Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spał z kurami, czyli kurnik nocą bez tajemnic [WIDEO]

Marcin Zasada
Jesteśmy jak  drób. Jak mieszkamy, pracujemy i robimy zakupy? Jak kurczaki
Jesteśmy jak drób. Jak mieszkamy, pracujemy i robimy zakupy? Jak kurczaki Mikołaj Suchan, Dziennik Zachodni
Jeden człowiek, jedna noc, jeden kurnik. Cała czereda kur i pierwszy garnitur kogutów. Jak to jest czuć na sobie wzrok drobiu? Ile w nas kury, a ile człowieka w kurze? Co kur zrobi kurze, aby jaja były duże? - pisze Marcin Zasada.

Jest taka teoria, według której ludzie upodabniają się do zwierząt, które trzymają w domu. W telewizji puszczali kiedyś serial "Gliniarz i prokurator" i tytułowy prokurator wyglądał wypisz, wymaluj jak jego buldog. Do dziś mam w pamięci zdjęcia hodowców gołębi z ich branżowej gazety. Zaprawdę powiadam wam, nie tylko skrzydła rosły ludziom-ptakom. Nie wiem, z jakimi pupilami obcują Bjork albo Szymon Majewski, ale musi to być coś bardzo dziwnego.

Nad Wisłą na masową skalę hoduje się drób, liczba polskich kur, nie licząc domowych, przekracza 100 mln sztuk. W przeliczeniu na Polaka, to jakieś 2 kwoki i solidne udko na głowę. Fascynacja tym sympatycznym, choć mało rozgarniętym zwierzęciem nie ogranicza się wyłącznie do kolejek po kubełki KFC. Nie chodzi tylko o jaja, które malować zwykliśmy o tej porze roku. Musi być w kurze jakaś ukryta tajemnica, bo my coraz bardziej do niej, kurza twarz, podobni.

Nie tylko na Wielkanoc.
Dlatego właśnie spałem z kurami. Kurcze pióro, spałem z nimi z misją Davida Attenborough podglądającego jaszczurki. Zresztą, nie musiałem podglądać. Na moich oczach kogut z kurą robił takie rzeczy, że jeszcze się śni. Ale o czym to ja... Skorzystałem z uprzejmości Jana i Damiana Wróblów, renomowanych hodowców drobiu z okolic Piekar Śląskich i Tarnowskich Gór. Żeby było jasne - pod ich skrzydłami kwitnie chów ściółkowy, żadnych tam klatek i kur ułożonych jedna na drugiej. Jest kurza wygoda i dobre odżywianie. Nawet słynne ostatnio kury zielononóżki panowie, nomen omen, Wróblowie hodują.

Więc raz w życiu poszedłem spać z kurami. A w kurniku jak, dajmy na to, w moim drogim Bytomiu. Wiadomo: gwar, nie zawsze pięknie pachnie, gdzieniegdzie wychodzi słoma, za to czasem są jaja. Każdy kwartał kurzego domostwa, jak to się mówi, ogarnia jeden kogut. I jak u ludzi: niby demokracja, niby wygrywa społeczny lider, ten z największym grzebieniem i co najładniej zapieje, ale jakby któremu innemu kurowi do ptasiego móżdżka przyszło, żeby z szefem o paszę pierwszeństwa rywalizować, to z koguta zostaje pasztet z kogucikiem. Ok, to już bardziej Libia, tym bardziej że takowy przywódca nie zadowala się jedną partnerką.

Ma ich z dziesięć, czasem nawet tuzin. W celach czysto prokreacyjnych jednej partnerce wystarcza jedno zbliżenie w tygodniu - zapłodnione jaja byłyby z tego od poniedziałku do niedzieli. Ale, jak zdradza pan Wróbel, kur nie jest taki, żeby kurze zawsze darował. A przemocy w tym tyle, tyle krzyku, tyle piór wyrzucanych w powietrze w miłosnym uścisku, że aż się farba łuszczy ze ścian. Nieludzkie? Hm... była taka przyśpiewka: "Przy piecu stoła, krupnioki grzoła. A on ją majt, majt, majt, ona się śmioła". A jeśli ktoś pamięta, co Sharon Stone i Michael Douglas wyprawiali w "Nagim instynkcie", nie osłupieje patrząc na te dziwy.

Należy pamiętać, że pójście spać z kokoszkami oznacza gaszenie światła w okolicach godziny 18-19. Przed dobranocką. Russell Crowe w jednej z moich ulubionych scen "Pięknego umysłu" rysował na szybie algorytm, według którego kury, jego zdaniem, miały poruszać się po podwórku. Jeszcze zanim zrobiło się ciemno, myślałem o podobnej prawidłowości, obserwując jedną z niosek wydrapującą coś w ziemi. Jak to kura pazurem (mógłbym przysiąc, że napisała: "smacznego jajka"). I przypomniałem sobie swoją nauczycielkę angielskiego, która litery i cyfry w dzienniku stawiała z podobnym wdziękiem i starannością.

- SMS-y i klawiatury komputerów odciągają nas od odręcznego notowania. Efekt taki, że piszemy coraz bardziej jak kura pazurem. Jest coraz gorzej, widzę po swoich studentach - mówi prof. Jan Miodek, polonista, wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego.

Z profesorskich obserwacji wynika, że w tym przypadku cechy drobiu przejmujemy na krzyż. To znaczy ko-ko-kobiety z większym kunsztem i pedanterią robią użytek z piór i długopisów. A do okropnego, kurzego bazgrolenia bardziej skorzy są panowie. Swoją historię o kurzych właściwościach współczesnej ludzkiej natury opowiadają też fryzjerzy.

- Mniej więcej siedmiu na dziesięciu młodych mężczyzn chce mieć na głowie czuba. Irokeza, takiego koguta - wyjaśnia fryzjer Marek Kocur.

Nie znieważajmy Irokezów, to była naprawdę zaawansowana cywilizacyjnie społeczność, zanim Ameryka zaczęła jeść masło orzechowe z dżemem i zanim dżem zaczęła nazywać galaretką. Nie ośmieszajmy punkowców, którzy prawdziwe irokezy nosili. Tak na marginesie, jedna wizyta na stadionie, najlepiej tak od drugiej ligi w dół, żeby przekonać się, że uczesanie, o którym mowa, to bardziej model "na piłkarza". Ale prototypem był koguci grzebień, na swój sposób falliczny element przyszłej porcji rosołowej.

Kiedy w kurniku przychodzi czas snu i odpoczynku, zwielokrotniony dźwięk wydostający się przez szczelinę w drobiowym dziobie jest jakiś złowrogi. Kury zajmują swoje miejsca, przy wejściu zasiadają dwa koguty niczym wartownicy i drzemią z otwartymi oczyma. W ciemnościach, w świetle latarki to diabelski widok. Człowiek otoczony po zmierzchu takimi upiornymi projekcjami zaczyna rozumieć tych wszystkich, którzy zdiagnozowali u siebie alektorofobię, czyli strach przedkurami. Objawy? Dreszcze, ciężki oddech i oleisty pot powoli spływający po twarzy i plecach. Na widok kur, ma się rozumieć. Zresztą, wyobraźmy to sobie. Przecież gdzieś tam może być kokoszka, która cię obserwuje. Zgroza.

- Fobie to przekształcone lęki pierwotne. A nasz mózg potrafi płatać figle. Może to jakaś forma obrony przed drobiowym mięsem, któremu złą reklamę zrobiła ptasia grypa? - zastanawia się nad genezę alektorofobii dr Teresa Sikora, psycholog.
Tego nie da się pojąć, to trzeba poczuć. To samo powiedzą cierpiący na helleno-logofobię (strach przed językiem greckim), cibusfobię (lęk przed piernikami) czy luposlipafobię (strach przed byciem gonionym przez wilki wokół stołu kuchennego, w skarpetkach, po świeżo wypastowanej podłodze - fobia, którą odkrył znakomity rysownik Gary Larson).

Kura pojawiająca się w snach ma oznaczać strapienie lub kłopoty. Cała ta magiczna, niepokojąca otoczka wokół drapiącego w gruncie nielota bierze się z samego środka jaja. Omlet nie wygląda jak totem, nawet ze szpinakiem. Ale jajko, jeszcze przed spotkaniem z krawędzią patelni, to w wielu kulturach symbol odradzającego się życia, potencji i słońca, amulet chroniący przed złem. Z kolei Tymon Tymański, lider zespołu Kury, śpiewał kiedyś, że "jaja podnoszą emocje i wywołują wojny".
Nasi przodkowie zanosili jaja na groby bliskich, przez długi czas malowali je na czerwono, bo według legendy, gdy Chrystus umarł na krzyżu, wszystkie jaja w domu Marii Magdaleny pokryły się krwią. Mamy w wielu tych obrzędach ukrytą opcję niemiecką - za ich relikty odpowiedzialna jest starogermańska bogini wiosny Ostara. Jej podobiznę zwykle ukazywano w towarzystwie tak zacnych zwierząt, jak zające, bociany i właśnie kury. Taki tercet płodności.

- Początkowo Kościół nie wiedział, co zrobić z magicznym ładunkiem jaj - mówi dr Grzegorz Odoj, etnolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Po chrzcie Polski, wprowadzono nawet zakaz jakichkolwiek obrzędów związanych z nabiałem. Przez jakieś 200 lat zabronione było nawet spożywanie jajek. Później jajeczne restrykcje złagodzono, ale należało jajka poświęcić.

Nie wszyscy wiedzą, że do zniesienia jajka spożywczego, czyli takiego, jakie kupuje się w sklepie i takiego, z którego nie wykluwają się pisklaki, nie trzeba koguta. Innymi słowy - z jaja z marketu można zrobić wyłącznie jajecznicę, życia z tego nie będzie, nawet gdyby wysiedziała je Magda Gessler. Więc nie wiadomo, skąd dyskusje o tym, czy jajko może być mądrzejsze od kury. Takie rzeczy tylko u Brzechwy: "Było sobie raz jajko mądrzejsze od kury. Kura wyłazi ze skóry. Prosi, błaga, namawia: Bądź głupsze! Lecz co można poradzić, kiedy się kto uprze?". Równie absurdalny jest spór o pierwszeństwo. Oczywiście, że kura.

- Jajo nie mogło być pierwsze. Bo i kto by je wysiedział. Jaja Pan Bóg by nie stworzył - z pełnym przekonaniem, odpowiedzialnością i w oparciu o wiedzę wyjaśnia Jan Wróbel.

Logiczne. Przynajmniej ten dylemat nie trapi mnie, gdy w ciemnościach, z pomocą latarki obserwuję śpiący drób. Mam inny. Co to znaczy: "kury szczać prowadzić", jak rzekł ongiś marszałek Piłsudski? I gdzie to się kury, za przeproszeniem, szczać prowadza? Do kurzego ustępu? Zamiast wyjaśnienia, jest ciekawostka. Kogut widząc snopek światła, zaczyna piać jak nakręcony. W nocy. I chodź tu spać z kurami, i budź się na dźwięk kura.

Ale miało być o tym, ile kury w człowieku. Najprościej powiedzieć, że nasze społeczności pełne są nie tylko kogutów, kapłonów, ale i kur domowych. W polityce roi się od brojlerów, a ich wnioski - godne kury nioski. Wszystkim nam marzą się złote jaja i najlepiej żeby nam się trafiło jak ziarno ślepej kurze. A tak na poważnie, porów-najmy drobiowy mikrokosmos z ludzkim makrokosmosem.- Kury w kurnikach i ludzie w blokach. Kurczaki na taśmie w ubojni i ludzie na ruchomych schodach sunący do pracy. Kury dziobiące w ziemi na podwórku i ludzie na zakupach w centrum handlowym. Upodabniamy się do drobiu - nie żartuje satyryk Grzegorz Halama, twórca postaci pana Józka, hodowcy drobiu z Chociul (to ponoć gdzieś w Lubuskiem).

Kury budzą się ok. 3. W nocy. I zaczynają, nomen omen, apiać to samo. Dziobią niezdarnie, nawet nie próbują się wzbić ponad ziemię. Tak po ludzku. Czasem dziobią się nawzajem. Patrzą i kręcą łepkiem, jakby ostrość w soczewce oka ustawiały. Bo o akt zdziwienia, mimo całej sympatii, trudno je posądzać.

- Największa atrakcyjność kury polega na tym, że w jej wzroku odbija się brak choćby śladów osobowości - dodaje, kurczę pieczone, Halama. Eh, bez komentarza.
Jest szansa, że wszyscy się mylimy. I rację miał poeta. Zbigniew Herbert: "Kura jest najlepszym przykładem, do czego doprowadza bliskie współżycie z ludźmi. Zatraciła zupełnie ptasią lekkość i wdzięk. Ogon sterczy nad wydatnym kuprem jak za duży kapelusz w złym guście".
Może więc jest zupełnie odwrotnie i kura drapie w zaschniętym błotku właśnie na nasze podobieństwo.

"Jej rzadkie chwile uniesienia, kiedy staje na jednej nodze i zakleja okrągłe oczy błoniastymi powiekami, są wstrząsająco obrzydliwe. I w dodatku ta parodia śpiewu, poderżnięte suplikacje nad rzeczą niewypowiedzianie śmieszną: okrągłym, białym, umazanym jajkiem".
Śmieszne, nieśmieszne - smaczne.
Zdecydowanie, smacznego jajka.

A tak to się zaczęło...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto