Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Podziemne trasy turystyczne Polski" Tomasza Rzeczyckiego [RECENZJA]

Grzegorz Sztoler
Idźcie spokojnie przez piekło, ale z Rzeczyckim... Dlaczego? Dlatego, że facet zna chyba wszelkie podziemia turystyczne w Polsce i teraz właśnie zaczął tą wiedzą dzielić się z innymi miłośnikami tych turystycznych osobliwości. Tak powstała publikacja „Podziemne trasy turystyczne Polski”, której pierwsza z trzech części ["Kopalnie"] właśnie się ukazała w serii „Militarne sekrety” krakowskiego wydawnictwa Technol.

Jej autor to pochodzący z Bytomia Tomasz Rzeczycki, którego - zacznę od tego - mam przyjemność znać osobiście. Postać niezmiernie sympatyczna. Poznałem go szmat czasu temu, gdy jeszcze gromadził materiał do swojej książki o górach Polski. Tomek, przez miesiące, cierpliwie spędzał długie godziny na wertowaniu zszywek „Dzienników...” i docierał też do innych archiwów i bibliotek w całej praktycznie Polsce. I robił to wszystko z prawdziwą pasją, pasją badacza, miłośnika i odkrywcy. Bo Tomek jest osobą niesamowicie upartą i dociekliwą, co znamionuje ”rasowego” eksploratora przeszłości. Znając jego dokładność w sporządzaniu notatek, pewny jestem że posiadł w interesującym go temacie wiedzę encyklopedyczną. A jego ustalenia mają charakter wiarygodny, jak na badacza przeszłości przystało.

Tu dochodzimy do sedna sprawy. Czy było to dzieło [pierwszy tom "Podziemnych tras..." liczy ponad czterysta stron, następne tomiska będą równie obszerne] potrzebne? Dlaczego w ogóle powstało? Tomek to wyjaśnia dokładniej, we wstępie. Dodam tylko, że książka ta powstała z przekory, tak z przekory badacza, natury która nieodłącznie cechuje Tomka i każe mu wątpić w prawie wszystko, co usłyszy. A skoro wątpi, to musi sprawdzić, czy to, co słyszy jest prawdą, jest z nią zgodne.

Tomek jest wędrowcem, wędrowcem badaczem [satyrykiem zresztą też]. Wiedzę i dociekliwość badacza łączy z turystyczną pasją, zwiedza zresztą nie tylko Polskę [proszę zerknąć na jego stronę www.medrcy.prv.pl]. Zasłyszane od przewodników niesamowite opowieści, o duchach, straszydłach, zatopionych skarbach prostuje, demitologizuje wszystkie te podziemia, odziera z legendy, w jaką starają się ją ubrać tabuny przewodników. Ludzie, turyści zwłaszcza spragnieni są fabularyzacji historii, a skoro jest zapotrzebowanie, trzeba go wypełnić. Ale tak rodzi się fałsz. Tomek znudzony, zniecierpliwiony, powiedział w końcu "stop tym bzdurom". Proszę zauważyć, jak żmudnie przygotowywał się do tej wojny o demitologizację polskich podziemi turystycznych - kilkanaście lat. Tyle czasu zajęło mu grzebanie w źródłach, archiwaliach, książkach, by ustalić podstawowe, pewne fakty, a niefakty, odrzucić. Między bajki włożyć. I przestrzega, by nie postrzegać jego dzieła jako przewodnika turystycznego, bo nim nie jest, a raczej jako dzieło po części historyczne, po części encyklopedyczne. Autor sam dokonał selekcji najciekawszych obiektów, i chyba - domniemuję - wymyślił konstrukcję tematyczną cyklu, dosyć logiczną i funkcjonalną [Tu się mylę, bo pomysłodawcą wydania "fantastycznej pracy Tomka w trzech tomiskach" był pan Bartosz Rdułtowski, wydawca całości]. Po „Kopalniach”, ramach cyklu "Podziemne trasy..." pokażą się jeszcze „Obiekty strategiczne”, a także „Jaskinie i piwnice”.

Nie będę wybrzydzał, bo wiem, jak trudno dzisiaj publikuje się książki. Dobrze, że trzyczęściowe „Podziemne trasy...„ ujrzały światło dzienne. Jedynie czego mi w książce brakuje to mapy z obiektami, o których mowa. Powinna być, po prostu. Do monochromatycznych ilustracji jestem przyzwyczajony, w końcu podziemny klimat nie do końca jest „kolorowy”. Mam nadzieję, że kolejne wznowienia tej publikacji będą bogatsze ilustracyjnie. Graficznie książka prezentuje się zadowalająco. Widać olbrzymi trud erudycyjny autora, publikację zaopatrzył w obszerną bibliografię, która odsyła do źródeł. Brakuje mi w tej książce indeksu rzeczowego, geograficznego. Ułatwiłby z pewnością korzystanie z tej książki. Brakuje mi notki o autorze [a warto]. Brakuje mi też fachowej recenzji [naukowej], która niewątpliwie podniosłaby prestiż tej publikacji. Inaczej rzecz ujmując powiem, że ekskluzywny diament ubrano w [nieco zbyt] skromne szaty. Pod tym względem poprzednia publikacja Rzeczyckiego, o „Górach Polski” pozostaje [szkoda, że niedoścignionym] wzorem. Tak czy inaczej książkę Tomka Rzeczyckiego warto mieć na półce. Niesamowicie konkretne kompendium wiedzy o najciemniejszych zakątkach Polski.

Czego tu nie ma? Z naszych, górnośląskich stron jest i osławiona Sztolnia Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach, kopalnia Guido w Zabrzu, Królowa Luiza z Zabrza. Z dalszych, zaciekawi nas na pewno kopalnia arsenu i złota w Złotym Stoku, kopalnia złota w Złotoryi, czy kopalnia uranu i fluorytu w Kletnie. Historie tych miejsc, już bez tej „legendarnej otoczki”, jakiej pozbawił ich autor, są niesamowicie... prawdziwe.

Czekamy więc na następne zdemitologizowane "Podziemia..."


Masz odmienne zdanie na temat publikacji niż autor recenzji? Podyskutujmy o tym w komentarzach!

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: "Podziemne trasy turystyczne Polski" Tomasza Rzeczyckiego [RECENZJA] - śląskie Nasze Miasto

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto