Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

III Marsz na Zgodę - Tragedia Górnośląska nie będzie białą plamą [Wideo]

Michał Wroński
Fot.Michał Brzezicki
III Marsz na Zgodę wyruszył w sobotę z Katowic do Świętochłowic - trasę podobną do tej, jaką 66 lat temu przemierzyli pierwsi skierowani do obozu więźniowie.

Ponad sto osób przybyło w sobotę przed bramę byłego obozu pracy przymusowej w Świętochłowicach-Zgodzie, by złożyć cześć ofiarom, które zginęły w tym miejscu po zakończeniu II wojny światowej. Uczestnicy marszu przeszli pod żółto-niebieskimi flagami z Katowic, przez Chorzów Batory i Świętochłowice - taką trasą prowadzono w roku 1945 wielu spośród więźniów obozu. Ich pamięć uczcił marszałek województwaAdam Matusiewicz, jego zastępca i lider Ruchu Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik, lokalni samorządowcy, ale także zwykli mieszkańcy Świętochłowic i Rudy Śląskiej. Wielu z nich straciło w tym miejscu bliskich. Do dziś nie wiedzą, gdzie zostali oni pochowani.

- Trafił tu mój dalszy kuzyn. Za co? Nie umiał po polsku, bo i skąd? Mieszkał tu dziesiątki lat, a że tu były Niemcy, więc potrafił mówić tylko po niemiecku. Do obozu skierowani zostali też nasi sąsiedzi - wspominał jeden z przybyłych pod bramę obozu świętochłowiczan. Nad zapomnianymi losami ofiar "Zgody" boleje również Henryk Migoń, jeden z działkowców, którzy mają swe ogródki na terenie byłego obozu.

- Na cmentarzu katolickim w Świętochłowicach w zbiorowej mogile leży 1500 osób, ale prawie nikt o tym nie wie. Z kolei pojedyncze mogiły na cmentarzu ewangelickim zarośnięte są bluszczem, mają tylko numery i mało kto tam w ogóle zagląda - mówi Henryk Migoń.

- Sam dopiero niedawno dowiedziałem się o tym miejscu i dlatego uważam, że ta wiedza musi być szerzej popularyzowana - przyznał z kolei Stanisław Skiba z Bytomia.

Co poza kultywowaniem pamięci o tragedii sprzed lat mogą nam przynieść marsze na Zgodę. Poseł Marek Plura uważa, że powinny one doprowadzić do pojednania Ślązaków.

- Niech to miejsce będzie dla nas znakiem od Boga, aby wszyscy którzy na Śląsku mieszkają zgodzili się na prawdziwą historię naszej ziemi, nasz język i nasz obyczaj - mówił Marek Plura.

Ci, co przeżyli koszmar obozu mieli zakaz mówienia o tym, co działo się w Zgodzie

Obóz pracy przymusowej "Świętochłowice-Zgoda" (w czasie II wojny światowej filia KL Auschwitz) działał od lutego do listopada 1945 roku. W tym czasie na mocy decyzji bezpieki (bez sankcji prokuratorskich) trafiło tu ok. 6 tys. osób - Ślązaków, obywateli III Rzeszy, ale też Polaków, a nawet kilkudziesięciu obcokrajowców. Zarzucano im działalność bądź sympatie nazistowskie.

Z powodu fatalnych warunków sanitarnych, głodu, chorób i stosowanych przez załogę represji zmarło ok. 2 tysięcy osadzonych. Ich zwłoki wywożono nocą na wozie drabiniastym i grzebano w grobach masowych na dwóch cmentarzach katolickich oraz na cmentarzu ewangelickim w Świętochłowicach. Na przełomie października i listopada 1945 roku, po wizytacji obozu przez specjalną komisję, prawie wszyscy więźniowie zostali zwolnieni do domu. Musieli jednak podpisać zobowiązanie, że pod groźbą kary więzienia nie będą z nikim rozmawiać o tym, co się działo w obozie.

W naszym kalendarzu pojawiło się nowe święto: Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945.

Decyzję o uczczeniu Ślązaków wywiezionych do ZSRR, bądź skierowanych do działających po II wojnie światowej przymusowych obozów pracy, podjęli dwa tygodnie temu radni sejmiku wojewódzkiego. Uchwałę w tej sprawie poparło 36 radnych, jeden wstrzymał się od głosu, żaden nie był przeciwny.

Jak podkreśla Henryk Mercik z Ruchu Autonomii Śląska, pamięć o tragicznych wydarzeniach, jakie w roku 1945 oraz później stały się udziałem mieszkańców Górnego Śląska, nie powinna być tylko prywatną sprawą osób, które ich doświadczyły.

- Jeśli dziś nie będziemy o tym przypominać, to następne pokolenie w ogóle o tym nie będzie wiedzieć. Tymczasem to, co się stało w roku 1945, powinno być dla nas wszystkich przestrogą na przyszłość - uważa Henryk Mercik i przypomina, że przez długie lata temat represji, jakim po II wojnie światowej poddani byli Górnoślązacy, był tematem tabu. Potwierdza to prof. Zygmunt Woźniczka, historyk z Uniwersytetu Śląskiego, który w latach 90. XX wieku jako jeden z pierwszych pisał o tym w swoich pracach. - W tamtych czasach to wywołało sensację. Wcześniej historycy o tym nie pisali, bo trzeba by wówczas rozliczać sprawców. Z kolei sami Ślązacy wiedzieli, co się stało w roku 1945, ale bali się o tym mówić. Trudno szukało się więc dokumentów, a do świadków docieraliśmy przez ogłoszenia w gazetach - dodaje Woźniczka.

Z czasem wydarzenia, które po II wojnie światowej rozgrywały się na Górnym Śląsku, przestały być "białą plamą" w historii regionu. Dziś już wiadomo, że do obozów pracy w ZSRR wywieziono 20 do 90 tys. osób (wedle różnych badań). Do domów wróciła 1/3 z nich. Upamiętnienia doczekały się ofiary obozów w Świętochłowicach-Zgodzie, Mysłowicach czy Jaworznie. Prof. Woźniczka zwraca uwagę, że nie można mówić o unikalności śląskiej tragedii. Podobne wydarzenia po II wojnie światowej były i w innych regionach Polski. - Stalinowskie represje dotknęły wszystkich - mówi Woźniczka.

20 tys. Ślązaków (niektórzy mówią o 90 tys.) zostało wywiezionych na Wschód, m.in. na Syberię po zakończeniu II wojny światowej

14 414 deportację co najmniej tylu Ślązaków od stycznia do kwietnia 1945 r. IPN uznał za zbrodnię komunistyczną i zbrodnię przeciw ludzkości

2000 osób zginęło w Świętochłowicach-Zgodzie. Trafiali tam m.in. Ślązacy za "wrogi stosunek do władzy"

Zobacz wideo z sobotniego Marszu na Zgodę:


Sztuczny podział
Profesor Jerzy Runge z Zakładu Geografii Społecznej UŚ:
Na Śląsku nie mamy do czynienia z narodowością śląską, a co najwyżej grupą etniczną. Ale lansowanie jej jest sztucznym tworzeniem podziałów, kiedy mamy masę ważniejszych problemów. Odgrzebywanie sytuacji sprzed czasów wielkich migracji, które nieodwracalnie zmieniły Śląsk, powoływanie się na autonomię jest szkodliwe społecznie i dezintegruje cały region. To temat zastępczy, jeśli spojrzymy choćby na problemy demograficzne, z jakimi borykamy się w całym województwie.

Mamy fenomen
Henryk Waniek, śląski malarz i pisarz:
W poprzednim spisie zadeklarowałem narodowość śląską i w tym roku zrobię to samo. Co więcej, utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to słuszne. Katowice, jak wiele śląskich miast, pozbawione są klasy obywatelskiej. W wyniku różnych procesów, zostały pozbawione ludzi utożsamiających się z nimi. Teraz ten proces zaczyna się rozwijać i trzeba wyjątkowej ciemnoty umysłowej, żeby tego nie dostrzegać. Odradzająca się tożsamość regionalna to fenomen, który zasługuje na szacunek i poparcie.

Serwis specjalny RAŚ i autonomia śląska - slask.naszemiasto.pl/ras/

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto