądu, jednak w razie niepowodzenia podejmiemy dalsze kroki – wyjaśnia Maciej Biskupski, asystent prezydenta Katowic.
Co jednak było przyczyną odrzucenia przez wojewodę propozycji nowych przepisów?
– Powodem do wprowadzenia tak znacznego ograniczenia może być ochrona życia lub zdrowia obywateli oraz (podkreślam: „oraz”) bezpieczeństwo i porządek publiczny. Problemem w tym przypadku jest treść uchwały, której przedmiotem jest handel – tłumaczy Krzysztof Nowak, dyrektor Wydziału Nadzoru Prawnego w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. – Proszę jednak powiedzieć, czy „handel” stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia? – pyta.
Pytaniem jest również kwestia, o której także już pisaliśmy, a dokładnie sprzedaż towarów żywnościowych „odzyskanych” ze śmietników, otrzymane od właścicieli sklepów, które lądują na mini-bazarkach w centrum. Czy handel takimi produktami także nie zagraża zdrowiu?
– W uchwale Rady Miasta nie ma mowy o np. handlu towarami ze śmietnika. Jest tylko o zakazie handlu w określonych miejscach. Nie zostały więc spełnione podstawowe przesłanki do jej zaakceptowania. W takiej formie zapis godzi w ustawę, która mówi, że targowisko może powstać wszędzie. Ja natomiast badam, czy propozycja jest zgodna z ustawą, a nie czy jest mądra czy nie. Ta nie była zgodna. Być może należy ją doprecyzować, może wprowadzić jakieś wyjątkowe opłaty czy wyznaczyć specjalne miejsca. Wtedy być może zostanie zaakceptowana – wyjaśnia Krzysztof Nowak.
To jednak tylko część problemu. Osobną kwestią jest bowiem wnioskowanie radnego Adama Warzechy, który twierdził, że w Polsce powinno obowiązywać jednolite prawo oraz że katowicka uchwała jest identyczna jak ta, która reguluje handel uliczny w Gdańsku. Niestety, nie jest to zgodne ze stanem faktycznym, ponieważ w Gdańsku uliczna sprzedaż w centrum miasta jest możliwa. W Katowicach natomiast chciano jej zupełnie zakazać. W nadmorskim mieście kwestię tę rozwiązano wprowadzeniem o wiele wyższych opłat niż na pozostałych obszarach. W ten sposób ceny, zależnie od rejonu, wynoszą np. 2,60zł, 4,50 zł czy 6,00 zł za każdy rozpoczęty m2 powierzchni, z kolei w centrum miasta wzrastają nawet do 400 zł.
– Rzeczywiście, nie potwierdzam, że pan Warzecha ma rację. Regulacje w Gdańsku nie są takie same jak proponowane w Katowicach – przyznaje asystent prezydenta.
Jakie zatem prawo obowiązuje obecnie na terenie miasta? – Uchwała została unieważniona przez wojewodę, dlatego obecnie nie istnieją jednoznaczne zapisy, regulujące kwestię handlu ulicznego w mieście – mówi Jakub Jarząbek.
Czy popieracie pomysł całkowitego zakazu handlu w centrum miasta?
Zobacz również: |
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?