Zatrzymanie Blidy miało się stać kolejnym dowodem na istnienie korupcji i układu węglowego. Sukcesem medialnym.
Czy dziś, trzy lata po, jesteśmy bliżej prawdy, czy rozmywa się ona w sprzecznych zeznaniach świadków, konfrontowanych przed sejmową komisją śledczą. To jej dochodzenie powinno wyjaśnić opinii publicznej, czy decyzja o zatrzymaniu Blidy była oparta na dowodach.
Film dziennikarzy śledczych Sylwestra Latkowskiego i Piotra Pytlakowskiego ma ambicję, by postawić kropkę nad i. Fabularyzowany dokument pod tytułem "Wszystkie ręce umyte" obejrzymy 1 gru-dnia w telewizyjnej Dwójce. Po katowickiej wtorkowej prapremierze w kinie Kosmos zapadła głucha cisza. Uczucia po emisji muszą być mieszane, choć przesłanie filmu jest bardzo jasne. Autorzy od począt-ku chcieli udowodnić jedną podstawową tezę - próba zatrzymania Blidy była brutalną grą służb specjalnych. Latkowski i Pytlakowski podważyli wersję o samobójczej śmierci posłanki, wbrew zeznaniom jej męża, uznając, że do postrzelenia doszło w czasie szamotaniny z funkcjonariuszką ABW. Przekonanie o całkowitej bezkarności i wszechobecności służb specjalnych to smutna puenta tego obrazu. Zastanawiam się, czy nie jest to opinia przesadzona.
Publicznie po raz pierwszy od tragicznych wydarzeń pojawia się w filmie Barbara Kmiecik, bizneswomen, której zeznania obciążyły Blidę. Tłumaczy, że została do nich w pewien sposób zmuszona. Wyjawia, że nie miała jeszcze odwagi, by pójść na grób przyjaciółki. Wypowiada się bez tremy. Patrzy śmiało w oko kamery.
Ktoś, kto zna szczegóły śledztwa, będzie zawiedziony uproszczeniami i łopatologiczną, finałową sceną mycia rąk przez agentów. Jest zbyt oczywista. Po projekcji na długo zapada w pamięć jedno ujęcie - uchwycone podczas zeznań przed śledczymi nogi ministra Ziobry. Rusza nimi tak nerwowo, że kruszy się jego kamienny wizerunek. Tego nie zobaczyliśmy w czasie telewizyjnych relacji. Ale widz, który zna sprawę tylko z medialnych przekazów, pozostanie z pytaniami, na które nie dostał odpowiedzi. Jednak w tym momencie, nikt ich jeszcze nie da. Wciąż przecież na nie czekamy.
Niewątpliwie film gra na emocjach. Ale jak od nich w tym właśnie wypadku uciec? Henryk Blida, pokazujący gabinet żony i jej kostiumy wiszące w garderobie, jego opuszczona głowa, bezradność. Są prawdziwe.
Wydarzenia polityczne nieraz inspirowały reżyserów
Sprawa Blidy nie jest pierwszą próbą znalezienia własnej wersji wydarzeń politycznych.
Polityka w polskim wydaniu dostarcza wielu wyjątkowych scenariuszy, wręcz thrillerów. Wystarczy przypomnieć "Uprowadzenie Agaty" Marka Piwowskiego z 1993 roku, które było ekranowym odbiciem tzw. sprawy Andrzeja Kerna, ówczesnego wicemarszałka Sejmu. Na innym biegunie zaistniał "Dramat w trzech aktach" Witolda Krasuckiego, wyemitowany w TVP w 2001 roku. Autor, opierając się na zeznaniach Janusza Cliffa Pineiro chciał udowodnić, że bracia Kaczyńscy żyli z pieniędzy FOZZ. Emisja zakończyła się skandalem, a Krasucki otrzymał nawet od SDP mało chwalebny tytuł Hieny Roku. Warto też wspomnieć o "Nocnej zmianie" spod ręki samego Jacka Kurskiego z 1992 roku, w którym prawica od lat klaruje niedowiarkom, jak wielką krzywdą było dla Rzeczypospolitej nagłe odwołanie rządu Jana Olszewskiego. Robi to tak nieskutecznie, że liczba nieprzekonanych rośnie z każdymi wyborami. Pewnie dlatego, że zaczadzona polityką publicystyka zwykle przynosi efekty odwrotne od zamierzonych.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?