Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ślonski szeryf mo geburtstag

GRZEGORZ SZTOLER
Ślonski western wymyślił pszczyniok z Bojszów, kiery dzisiyj mo geburstag...
Ślonski western wymyślił pszczyniok z Bojszów, kiery dzisiyj mo geburstag...
Właśnie dziś, filmowiec Józef Kłyk, twórca westernowej trylogii „Szlakiem bezprawia", obchodzi swoje urodziny [nie zdradzimy które]. Sto lat panie Józefie!

Pszczyński filmowiec ciągle jest wulkanem pomysłów i energii. Pasja, z jaką oddaje się nieprofesjonalnym produkcjom filmowym, jest naprawdę zaraźliwa [zaświadczam]. Dlatego panu Józefowi w filmowych poczynaniach towarzyszą od lat przyjaciele, mieszkańców rodzinnych Bojszów i Pszczyny. Jego miłość do filmu, pełna poświęceń, znalazła uznanie w kraju i zagranicą, gdzie nazwisko Kłyk nieodłącznie kojarzone jest ze śląskim westernem.

Na Śląsku jest różnie. Pan Józef pozostaje znany… i nieznany. To w większości konsekwencja tego, że jego amatorskie filmy są trudno dostępne, choć organizowane są ich przeglądy. Powiat bieruńsko-lędziński wydał nawet serię płyt z największymi Kłykowymi produkcjami, ale jej nakład już dawno został wyczerpany. Szkoda, że lepiej nie zadbano, by te filmy – realizowane przez Ślązaków dla Ślązaków – trafiły pod strzechy. Tu ukłon w stronę władz Bojszów i Pszczyny, ich instytucji kulturalnych, które powinny zatroszczyć się o tę publiczną, spuściznę filmową, jej upowszechnienie. Tytuł honorowego obywatela miasta, jaki przyznano panu Józefowi, też w końcu do czegoś zobowiązuje...

To właśnie filmowa trylogia "Szlakiem bezprawia" o losach Ślązaków przysporzyła pszczyńskiemu filmowcowi sławy i zdobyła uznanie fachowców kina. Od niej wszystko się zaczęło [choć jego fascynacja filmem była o wiele wcześniejsza]. Przypomnijmy. Był rok 1980, 30-letni Józef Kłyk kręci „Człowieka znikąd” o wędrówce Ślązaka Warzyna Złotko amerykańskim szlakiem bezprawia. Wawrzyn spotyka na prerii Ślązaków z Panny Marii służących w US Army, którym opowiada, jak pobił się z pruskimi żandarmami. Ucieka do Ameryki. W Teksasie Warzyn wchodzi w konflikt z bandą rzezimieszków. Ratuje go niemiecki sklepikarz. Wawrzyn, poczciwy śląski synek musi nauczyć się strzelać. To jest niezbędne, by przetrwać. W tym samym czasie, na Ślązaków z Panny Marii, służących w amerykańskiej armii, napada ta sama banda, która niemal zabiła Warzyna. Żołnierze giną, rabusie zabierają eskortowane przez żołnierzy złoto. Nadjeżdża Wawrzyn Złotko, który trafia na trop swych prześladowców i chce pościć krajanów. Zauważa, że brakuje biało-czerwonej flagi „Polish Legion” . Znajduje ją w pobliskim saloonie, gdzie banda wyciera nią stół. Wawrzyn z szeryfem przywołuje do porządku chacharów z teksańskiego saloonu. I zanosi odzyskaną flagę na groby śląskich żołnierzy z Panny Marii: „mocie tu flaga coście pod niom służyli, niych wom przypomino rodzinne strony na tym pustkowiu, a jo ino przez ta wielko woda jada na Ślązek, bo lepij jest żyć i umierać na swojej ziymi” - żegna się.

Film „Człowiek znikąd” został dostrzeżony przez krajowe media. Na festiwalu filmowym w Gdańsku w 1984 roku autor otrzymał nagrodę dziennikarzy za „dotarcie do korzeni kina”. Obraz o Ameryce, na dodatek amatorski, w Polsce Jaruzelskiej był dziełem wywrotowym, dlatego reżyser znalazł się w epicentrum zainteresowania „smutnych panów” z SB, którzy nie opuszczali go nawet w czasie projekcji. Pomógł rozgłos i zainteresowanie światowych mediów śląskim westernem spod Pszczyny. Dzięki nim [zagraniczne ekipy przywoziły choćby tak niezbędną do produkcji taśmę] filmowiec mógł dokończyć swą trylogię. Wawrzyn Złotko [grany przez Kłyka] pojawia się jeszcze w filmach „Full śmierci” [1984/86] i „Wolny człowiek” [1988], w którym ginie. Notabene, czyż tytuł ostatniego – nawiązując do czasów – nie jest… proroczy…

Filmy cyklu „Szlakiem bezprawia” są najbardziej klasycznymi ze śląskich westernów, choć oczywiście nie jedynymi. Warto wspomnieć jeszcze o wcześniejszym „Emigrancie” [1970], czy nowszym „Dwaj z Teksasu” [2000]. Aktualnie, jubilat pracuje nad „Śląskim szeryfem”.

W twórczości pana Józefa znalazły się też filmy poruszające współczesną, trudną historię Górnego Śląska [powstańczy „Bracia” z 2006 r., wojenny „Czterech synów ojciec miał” z 2003 r., czy „Nie wszystko mi wojna zabrała” z 2009 r.], oświęcimski, o ucieczce z obozu koncentracyjnego aktora Augusta Kowalczyka i jego ukrywaniu się w Bojszowach [„Różaniec z kolczastego drutu” z 1998 r.]. Warto dodać, że jubilat jest także utalentowanym malarzem [wymienia się kilka tysięcy obrazów], ilustratorem i znakomitym gawędziarzem. W jego westernowym saloonie [tak, jest taki] można słuchać godzinami opowieści o Ślązakach w Ameryce. Wiem coś o tym…

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto