Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odkryć Chopina jako człowieka

Joanna Berendt
Mam nadzieję, że w końcu odkryjemy Chopina jako człowieka
Mam nadzieję, że w końcu odkryjemy Chopina jako człowieka fot. Tomasz Hołod.
Z Leszkiem Możdżerem, pianistą i kompozytorem, rozmawia Joanna Berendt

Wczoraj grał pan Fryderyka Chopina w wersji jazzowej w Filharmonii Narodowej w ramach Roku Chopinowskiego. To właśnie on w najbliższych miesiącach ma nas promować na świecie. To lepszy wybór niż Witold Gombrowicz i Juliusz Słowacki, którzy wcześniej promowali Polskę?
Muzyka na pewno jest medium bardziej uniwersalnym niż poezja. W przypadku literatury bariera werbalna jest dużą przeszkodą, kiedy trzeba polegać na tłumaczeniu. W muzyce tego nie ma. Sama z siebie angażuje ona wiele zmysłów. Natomiast nie ignorowałbym też wpływu tych pisarzy, którzy wcześniej promowali Polskę - rezultatów może jeszcze nie widać, ale z nasion będą kiedyś owoce.

A na czym polega fenomen samego Chopina - zachwycają się nim Japończycy, a w kosmos zabierają go amerykańscy astronauci?
Całe życie był bardzo konsekwentny w swojej twórczości. Jego muzyka jest bardzo atrakcyjna i dla pianisty, i dla słuchacza. Dla tego pierwszego, bo Chopin świetnie rozumiał funkcjonowanie ludzkich dłoni. Dla tego drugiego zaś, bo Chopin sam jako człowiek niewiarygodnie dużo się nacierpiał i to przebija przez jego muzykę. Ale przebija przez nią także wiara, że to cierpienie ma sens. Chopin zapewnia więc satysfakcję z grania jego utworów i radość z ich słuchania.

A czy nie warto może stawiać nie na klasycznego, ale nowocześniejszego Chopina, np. w wersji jazzowej?
W muzyce nie ma reguł... Jej żywiołem jest kompletna nieprzewidywalność, więc nie wiadomo, czy Chopin w takiej wersji bardziej by się podobał. Zresztą głównym adresatem jego muzyki jest inteligencja, która nie potrzebuje muzycznych uproszczeń, które konieczne są przy przygotowywaniu koncertu dla większej publiczności.

Ale to tak, jakby chcieć przekonywać już przekonanych. A celem Roku Chopinowskiego ma być też dotarcie do mniej wyrobionych słuchaczy.
Doceńmy siłę muzyki Chopina. Nawet jeżeli dobrze ją znamy, w innym miejscu, w innej chwili, z innymi ludźmi ma ona szansę stać się czymś zupełnie nowym. Dla mnie jej granie na żywo zawsze jest orzeźwiające i mam nadzieję, że dla mojej publiczności również.

Czy to nie jest jednak miarą wielkości Chopina, że jego muzyka broni się w różnych konwencjach, i to tak skrajnych jak jazz, a ostatnio i rock.
Wszystko zależy od tego, kto jest na scenie. A muzyka w ogóle jest takim medium, w którym łatwo żonglować konwencjami. Z rocka bardzo prosto można zrobić jazz, z jazzu romantyzm, a z romantyzmu - jakieś elektroniczne faktury. A miarą wielkości Chopina jest to, że pozostał konsekwentny i tym samym dał wiarę nam wszystkim, by wierzyć w muzykę do końca.

To brzmi bardzo wzniośle i tak też zawsze w Polsce mówi się o Chopinie. Tymczasem zapomina się, że miał on w swoim dorobku kompozycje niepozbawione humoru, komizmu czy figlarności.
To prawda. I mam nadzieję, że jednym z osiągnięć Roku Chopinowskiego 2010 w Polsce będzie właśnie odkrycie Fryderyka Chopina jako człowieka.

A kiedy pana natchnęło, aby zacząć grać Chopina w wersji jazzowej?
Jako młody chłopak dostałem takie zamówienie z wytwórni płytowej, aby nagrać taki album. Po roku wahania zgodziłem się, bo miało to być dla mnie wejściem do profesjonalnego świata muzycznego. Ta płyta z 1994 r., "Chopin - Impresje", niesie mnie do dzisiaj.

W Polsce lubimy mówić, że nikt na świecie nie gra Chopina tak jak my. To prawda czy raczej przejaw naszej narodowej megalomanii?
W swojej historii mamy wielu wybitnych wykonawców Chopina, ale jestem przeciwny monopolizowaniu. To tak, jakby powiedzieć, że nikt na świecie nie robi lepszego od nas bigosu. Jak poznają za granicą przepis, dlaczego mają robić gorszy bigos?

Mówił pan kiedyś w wywiadzie, że trudno jest zrobić światową karierę bez świadomości własnych korzeni. Dlaczego? Tylko w ten sposób muzyk jest autentyczny?
Tylko mając świadomość własnych korzeni, muzyk może być autentyczny i przekonywujący. Błędem jest udawanie kogoś innego, niż jest się naprawdę. Choć dziś nurt muzyki popularnej w Polsce jest pod tak ogromnym wpływem muzyki amerykańskiej, że mam wątpliwości, czy młodzi polscy muzycy nie zaadaptowali go już jako swojego.

Mówił pan też, że gra Chopina, bo jako Polak musi grać po polsku. A ja myślałam, że muzyka sama w sobie jest językiem i to uniwersalnym w dodatku.
I jest! Rzeczywiście to jest magia muzyki, że na jednej scenie mogą spotkać się Rumun, Bułgar i Polak - i po jednej próbie grać niczym jeden organizm.

Co Polska może chcieć powiedzieć światu o sobie poprzez Chopina?
Że jesteśmy wrażliwi, wartościowi i że mamy klasę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto