Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Adamem Szydłowskim, prezesem Zagłębiowskiego Centrum Kultury Żydowskiej

Rozmawiał: Marek Nycz
Dziennik Zachodni: Jak odnalazł pan pamiętnik Rutki Laskier? Adam Szydłowski: Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia odebrałem telefon od pani Krystyny Brzozowskiej z Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach.

Dziennik Zachodni: Jak odnalazł pan pamiętnik Rutki Laskier?
Adam Szydłowski: Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia odebrałem telefon od pani Krystyny Brzozowskiej z Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Opowiedziała mi, że jedna z jej krewnych posiada niezwykły pamiętnik młodej Żydówki z Będzina, właśnie Rutki Laskier. Tak trafiłem do pani Stanisławy Sapińskiej, która przechowywała pamiętnik przez 63 lata. Przyznam, ze dopóki go nie zobaczyłem na własne oczy, trudno było mi uwierzyć, że coś takiego naprawdę istnieje. Natychmiast chciałem się spotkać...

Dziennik Zachodni: Porównanie samo się nasuwa: będzińska Anna Frank.
AS: Może nie ta skala... chociaż, chyba tak.

Dziennik Zachodni: Dlaczego pani Sapińska tak długo trzymała ten zielony zeszyt w ukryciu?
AS: Zaraz po wojnie, a potem w latach 50. i 60. nie bardzo było gdzie z tym iść. Do kogo? Może się obawiała. W Będzinie bardzo długo był opór przed mówieniem o Żydach, a bywało w Polsce, że sympatia do nich mogła się skończyć sporymi nieprzyjemnościami, może nawet uznaniem kogoś za Żyda i zmuszeniem do wyjazdu. Dopiero od niedawna o byłych mieszkańcach możemy mówić głośno – co przynosi właśnie takie wspaniałe momenty i wydarzenia, jakim jest obecne.

Dziennik Zachodni: Pan też pamięta taki opór?
AS: Nawet w szkole – w liceum będzińskim, do którego chodziłem, jakoś nikt nie wspominał o historii Żydów w Zagłębiu. Uczono czasów średniowiecza, zamku, a potem już tylko radosna PRL.

Dziennik Zachodni: Ale kilka lat temu założył pan z przyjaciółmi Centrum Kultury Żydowskiej w Będzinie.
AS: W moim domu ten temat był od zawsze. Wspominała babcia, która kiedyś mieszkała przy ul. Wapiennej w Sosnowcu (teren byłego Getta na „Środuli”), mówił o nich mój ojciec, który miał w szkole kolegów Żydów. Kiedy potem zacząłem się interesować historią i antykami, nie sposób było nie zauważyć tamtej bogatej kultury. Kiedy zacząłem pracę w Urzędzie Miejskim, zobaczyłem przychylność władz i dobrą atmosferę. W 2002 roku razem z obecnym radnym Mirkiem Starzyńskim założyliśmy Centrum Kultury Żydowskiej.

Dziennik Zachodni: Ilu Żydów mieszkało w Będzinie przed wojną?
AS: Ponad połowa mieszkańców to byli Żydzi, mimo że wciąż przyłączano nowe tereny do miasta. Tuż przed 1939 rokiem żyło ich tu ponad 28 tysięcy. Trzeba jednak pamiętać, że ogromna część społeczności żydowskiej, to byli ludzie mocno zasymilowani, posługujący się językiem polskim, wtopieni w polską społeczność.

Dziennik Zachodni: Taka była rodzina Rutki?
AS: Tak. To byli ludzie zamożni, wysyłający dzieci do gimnazjów i szkół wyższych. Rodzina tzw. „wyzwolonych Żydów” korzystających ze świata, żyjących nowocześnie. Widać to po pamiętniku Rutki, która pisała go piękną polszczyzną.

Dziennik Zachodni: Co się stało z Żydami z Będzina?
AS: Zostali wymordowani. Około 20 tysięcy będzinian trafiło do Auschwitz i Brzezinki, do obozów pracy w innych miejscach. Po wojnie wróciło tu zaledwie 900 osób. Prawie wszyscy wyjechali po kilku miesiącach do Izraela, Europy Zachodniej czy też za ocean. Ale mieliśmy tu również swojego Schindlera. Był nim niemiecki socjaldemokrata Alfred Rosner, który miał tzw. szopy krawieckie i zatrudniał według danych szacunkowych ponad 6 tys. żydowskich robotników. Wówczas wśród Żydów będzińskich panowało przekonanie, iż plakietka informująca o zatrudnieniu u Rosnera prędzej ratowała życie niż oznaka „Judenratu” Rosner – jak długo mógł, chronił wielu Żydów, sprzeciwiając się jednocześnie deportacji tzw. taniej siły roboczej. W końcu jednak sam został aresztowany i zmarł w więzieniu, a szopy zlikwidowano decyzją Himmlera. Będzińscy Żydzi najpierw wysiedlani byli z głównej ul. Małachowskiego, do Rynku i na ul. Modrzejewskiej, potem dopiero w okolice dzielnicy Będzina – Warpia.

Dziennik Zachodni: A co stało się z rodziną Laskierów i z Rutką?
AS: Rodzin Laskierów było w Będzinie kilka. Członkiem Judenratu był m.in. Michael Laskier – osoba świecka, który jako jedyny przeciwstawiał się ówczesnej radzie gminy żydowskiej, na czele której stał Chaim Molczadski, w organizowaniu nawet pod niemieckim przymusem deportacji do Auschwitz. Po odnalezieniu pamiętnika Rutki Laskier zaczęliśmy ich szukać. W muzeum w Oświęcimiu odnaleziono ślad Jakuba i Dwojry Hampel. Trafili tam z dwójką dzieci, córką i synem. Wiele wskazuje na to, że to rodzina Rutki, bo ona wspomina swego młodszego brata – Heniusia, nazywa go „brzdącem”. Ci Laskierowie trafili do Brzezinki w sierpniu 1943 roku. Wiosną tego roku urywają się zapiski Rutki. Niestety, tamte transporty trafiały od razu do komór gazowych. Tak prawdopodobnie zginęła Rutka i jej bliscy. Byli w obozie około pół godziny.

Dziennik Zachodni: Jak ocalał jej pamiętnik?
AS: Pani Stanisława Sopińska, wówczas 20-letnia kobieta sama poradziła Rutce, jeszcze przed wywózką, żeby schować zeszyt pod deskami podłogi. I tam pani Stanisława go odnalazła.

Dziennik Zachodni: Czy ktoś jeszcze potwierdza istnienie Rutki, ktoś ją pamięta?
AS: Tak, Menachem Liwer, dziś mieszkający w Tel Awiwie, a wtedy mieszkaniec ul. Małachowskiego, pamięta Rutkę i jej ojca.

Dziennik Zachodni: Pamiętnik to pierwsze tego rodzaju świadectwo z Będzina.
AS: O ile wcześniej mieliśmy tylko opowieści ludzi żyjących, to teraz mamy w rękach autentyczny dokument tamtego czasu zagłady. To opis nie tylko świadka, ale też późniejszej ofiary Holokaustu.

Dziennik Zachodni: Rutka pisała o getcie?
AS: Rutka pisała o swoim życiu, o swoich przemyśleniach, sprawach dorastającej 14-latki. Getto i tamten straszny świat są w tle, wplata go w swoje życie. Ona sama wspomina, że odnotowuje to, bo czuje, iż musi pozostać jakiś ślad, jakieś świadectwo. Ale robi to jakby na marginesie swych przeżyć.

Dziennik Zachodni: Jakie będą dalsze losy pamiętnika Rutki Laskier?
AS: Chcemy go wydać. To świadectwo musi trafić przede wszystkim do ludzi młodych. Wiem już, że wesprze nas naczelnik Wydziału Promocji Urzędu Miejskiego Adam Lazar i władze miasta, są też już chętni wydawcy. To nie może pozostać tylko tu, to musi wyjść poza Będzin. W tej książeczce – bo to nie jest bardzo obszerna rzecz – będą kopie autentycznych stron pamiętnika, a obok drukowany tekst. Wzbogacimy to wydawnictwo o krótką historię Żydów w Zagłębiu i opis tego, jak został odnaleziony ten dziennik. Okładka będzie chyba jak w tym zeszycie. Osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, by „nasz” pamiętnik również doczekał się tłumaczeń na 30 języków i ekranizacji podobnie jak „Pamiętnik Anny Frank”.

Dziennik Zachodni: I na tym koniec poszukiwania innych śladów Rutki?
AS: Ależ nie! Mam nadzieję, że odnajdą się inni świadkowie, może dokumenty, nawet fotografie rodziny Laskierów, a może i samej Rutki. Wiemy, że w oświęcimskim muzeum jest ponad dwa tysiące przedwojennych zdjęć będzińskich Żydów, że Niemcy wykonali też cztery i pół tysiąca zdjęć paszportowych ludzi w getcie. To dopiero początek odkrywania przejmującej historii Rutki Laskier.

Dziennik Zachodni: Trzeba się spieszyć...
AS: Dokładnie to samo powiedział mi na spotkaniu pożegnalnym w Tel- Awiwie Abraham Green, przewodniczący Światowego Związku Żydów Zagłębia: „Musimy się spieszyć, panie Szydłowski, bo nas za dziesięć lat już nie będzie”.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto