- On szedł za mną. Dzwoniłam do bliskich, męża, brata, byłam z nimi w stałym kontakcie, wiedzieli gdzie jestem, ale to stało się tak nagle - mówi dla "Faktu" zaatakowana kobieta.
Pani Katarzyna wyszła z córeczką, która spała w wózeczku ze swojego domu w Sosnowcu w dzielnicy "Pogoń". Zmierzała do swoich rodziców, którzy mieszkają przy ul. Wesołej w centrum miasta bardzo blisko Sądu Rejonowego. Łącznie miała do pokonania 3 kilometry. Nie chciała jechać autobusem.
Jak rekonstruuje "Fakt" o 17.45 kobieta miała rozmawiać z mężem i bratem przez telefon. Była wtedy na wysokości przejścia podziemnego przy ul. 3-go Maja przy wejściu do Parku Sieleckiego. Wtedy zobaczyła podejrzanego mężczyznę po raz drugi
Dalej kobieta mija restaurację "Empire" i idzie ul. Mościckiego. Po drodze jest dużo ludzi, to gwarna okolica
Następnie, jak twierdzi gazeta, kobieta musiała skręcić w ulicę Anieli Urbanowicz, by dość do mostka nad Czarną Przemszą. Po drugiej stronie mieszkali dziadkowie Madzi. Tutaj właśnie doszło do napadu i porwania dziewczynki. Choć w okolicy stoi 6 wysokich wieżowców, nikt nic nie słyszał.
ZOBACZ, CO MÓWIĄ SĄSIEDZI
Pokaż Rekonstrukcja zdarzeń na większej mapie
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?