Mający nóż na gardle rybniczanie – bo mecz z Wybrzeżem był w zasadzie już teraz meczem o play-off - potyczkę z Wybrzeżem Gdańsk wygrali. Nie było to jednak starcie godne zapamiętania na dłużej.
Mecz od mocnego uderzenia rozpoczęli rybniczanie. 5:1 w pierwszym biegu pary Kurtz-Zagar miało być jasnym sygnałem dla rywali i kibiców: tego meczu nie przegramy. Potem trójkę w biegu młodzieżowym wywalczył Paweł Trześniewski. W biegu czwartym po tym jak na ostatnim okrążeniu upadł zawodnik z Gdańska Keynan Rew, a sędzia uznał wyniki po trzech kółkach, dzięki czemu pierwszy i jedyny punkt w tym meczu przypisano przy nazwisku rybniczanina Kacpra Tkocza, przewaga rybniczan wynosiła już siedem punktów. - To jest bezpieczna przewaga – mówili kibice i komentatorzy tego spotkania. Nic bardziej mylnego, bo nerwowo w szeregach rybniczan zrobiło się już na początku drugiej część spotkania. W biegu numer 8 na tor po raz trzeci wyjechał Tkocz i po raz trzeci zapoznał się z nawierzchnią rybnickiego owalu. W powtórce biegu na prowadzenie i to podwójne wyszli gdańszczanie, których plecy przez całe cztery okrążenie oglądał Patrick Hansen. W kolejnej gonitwie na prowadzenie wyszedł Brady Kurtz, ale mający już wcześniej na swoim koncie ostrzeżenie, tym razem znów poruszył się na starcie, przez co sędzia spotkania przerwał bieg i zarządził jego powtórkę w trzyosobowym składzie, już bez Kurtza. W powtórce na ostatniej pozycji spod taśmy wyjechał Patryk Wojdyło, ale na pierwszym łuku bardzo sprawnie wysforował się na prowadzenie, przez co zdołał utrzymać niewielką, ale jednak trzypunktową przewagę żużlowców ROW-u. Akcja Wojdyły była jedną z najładniejszych w tym spotkaniu, bo też mijanek w całym starciu było jak na lekarstwo.
Obecni na stadionie przy ulicy Gliwickiej kibice włosy z głów rwać chcieli po wyścigu numer 11, którym gdańszczanie wygrali podwójnie start. Kaczmarek wyjechał daleko do przodu, a jadący na trzeciej pozycji Kurtz zdołał przedzielić parę gości dopiero na drugim okrążeniu. Jadący na ostatniej pozycji Czech Kvech nie dojechał do mety, bo jego motocykl miał defekt. Po tym wyścigu przegranym przez rybniczan 2:4 przewaga Rekinów wynosiła już tylko jedno, symboliczne oczko. I pewnie w parku maszyn rybniczan po kolejnym biegu padłoby kilka niecenzuralnych słów, gdyby nie dobra postawa młodziutkiego Pawła Trześniewskiego w biegu numer 12. Na pierwszych metrach na prowadzenie wysforował się Zagar, ale jego trzy punkty na niewiele by się zdały, gdyby na czwarte, ostatniej pozycji dojechał do mety Trześniewski. Junior ROW-u przez całe cztery okrążenia gonił jednak zawodnika Wybrzeża i na ostatnim łuku ostatniego wyścigu zdołał go wreszcie wyprzedzić, dając rybniczanom oddech i powrót do trzypunktowej przewagi. To co nadrobił Trześniewski, w kolejnym biegu zaprzepaścili jego klubowi koledzy w kolejnym wyścigu i efekt był taki, że przed biegami nominowanymi rybniccy kibice wcale nie mogli być pewni wygranej, a przewaga Rekinów znów wynosiła tylko jeden punkt.
O wyniku meczu zdecydowały biegi nominowane, a dokładniej ostatnia gonitwa dnia. W niej na czoło stawki przebił się Matej Zagar, którego jednak gonił niemal nieomylny tego dnia Klindt. Kibice przy G72 chwycili się nawet za głowy, gdy Duńczyk minął lidera ROW-u, ale ten ostatecznie na ostatnim łuku zdołał odbić pozycję. Remis w ostatnim wyścigu dał ostatecznie wygraną rybnizcan 46:43.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?