Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa ze Stanisławem Soyką o nieznanym obliczu Agnieszki Osieckiej

Małgorzata Matuszewska
fot. Piotr Jasiczek.
Stanisław Soyka opowiada o nieznanym obliczu Agnieszki Osieckiej, poetki, autorki tekstów, do której wierszy napisał niedawno muzykę. Artysty wysłuchała Małgorzata Matuszewska.

Ze Stanisławem Soyką o nieznanym obliczu Agnieszki Osieckiej, do której wierszy napisał niedawno muzykę, rozmawia Małgorzata Matuszewska

Wybierając wiersze Agnieszki Osieckiej na płytę "... tylko brać. Osiecka znana i nieznana", chciał pan, żeby słuchaczowi zrobiło się ciepło na sercu ze wzruszenia?
Każdy chce, śpiewając, dodać ducha, otuchy. Nie wiem, czy piosenka jest po coś innego, niż po to, żeby było pogodniej?

Akurat "Uciekaj moje serce" z serialu "Jan Serce" to nie jest pogodna piosenka.
Takich piosenek niewesołych jest już trochę w moim repertuarze. W przypadku wierszy Agnieszki nie dało się inaczej wybrać. Te wiersze są tam dobrze, "czujnie" napisane, autorka potrafi znaleźć jakieś zdanko, które człowiekowi aż idzie w pięty. Postanowiłem napisać do tych wierszy prostą muzykę.

I skomponował ją pan na gitarze?
Tak, chciałem, żeby była do okiełznania przez gitarzystę. A skoro grałem na gitarze, to pociągnęło za sobą konsekwencje. Stąd w składzie zespołu wziął się Janusz Yanina Iwański i starzy przyjaciele.

Świetnie się zgraliście.
Z niektórymi jesteśmy zgrani od 30 lat (śmiech), więc trzeba przyznać, że wspólne granie to jest wielka przyjemność.

Znał pan osobiście Agnieszkę Osiecką?
Tak, zostałem jej przedstawiony w 1980 r. przez Marylę Rodowicz i Magdę Umer, chyba w Opolu. Wtedy byłem smarkaczem, nie należałem do najbliższego grona poetki. Ale sprawiało mi wielką radość, że mogę ją spotykać np. na Saskiej Kępie, gdzie mieszkałem, albo czasami widywać gdzie indziej. Pewne jest, że cieszyłem się jej życzliwością. I, no cóż, pewnie jak wielu mężczyzn, nawet się w niej podkochiwałem.

Agnieszka Osiecka była bardzo osobną poetką i osobnym człowiekiem. Trudną?
Generalnie każdy człowiek jest osobny i unikalny. Agnieszka była osobą jak najbardziej kochającą życie, a więc potrafiła - myślę - także świetnie biesiadować i dobrze się bawić. Ale też przyznam, że w jej spojrzeniu było coś takiego, co świadczyło, że ona jest bardzo cały czas skupiona. Z takim swoim cudownym uśmiechem odpowiadała "dzień dobry" i wracała do swojego spojrzenia, nie nieobecnego, broń Boże, jak najbardziej obecnego, ale jednak skupionego. Dużo pracowała, odnaleziono i sklasyfikowano ok. 2,5 tysiąca jej tekstów. Tego się nie da zrobić ciągle balangując.

Dużo czasu zajęło panu szukanie wierszy do piosenek wśród tak wielu tekstów?
Nie. Dlatego, że dobrze się złożyło, że wiosną ubiegłego roku trafiła do księgarń dwutomowa antologia, zbiór zawierający rzeczy znane z eteru, piosenki ze spektakli teatralnych, ale też wiersze niezagospodarowane. Myszkowałem raczej wśród tych ostatnich. Nie było sensu zajmować się tymi, które są dobrze znane i świetnie muzycznie obsłużone. Agnieszka dysponowała plejadą znakomitych kompozytorów. Jakoś nie przyszło jej do głowy, żeby pomyśleć o mnie. Uważała mnie za jazzmana, była jazzfanką.

Teraz świetnie pan sobie poradził z interpretacją jej utworów.
Ta przygoda jest dla mnie swoistym spotkaniem z Agnieszką. Wiele razy przekonałem się, że projekty powstają z jakiegoś jednego zdania, wypowiedzianego nawet w chwili nieuwagi. W lipcu 2009 roku zadzwoniła do mnie Agata [Passent, córka Agnieszki Osieckiej - przyp. red.], zaprosiła na galę festiwalu "Pamiętajmy o Osieckiej". Myślałem o jej znanych piosenkach, o tym, że w ostatniej dekadzie już kilku świetnych artystów wydało zbiory z utworami Agnieszki i stwierdziłem, że nie mam do tego głowy. Kończyłem wtedy zresztą album "Studio Wąchock", który ukazał się jesienią 2009 roku.

Co pana przekonało?
Powiedziałem Agacie: Gdybyś pozwoliła mi poszperać po tekstach, które jeszcze nie mają muzyki, to może znajdą się takie, z których zrobimy piosenki. Agata była pełna entuzjazmu. Na koncert przygotowaliśmy cztery piosenki, do końca roku dopisałem jeszcze pięć, uzupełniając zbiór. Zaczęliśmy grać na koncertach.

Jak publiczność przyjmowała piosenki Osieckiej w pana wykonaniu?
Okazało się, że jak się mówi "Agnieszka Osiecka", ludzie od razu słuchają. Agnieszka ma mir w naszej społeczności. I słusznie, była strażniczką języka, potrafiła pisać o swoim mieście, o swoim kraju. Umiała pisać krytycznie, jej teksty bywały bardzo ostre, ale nigdy nie było w nich jadu.

O czym by dzisiaj pisała?
Byłaby zawsze na miejscu i zawsze na bieżąco. I byłaby o wiele ostrzejsza niż kiedyś, bo czasy mamy ostrzejsze. Tamte były w jakiś sposób czarno-białe (uśmiech), choć nie do końca, ale sytuacja była w pewnym sensie stabilna: byliśmy "my", byli "oni". Sytuacja społeczno-polityczna nie była jej obojętna. Lewicowała, ale po dylanowsku, hipisowsku. W dzisiejszym krwawym kapitalizmie (śmiech) z pewnością stanęłaby za zwykłym człowiekiem. Tak podejrzewam, ale to hipoteza.

Na wrocławskim koncercie w Imparcie pozwolił pan posmakować Niemena piosenką "Sukces". Pracuje pan teraz nad piosenkami Niemena?
Już kończę, jestem w finale. Nagrywanie planowałem pod koniec ubiegłego roku.

Kiedy ukaże się płyta?
Nagrywać nie znaczy wydać. W 2009 r. ruszyliśmy dość ostro z nagraniami, a nie należy wydawać pięciu albumów jeden po drugim. To nikomu nie jest potrzebne, czyni bałagan. Będziemy nagrywać i schowamy na razie do sejfu, a wydamy później.

Ma pan ulubiony wiersz Osieckiej?
"W żółtych promieniach liści" to tekst, który mnie zachwyca. Obok niego jest bardzo wiele pięknych tekstów Agnieszki.

Śpiewa pan piosenkę Agnieszki Osieckiej "... tylko brać", o tym, że "Jak pięknie jest rano, gdy jeszcze nie wszystko się stało, i wszystko może się stać, tylko brać". Koncert kończy pan "Modlitwą" Bułata Okudżawy. Czemu dołącza ją pan do utworów Osieckiej?
Bo to piękna pieśń i trudno mi się z nią rozstawać. Jak tylko sobie przypomnę, śpiewam ją. Za każdym razem w innej sytuacji i nastroju. Śpiewałem tę piosenkę tysiące razy, nie policzę już, ile, a ona jest wciąż al dente.


Stanisław Soyka - nasz synek rodem z Żor
Urodził się 52 lata temu. Ukończył szkołę muzyczną w Gliwicach i Akademię Muzyczną w Katowicach.

Wokalista, pianista, skrzypek, gitarzysta i kompozytor. Wyśpiewał takie przeboje jak "Cud niepamięci", "Tolerancja (na miły Bóg)", "Życie to krótki sen". Piosenki z nowej płyty zaśpiewa 22 lutego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto