Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od 1 maja możemy legalnie zatrudniać się w Niemczech

Beata Sypuła
Marek Michalski
Biborka Bölcs z Bonn już dziś potrzebuje 8 dekarzy do pracy w Sondershausen. Na dociepleniu niemieckiego dachu można dobrze zarobić. Tyle samo co w Polsce - tyle że w euro. W sumie prawie 40 zł na godzinę. Biborka ma nadzieję, że znajdą się chętni Polacy, bo w końcu nie trzeba już pozwoleń na pracę w Niemczech. Są potrzebni na gwałt - w ciągu najbliższych 15 lat liczba osób zawodowo czynnych zmniejszy się za Odrą o 5-6 mln. Kto będzie zajmował się coraz starszym niemieckim emerytem? Postawi mu diagnozę lub budynek, zalepi dziurę w dachu albo zębach? Może Polacy?

Po siedmiu latach twardej ochrony swoich rynków pracy Niemcy i Austriacy muszą się 1 maja otworzyć na obywateli innych unijnych państw. Po rozszerzeniu Unii Europejskiej w 2004 r. oba państwa - jako jedyne spośród krajów dawnej unijnej piętnastki - skorzystały z prawa do ograniczenia swobodnego przepływu pracowników z nowych państw unijnych przez najdłuższy unijny okres: pełne 7 lat. Obawiały się głównie nas - Polaków. Teraz kordony, pod naporem unijnego prawa, muszą pęknąć. Czy Polacy ławą ruszą za Odrę? Polski i niemiecki resort pracy szacuje, że w ciągu trzech lat zatrudnienia w Niemczech może szukać nawet 400 tys. Polaków.

Jednak wiele na to wskazuje, że zachodni sąsiedzi przespali czas łowów na fachowców z Polski. Można powiedzieć - przegapili nas na własne życzenie. Dlatego dziś za Odrą, ale też u nas, nad Wisłą pada frapujące pytanie: ilu Polaków zdecyduje się na wyjazd na saksy do zachodniego sąsiada?

- Jakoś nie widzę zwiększonego zainteresowania - studzi obawy i nadzieje Bogdan Kurys z firmy autokarowej "Sindbad". Spodziewa się, że w najbliższych 2-3 tygodniach z 200 polskich przystanków zabierze i wysadzi na 100 niemieckich podobną liczbę pasażerów z Polski. Potem - kto wie? Może przybędzie naszych rodaków, którzy jeszcze nie załapali się na saksy gdzie indziej. O fachowca z Polski może więc nie być Niemcom łatwo. Polacy już zorientowali się, że szybciej, bo w 2-3 godziny, dolecą z Polski do Wielkiej Brytanii czy Irlandii, a za Odrę muszą się tłuc autokarem, gdzie witał ich mur niechęci.

Dyskusja trwa też w internecie: "W pewnym programie telewizyjnym późną porą, każdy zapytany Rom lub Polak, stwierdzał, że jest już spakowany i przygotowany do wyjazdu do Niemiec. A pracownicy tymczasowi z obszarów mafijnych pracują za 2,5 euro. To byłoby na tyle kochane Niemcy, wszystko dzięki zdolnym europejskim politykom i mamuśce ojczyźnie!" - ironizuje "gratzfratz".

Nie pozostaje im dłużny "Polak": "Niemcy według badania PISA, są bardzo kiepskimi matematykami. Za 3 albo nawet 6 euro na godzinę, przy 180 godzinach pracy w miesiącu, zarabia się na rękę tak mało, że nie starcza to na wynajem mieszkania, wyżywienie siebie i rodziny. Czego się spodziewać po niemieckich radykalnych prawicowcach oraz ksenofobach". Dodaje jednak trzeźwo: "Wszyscy fachowcy są już w Anglii, Szwecji, Francji, Holandii. W tych krajach są płace minimalne dużo wyższe niż w Niemczech".

Na co można liczyć za Odrą?

Polak zatrudniony przez niemieckiego pracodawcę zyskuje niemieckie przywileje pracownicze:

Ma zapewnione płatne 35 godzin pracy w tygodniu (151,67 w miesiącu) - bez względu na mniejszą liczbę faktycznie przepracowanych. W Polsce 40 godzin.

Dodatkowe stawki za nadgodziny - 25 proc., w Polsce - od poniedziałku do piątku - 50 proc., w niedziele i święta - 100 proc.

Urlop po 1. roku 24 dni, po 2 latach 25 dni, po 3 latach 26 dni, po 4 latach 28 dni i po 5 aż 30 dni w roku. W Polsce do 26 dni po 10 latach pracy.

Okres próbny w Niemczech 6 miesięcy, w Polsce 3 miesiące.

Prawo do bonusu z okazji Bożego Narodzenia oraz 150 euro brutto na wakacje. Polskie prawo nie przewiduje takich udogodnień.

Po przepracowaniu w Niemczech 9 miesięcy, pracownik ma prawo do 1,5 proc. podwyżki, po przepracowaniu 12 miesięcy - 3 proc. W Polsce zależą od dobrej woli pracodawcy.

Zatrudnienie w Niemczech, według prawa pracy oznacza automatycznie, że ich składki i podatki będą płacone w Niemczech. Tym samym Polacy zyskują prawo nie tylko do gwarancji socjalnych, ale również do ubezpieczenia i emerytury w wysokości odpowiedniej do zarobków.

Źródło: OTTO Polska

Czekamy na Was niecierpliwie. W Niemczech wiedzą, że Polacy to dobrzy pracownicy

Rozmowa z Bartoszem Dziadkiem, personal-disponent engineering (inżynierem zarządzania kadrami) firmy Alpha Personal-Service GmbH w niemieckim Offenbach

Czy niemieccy pracodawcy oczekują po 1 maja zwiększonego napływu Polaków?

Na pewno oczekują i nawet się cieszą, że zostanie zniesiony obowiązek posiadania pozwolenia na pracę. Zależy nam na wysoko wykwalifikowanych pracownikach w takich zawodach, jak: pielęgniarka, pielęgniarka geriatryczna, pedagog, spawacz WIG (w Polsce TIG), operator obrabiarek CNC, poszukiwani są także inżynierowie z kierunków technicznych.

Czy w niemieckiej opinii wciąż dominują obawy przed napływem Polaków?
Nie słyszałem o obawach. Wielu Niemców nawet nie wie, że Polska należy od 2004 roku do UE, i że od maja 2011 roku zostanie zniesiony obowiązek posiadania pozwolenia na pracę. Z drugiej strony pracodawcy bardzo się cieszą z tego powodu, licząc na dobrych pracowników. Jedyna obawa dotyczy znajomości języka niemieckiego pracowników z Polski, ale to można przy rozmowie kwalifikacyjnej zweryfikować.

Jakie płace dla Polaków dziś przeważają?
To kolejny temat, gdzie jest wiele niedomówień. Każdy zatrudniony w niemieckiej firmie musi dostać tzw. mindestlohn, czyli godzinową stawkę minimalną. Firmy takie jak alpha muszą również należeć do jakiegoś związku zawodowego, a on narzuca nam stawki godzinowe, jakie musimy wypłacać naszym pracownikom, więc nie ma mowy o innym traktowaniu pracowników z Polski. Dla przykładu "pflegehelferin", czyli pomocnik opiekuna dostanie u nas 9 euro na godz. brutto, a pielęgniarka z uznanym dyplomem może na początek liczyć na 12 euro brutto na godzinę.

Czy konieczna jest znajomość języka niemieckiego?

Nawet bardzo - jeżeli mówimy o pracownikach wykwalifikowanych. Np. aby uznać w Niemczech świadectwo polskiej pielęgniarki, musi mieć certyfikat niemieckiego na poziomie B1, to jest warunek do rozpoczęcia procesu uznania kwalifikacji. Z tego względu prowadzimy już od zeszłego roku w Polsce darmowe kursy języka niemieckiego dla pielęgniarek lub studentek pielęgniarstwa, które chcą pracować w naszej firmie po uzyskaniu certyfikatu B1.

Jak długo trwa taki kurs?
To zależy. Generalnie - aby od poziomu 0 nauczyć się języka do poziomu B1, trzeba zrobić 400 godzin lekcyjnych kursu. Zależnie od kursu, nasze przyszłe pielęgniarki same ustalają sobie intensywność i częstotliwość nauki, więc taki kurs może trwać od 6 miesięcy nawet do 2 lat.

Czy zatrudniacie Państwo Polaków do pracy na stałe czy na określony czas?

Każdy pracownik decydujący się na podjęcie pracy w firmie alpha automatycznie dostaje umowę na czas nieokreślony. Bez względu na to, czy mieszka w Niemczech, czy przyjedzie z Polski. Nasz szef jest dumny z tego, że podpisujemy umowy na czas nieokreślony. Oczywiście istnieje możliwość podpisania umowy na czas określony, jeżeli sobie tego pracownik życzy.

Za jakie cechy są chwaleni?
Na pewno za pracowitość. Mamy kilka pań pochodzenia polskiego, które u nas pracują, mieszkając już od lat w Niemczech, ale polska mentalność pozostała - i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Są to osoby które dobrze pracują, starają się, najmniej chorują. Nasi klienci są z nich zawsze zadowoleni. Moim zdaniem, jeżeli Polak jest za swoją pracę godnie i uczciwie opłacany, to też dobrze pracuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto