Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Red Heels w Mam Talent. Czerwone szpilki z Katowic podbijają świat

Piotr Kalsztyn
Piotr Kalsztyn
O tym, że instrumentalistki mają talent wiadomo od dawna, teraz ...
O tym, że instrumentalistki mają talent wiadomo od dawna, teraz ... mat. prasowe, Tomek Pietrek
Gdy pojawiają się na scenie w swoich czerwonych szpilkach i kreacjach a'la mała czarna, to jest sam seks.

Gdy zaczynają grać, człowiek szybko sobie uświadamia, że nie są kolejnym produktem machiny marketingowej, a swojego talentu nie musiałyby potwierdzać w żadnym programie muzycznym. Red Heels, bo o tym zespole mowa, uważają jednak inaczej i swoich sił próbują w kolejnej edycji Mam Talent.

Ania Adamczuk, Dorota Oleszkowicz, Agata Maśnica i Agata Wodecka. Cztery śliczne dziewczyny z czterech stron Polski (Zamość, Kraków, Zabrze i Wrocław). Za "swoje" miejsce wzięły sobie jednak Katowice, gdzie część z nich kształciła się na naszej Akademii Muzycznej. W TVN-owskim programie zobaczyliśmy je w połowie września na występie z wokalistką.

"Mam Talent" i trudna decyzja

Jak to w schemacie programu bywa, co roku próbują rozbić jakiś zespół (kiedyś był to Dawid Podsiadło z Dąbrowy Górniczej i jego Curly Heads), tym razem padło na nasze dziewczyny. Musiały pożegnać się z wokalistką.

- Jesteśmy przede wszystkim kwartetem smyczkowym, ale bardzo często współpracujemy też z innymi artystami, od wokalistów po dj'ów - tłumaczy Agata Maśnica, skrzypaczka zespołu. - Nie ma co wracać do tej sprawy i tak w telewizji nie pokazali, jak trudna była dla nas ta decyzja - mówi Ania Adamczuk, altowiolistka i równocześnie liderka Red Heels.

Dlaczego w ogóle dziewczyny, które kończą jedną z najlepszych szkół muzycznych w tej części Europy, idą do takiego programu? - Kończymy studia i chcemy żyć z muzyki. Talent show jest w tej chwili najbardziej pewną drogą do tego. Nawet jeśli się nie wygra, ten program ma niesamowitą oglądalność, jest szansa, że ktoś dzięki niemu nas zauważy - tłumaczy Ania.

Red Heels nie chcą przekonywać tłumów, żeby zaczęły słuchać Mozarta i Chopina. Raczej udowadniają, że na instrumentach kojarzonych jako klasyczne, można zagrać jazz, rock, pop, a nawet połączyć to z elektroniką. W repertuarze dziewczyn znajdziemy "Smells Like Teen Spirit Nirvany" albo ścieżkę dźwiękową z "Mission Impossible". Dziewczyny nie stronią od muzyki elektronicznej.

Skąd te czerwone szpilki?

- Najciekawszy był chyba koncert w Lemoniadzie. Przecież tam są ludzie, którzy słuchają przede wszystkim muzyki klubowej, a my pojawiłyśmy się z naszymi skrzypcami, altówką i wiolonczelą. Tym większe było nasze zaskoczenie, że większość świetnie się bawiła - mówi Ania.

Pozostaje jeszcze pytanie, skąd te czerwone szpilki. - Szkoła muzyczna daje naprawdę solidne podstawy. Ale kwartetów smyczkowych jest mnóstwo, przeciętny słuchacz nie zauważy różnicy w warsztacie. Czymś trzeba się wyróżniać, a że czerwone szpilki są bardzo kobiece, to mi to odpowiada jak najbardziej - odpowiada Dorota Oleszkowicz, grająca na skrzypcach.

A jak Wam podobają się Red Heels? Albo przynajmniej ich muzyka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto