Przychodzi homo do Kościoła...

Wiara i Tęcza to grupa, które zrzesza polskich chrześcijan LGBT, czyli osoby bi, homo i transseksualne. Większość z osób należących WiT jest wyznania rzymsko-katolickiego, ale to grupa otwarta ekumenicznie - dla ludzi różnych wyznań.

- Jesteśmy osobami, które wierzą w Jezusa Chrystusa, doświadczają jego obecności w modlitwie, są związani ze swoim Kościołem i nastawieni na dialog i otwartość. W Nowym Katechizmie Kościoła Katolickiego jest napisane, że należy nas traktować z szacunkiem - mówi Mieczysław, założyciel grupy WiT.  - Według nas nie ma nic złego w byciu gejem czy lebijką, wystarczy też dodać, że Światowa Organizacja Zdrowia uznała, że homoseksualizm to nie choroba – opowiada Mieczysław.

Mieczysław żyje w stałym związku z mężczyzną. Boli go to, że nie może przystępować do sakramentów świętych, pomimo, że całe życie był osobą głęboko wierzącą. Nie zgadza się także z działaniami grup takich jak Odwaga, które pomagają osobom homoseksualnym zmieniać swoje preferencje. - Nie chcemy się poddawać terapii reparatywnej i na siłę zmieniać naszych preferencji - mówi Mieczysław.

- Pomimo tego, że żyjemy w związkach, w których dochowujemy sobie wierności nie mamy dostępu do sakramentów i to bardzo bolesna sytuacja - mówi. - Spowiadając się nie otrzymuję rozgrzeszenia, nie mogę także przystępować do Komunii Świętej, ani zawrzeć związku przed Bogiem. Przez całe swoje życie jestem osobą głęboko wierzącą, ale kiedy wybrałem życie z mężczyzną zaczęły się problemy. Kościół nie akceptuje związków jednopłciowych, ale akceptuje homoseksualistów żyjących samotnie i w tym tkwi problem - dodaje.

Jako wzorzec równoprawnego traktowania osób homoseksualnych przez kościół podaje przykład dwóch gejów ze Szwajcarii. - Jeden z nich został wybrany do rady parafialnej, chociaż jest otwartym gejem, żyjącym w związku partnerskim. My też pragniemy w ten sposób żyć i nie być pomijani przez Kościół - mówi Mieczysław.

Działalność grupy Wiara i Tęcza to przede wszystkich wparcie dla osób homoseksualnych, które nie radzą sobie z odrzuceniem przez Kościół.

- Jezus nas nie odrzuca i trzeba się trzymać tego paradygmatu. To on dał nam taką drogę, co nie oznacza, że jesteśmy gorsi. Prowadzimy rekolekcje, rozmawiamy z księżmi, nastawiamy się na wspólne zrozumienie. Kiedyś Kościół twierdził, że niewolnik nie jest człowiekiem, więc może i w naszym wypadku dojdzie do zmian - mówi Mieczysław.